"Księżyc w nowiu" nieco mnie zawiódł. Po bardzo udanym "Zmierzchu" czekałem na ciekawsze losy bohaterów, jednak doczekałem się nieco nudnawej opowieści, która zaczyna robić się ciekawa dopiero po pewnym czasie. Nie twierdzę, że jest to słaba produkcja, bo sądzę, iż jest dobra, ale pierwsza część zaostrzyła mi tylko apetyt oraz oczekiwania.

Fabuła została dobrze po prowadzona, jednak nie jest ona szczególnie pomysłowa i charakterystyczna.Cały wątek z wilkołakami był do przewidzenia. Mimo wszystko oglądało się ten film bardzo przyjemnie.

Tu już gorzej poszło ze ścieżką dźwiękową, owszem była dobra, jednak porównując ją do "Zmierzchu" wypadła przeciętnie. Tam muzyka była po prostu rewelacyjna, a tu tylko dobra.

Aktorstwo wypadło nieco słabiej, gdyż na miejsce Roberta Pattinsona wskoczył Taylor Lautner. Aktor zyskał rzesze oddanych fanek tylko przez wygląd i wyrzeźbione ciało, jednak jakby fanki zwróciły uwagę także za zdolności aktorskie, zapewne ich liczba spadła o połowę. Robert Pattinson może i nie jest świetnym aktorem, lecz potrafi on dobrze wpasować się w rolę, natomiast Taylor grał bez wyrazu, bez emocji. Kristen nie poczyniła żadnych postępów, lecz także nie zagrała gorzej niż w "Zmierzchu". Tu także Nikki i Ashley kradły każdą scenę. Szkoda, że tak szybko zniknęły z ekranu.

Mimo tylko wad, które przedstawiłem powyżej uważam, że to dobry film.Oglądało się przyjemnie. 7/10. Polecam!