PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=491960}

Saga "Zmierzch": Księżyc w nowiu

The Twilight Saga: New Moon
2009
5,5 178 tys. ocen
5,5 10 1 178227
2,7 35 krytyków
Saga "Zmierzch": Księżyc w nowiu
powrót do forum filmu Saga "Zmierzch": Księżyc w nowiu

Macie może jakieś ulubione/najśmieszniejsze cytaty z książki? mnie do tej pory śmieszą:
"- A niech to dziewczyno! Wpędzisz mnie do grobu.
- Przecież jesteś niezniszczalny.
- Może i w to wierzyłem, ale potem spotkałem ciebie..."


"Bello, nie po to przechodziłem samego siebie, ratując cię z licznych opresji, żeby pozwolić ci zasiąść za kierownicą, kiedy ledwo trzymasz się na nogach. A poza tym jazda po pijanemu to przestępstwo."
- Po pijanemu?
- Sama moja obecność działa na ciebie upajająco."

- Boi się igły - mruknął Edward pod nosem, kręcąc głową. - Sadystyczny wampir, który chce ją zamęczyć na śmierć, prosi o spotkanie - nie ma sprawnym już leci, już jej nie ma. Ale gdy podłączyć ją do kroplówki.'

no i może...

"- Czyżbyś się znowu potknęła, Bello? - spytał.
Zmroziłam go wzrokiem.
- Nie, Emmett. Tym razem dałam wilkołakowi w twarz."

"-Zaciekawiło mnie tylko, z jakiego powodu dźgnęłaś go nożem.
Ale jak dla zabawy, to nie ma sprawy."

ocenił(a) film na 4
aneess

a to są wszystkie cytaty z New Moon czy z innych książek też ? bo ja właśnie przeczytałam i połowy tych cytatów nie kojarzę jakoś :(

aneess

"- Boi się igły - mruknął Edward pod nosem, kręcąc głową. - Sadystyczny wampir, który chce ją zamęczyć na śmierć, prosi o spotkanie - nie ma sprawnym już leci, już jej nie ma. Ale gdy podłączyć ją do kroplówki.' "

O ile się nie mylę to to jest z pierwszej części tj. ze "Zmierzchu"

ocenił(a) film na 4
ewelka1988_88

no tak też mi się wydaje. Ale ....

"- Czyżbyś się znowu potknęła, Bello? - spytał.
Zmroziłam go wzrokiem.
- Nie, Emmett. Tym razem dałam wilkołakowi w twarz."

"-Zaciekawiło mnie tylko, z jakiego powodu dźgnęłaś go nożem.
Ale jak dla zabawy, to nie ma sprawy."

....to na pewno nie jest ani z 1 ani z 2 <chyba> :D

ocenił(a) film na 4
Magda16_2

te 2 są z 3 części.

Magda16_2

To są cytaty z "Eclipse" cz 3 :)
<za krótki>

ocenił(a) film na 8
aneess

Moje ulubione z New moon to:
(kiedy Bella powiedziała Edwardowi o swoich omamach)
"Trzecia opcja w skrucie: Edward mnie kochał....
- Boże!
- Co?
- Och... Nic. Wszystko.
- Co dokładnie? - spytał
- Ty mnie kochasz!
Nie mogłam się temu odkryciu nadziwić. Nagle wszystko stało się jasne.
W oczach Edwarda malowało się jeszcze zatroskanie, ale jego usta wygięly się w tak uwielbianym przeze
mnie łobuzerkim uśmiechu.
- Oczywiście, że cię kocham. Kocham jak wariat."


"- Tak sobie myślę... Skoro zostajesz na dobre to może oddałbyś mi moje rzeczy?
- Och, zachowałem się jak głupek. To było z mojej strony takie dziecinne.Obiecałem, że będzie tak, jakbyśmy
nigdy się nie poznali, ale jednocześnie chciałem zostawić ci jakiś symbol siebie. Więc nic tak naprawdę nie
wziąłem. Wszystko jest w twoim pokoju - i płyta CD, i zdjęcia, i bilety - wszystko. Schowałem je pod deskami
podłogi.
- Żartujesz?!
Rozbawiony, pokręcił przecząco głową."

ocenił(a) film na 7
aneess

mój ulubiony to:
"-Ach! - Chłopak zgiął się w pół, jakby otoczyła go chmura trujcego gazu. - Cholera jasna! - Zatrzasnął szybko drzwiczki, przekręcając jednocześnie kluczyki w stacyjce. Ręce trzęsły mu się tak okropnie, że nie miałam pojęcia, jak sobie z tym poradził.
- Co z tobą? - wykrzyknąłam.
Silnik zakrztusił się i zgasł. Mój kompan działał zbyt narwowo.
-Wampirzyca - wycedził.
O mało nie zemdlałam.
-Skąd wiesz?
-Bo suka śmierdzi na kilometr!"
albo te:
"-Zanim Esme zdołała odpowiedzieć, Emmet znów się zaśmiał - i tym razem nie cicho.
-Więc ciągle jeszcze stoi? - wydusił z siebie pomiędzy kolejnymi parsknięciami. - Spodziewałbym się, że we dwójkę obróciliście ją do tej pory w pył. Co robiliście reszłej nocy? Omawialiście problemy narodu? - ryczał ze śmiechu"
"-Ciągle uważam że powinniśmy jechać prosto do New Hampshire i tam się zadomowić - powiedział Emmet, najwyraźniej kontynuując poprzednią rozmowę. - Bella jest juz zapisana do Dartmouht. Nie zanosi sie na to, żeby trwałoo to długo, zanim bedzie gotowa pójść do szkoly - odwrócił sie do mnie i żartobliwie uśmiechnął. - Jestem pewien że będziesz najlepsza na zajęciach... nie masz ciekawszego zajęcia niż nauka.
Rosalie zachichotała.
(...)
Zaskoczyło mnie więc to, że Edwardowi się nie udało.
Warknął - gwałtowny zaskakujący zgrzyt - a potem najczarniejsza furia przewinęła się po jego twarzy jak burzowe chmury"
Te 2 są z 4. Są tam jeszcze inne fajne ale nie moge ich znaleźć ;(

nivera

- I mamy dla siebie całą noc, prawda?
Uśmiechnął się szerzej. – Myślisz, że zniósłbym to, że masz się ubrać, gdyby było inaczej?
Tyle musiało mi wystarczyć, żebym mogła przetrwać cały dzień. Zrównoważę tę przytłaczającą,
niszczącą żądzę, abym mogła być… ciągle ciężko mi było pomyśleć to słowo. Mimo, że Renesmee była
taka prawdziwa i realna w moim życiu, wciąż ciężko mi było myśleć o sobie jako o matce.
Przypuszczałam, że każdy czułby się tak samo, mimo, że zazwyczaj ma się dziewięć miesięcy na
oswojenie się z tą myślą. A dziecko nie zmienia się zazwyczaj z godziny na godzinę.
Myśl o rwącym do przodu życiu Renesmee w sekundę ponownie mnie zestresowała. Nie zatrzymałam się
nawet przed misternie rzeźbionymi podwójnymi drzwiami, żeby złapać oddech przed sprawdzeniem, co
Alice tam nawyprawiała. Po prostu wpadłam do szafy, z zamiarem założenia tych rzeczy, które nawiną mi
się jako pierwsze. Powinnam była wiedzieć, że nie będzie tak łatwo.
- Które są moje? – zasyczałam. Tak jak powiedział Edward, pokój był większy niż nasza sypialnia. Mógł
być nawet większy niż cały nasz dom, ale żeby mieć pewność, musiałabym zmierzyć go krokami. Przez
głowę przewinął mi się szybki przebłysk Alice, próbującej przekonać Edwarda, żeby zignorował
klasyczne proporcje domu i pozwolił na te monstrualne rozmiary. Zastanawiałam się, jak Alice udało się
do tego doprowadzić.
Wszystko było zapakowane w nieskazitelnie białe pokrowce na ubrania, rządek przy rządku.
- Z tego co wiem, wszystkie oprócz tych z tego wieszaka – dotknął rurki, która ciągnęła się przez pół
ściany aż po lewą stronę drzwi. - … są twoje.
- Wszystkie?
Wzruszył ramionami.
- Alice – powiedzieliśmy razem. On – jak wyjaśnienie, a ja – jak przekleństwo.
- Dobrze – wymamrotałam, i rozsunęłam zamek najbliżej wiszącego pokrowca. Zawarczałam pod nosem,
gdy zobaczyłam w środku długą do ziemi suknię wieczorową – w kolorze niemowlęcego różu.
Znalezienie czegoś normalnego mogłoby mi zająć nawet cały dzień!
- Pomogę ci – zaoferował się Edward. Ostrożnie powąchał powietrze, a potem podążył za zapachem aż na
koniec długiego pokoju. Była tam wbudowana w ścianę komoda. Ponownie wciągnął powietrze w płuca, a
potem otworzył szufladę. Z tryumfalnym uśmiechem wyciągnął parę artystycznie przetartych,
błękitnych dżinsów.
Przytuliłam się do niego. – Jak to zrobiłeś?
- Dżins ma swój własny zapach, tak jak wszystko inne. Teraz co… rozciągliwa bawełna?
Podążył za swoim węchem do stojaka, z którego wygrzebał białą bluzkę z długim rękawem. Rzucił ją w
moją stronę.
- Dzięki – powiedziałam gorąco. Powąchałam każdy materiał, zapamiętując zapach na wypadek przyszłych
poszukiwań w tym wariatkowie. Pamiętałam już jedwab i satynę – tych będę unikać.
Znalezienie jego ubrań zajęło mu tylko kilka sekund - gdybym nigdy nie widziała go nago, przyrzekłabym,
że nie ma nic piękniejszego niż Edward w swoich klasycznych spodniach i beżowym swetrze
4 ksiązka "przed świtem" rozdział Przysługa (25)

użytkownik usunięty
aneess

Z Midnight Sun - Zmierzch oczami Edwarda


(stolik Cullenów, Alice do rodzeństwa)
- Bella za minutę spojrzy na Edwarda. Wyglądajcie normalnie.

- Nie wiem – przyznałem. - Jedynym wytłumaczeniem, na które wpadłem,
jest to, że twój umysł funkcjonuje inaczej niż umysły innych ludzi. Można by rzec, że nadajesz na falach krótkich, a ja odbieram tylko UKF.

(Konwersacja Edwarda z Alice:)
- Nie, to też przeoczyłam. Szkoda, że nie wiedziałam. Przyjechałabym.
- Nad czym się tak koncentrowałaś, że przegapiłaś tyle rzeczy?
Jasper myśli o naszej rocznicy. - Zaśmiała się. - Próbuje nie podejmować żadnej decyzji co do mojego prezentu, ale sądzę, że mam całkiem niezłe pojęcie, co planuje...
- Jesteś bezwstydna.
- Wiem.

(Emmet na polowaniu)
Ostre szpony porwały na strzępy jego koszulę i zapiszczały wzdłuż skóry.
Niedźwiedź ryknął na ten przenikliwy dźwięk.
"O do diabła, Rose dała mi tę koszulę!"
Emmett odryknął na wściekłe zwierze.

Emmett zaśmiał się swoim dudniącym śmiechem.
- Chciałbym żeby były silniejsze. Było by więcej zabawy.
- Nikt Ci nie kazał walczyć ze swoim posiłkiem.
- Taa, ale z kim innym miał bym walczyć? Ty i Alice oszukujecie, Rose nigdy nie chce zepsuć sobie fryzury, a Esme się wścieka, kiedy ja i Jasper naprawdę się zaangażujemy.

Odczekał chwilę abym zaśmiał się z jego żartu, a potem zrobił minę.
"Taki poważny przez cały czas. Co cię teraz dręczy?"
- Myślę o niej. Cóż, tak naprawdę się martwię.
- A o co się martwić? TY jesteś TUTAJ. – zaśmiał się głośno.


PS Podawałam te cytaty w innym forum, ale pomyślałam, że tu się bardziej nadają no i że mogą się Wam spodobać...

szkoda że saga nie była pisana oczami Edzia a tak dokładnie chodzi mi o NM. W tej części do tej pory jestem ciekawa myślenia E. W Twilight hmm w sumie to tylko momentu kiedy Bella zostawiła dla niego list przed pójściem do Jamesa. A cytaty gitarka;)

szkoda że saga nie była pisana oczami Edzia a tak dokładnie chodzi mi o NM. W tej części do tej pory jestem ciekawa myślenia E. W Twilight hmm w sumie to tylko momentu kiedy Bella zostawiła dla niego list przed pójściem do Jamesa. A cytaty gitarka;)

aneess

A no racja. Niby Edward opisał Belli w dużym skrucie, co robił, jednak również bym przeczytała dokładniej, co działo się podczas półrocznej nieobecności. (;

(stolik Cullenów, Alice do rodzeństwa)
- Bella za minutę spojrzy na Edwarda. Wyglądajcie normalnie.
--
(Konwersacja Edwarda z Alice:)
- Nie, to też przeoczyłam. Szkoda, że nie wiedziałam. Przyjechałabym.
- Nad czym się tak koncentrowałaś, że przegapiłaś tyle rzeczy?
Jasper myśli o naszej rocznicy. - Zaśmiała się. - Próbuje nie podejmować żadnej decyzji co do mojego prezentu, ale sądzę, że mam całkiem niezłe pojęcie, co planuje...
- Jesteś bezwstydna.
- Wiem.
--

Zapomniałam o nich, ale w 100% się zgadzam są zaje. . .

caarolin

Ja mam mnóstwo ulubionych cytatów z całej Sagi.Część z nich jest w nastroju piękna,smutna i tragiczna a druga zabawna.Ach,gdybym mogła wcisnęła bym tu wszystkie części Sagi,ale niestety nie mogę,więc,chciałam napisać tu parę,które akurat przychodzą mi do głowy..


"-Mam w planach wielkie pranie.To niemal sport ekstremalny.
-Tylko nie wpadnij do bębna."

"-Żegnaj,kocham Cię.Gdybym mogła mówić,tak brzmiałyby moje ostatnie słowa"

"Nie...chcesz...mnie?
(...)-Nie-potwierdził bezlitośnie"

"Będzie tak jakbyśmy nigdy się nie poznali"

"'-Nie żyję prawda?-(...)-Jasne. A ty tu sobie siedzisz jakgdyby nigdy nic. Ech... Zaraz się obudzę i znów mnie będzie bolało... Nie, nie obudzę się. Przecież nie żyję."

"Mimo to sięgnął jednoczenie do tylnej kieszeni dżinsów i wyciągnął z niej zawiązany rzemieniem, luźno pleciony woreczek z wielobarwnego materiału. Położył mi go na dłoni.
- Jest śliczny- powiedziałam - dziękuję.
Westchnął.
- Bella, prezent jest w środku..."

"- Bello?- Edward tulił mnie mocno di siebie żebym nie upadła. Słychać było, że się o mnie boi.
- zemdlałam… przez ciebie- oskarżyłam go słabym głosem.
- co ja mam z tobą począć dziewczyno?- Jęknął- kiedy pocałowałem cię wczoraj rzuciłaś się na mnie a dziś straciłaś przytomność!"

"Martwisz się o nią? - spytałam
-Eee..
Nie był skłonny udzielić mi odpowiedzi.
-Wyjawisz mi co zrobiła żeby zagłuszyć przed tobą swoje myśli?
Rzucił mi podejrzliwe spojrzenie.
-Tłumaczyła słowa do "Glory, glory, hallelujah" na arabski. A kiedy skończyła zaczęła od początku, tylko że przeszła na koreański język migowy."

"-Jak sądzisz, dlaczego mnie nie słyszysz?
Przyjrzał mi się z zagadkowym wyrazem twarzy.
-Nie wiem. Jedynym wytłumaczeniem, na które wpadłem, jest to, że twój umysł funkcjonuje inaczej niż umysły innych ludzi. Można by rzec, że nadajesz na falach krótkich, a ja odbieram tylko UKF. - rozbawiło go własne skojarzenie.
-Mój mózg nie pracuje normalnie? Jestem walnięta?
[...]
-Ja tu słyszę w głowie głosy, a ty się przejmujesz, że jesteś wariatką - zaśmiał się Edward."

"- Boi się igły - mruknął Edward pod nosem, kręcąc głową. - Sadystyczny wampir, który chce ją zamęczyć na śmierć, prosi o spotkanie - nie ma sprawy, już leci, już jej nie ma. Ale gdy podłączyć ją do kroplówki..."


"- Wiem, to głupi zbieg okoliczności, ale wszystko się wyjaśni. Następnym razem, kiedy Edward zadzwoni, ktoś powie mu, co... naprawdę... się wydarzyło... Alice?
Zbiła mnie z tropu jej przerażona mina.
(...)
-Bello- szepnęła Alice- Edward już tu nie zadzwoni. Uwierzył jej.
(...)
-Ale... przecież mnie rzucił! Przecież mnie nie chciał! Co to za różnica? Wiedział, że kiedyś tam umrę!
- Sadzę, że gdybyś zmarła za kilkadziesiąt lat, postapiłby tak samo- stwierdziła Alice cicho."

"Mój ukochany otworzył oczy. Zegar zabił po raz dziesiąty.
- Niesamowite - powiedział Edward zadziwiony i nieco rozbawiony - Carlise miał rację.
(...)
- Nię mogę uwierzyc, że uwinęli się tak szybko - mruknął Edward w zamyśleniu. - Nic nie poczułem. Mają jednak wprawę."

"-Boże!- wykrzyknełam.
-Co?
-Och... Nic. Wszystko.
-Co dokładnie?- spytał, spięty.
-Ty mnie kochasz! "

"- Zanim Cię poznałem, Bello, moje życie przypominało bezksiężycową noc.
Mrok rozpraszały tylko nieliczne gwiazdy przyjaźni rozsądku.
A potem pojawiłaś się ty. Przecięłaś to ciemne niebo niczym meteor.
Nagle wszystko nabrało barw i sensu. Kiedy znikłaś, kiedy meteor skrył się za horyzontem,
znów zapanowały ciemności. Otoczyła mnie czerń.
Nic się nie zmieniło, poza tym, że Twoje światło mnie poraziło.
Nie widziałem już nic. Wszystko straciło sens."

"Z ręką owiniętą ściereczką wybrałam numer komórki Edwarda.
-Bella?- Odebrał po pierwszym sygnale. W jego głosie słychać było nie tyle ulgę, co ogromną radość. W tle mruczał silnik Volvo- świetnie, był już w samochodzie.-Zostawiłaś telefon... Czy Jacob cię odwiózł?
-Tak, jestem w domu. Przyjedziesz po mnie?
-Będę za kilka aminut. Czy coś się stało?
-Chcę żeby Carlisle obejrzał moją dłoń. Chyba trzeba ją nastawić.
W saloniku zapadła głucha cisza. Ciekawa byłam, kiedy Jacob wpadnie do kuchni. Uśmiechnęłam się złośliwie, wyobrażając sobie, jak nieswojo musi się czuć.
-Jak do tego doszło?- zapytał Edward wypranym z emocji głosem. Starał się nie wyciągać pochopnych wniosków.
-Uderzyłam Jacoba-wyjaśniłam.
-Ach, tak. No to dobrze.-Wydawał się być jeszcze bardziej zadowolony niż Charlie.- Szkoda tylko, że zrobiłaś przy tym sobie krzywdę.
-Szkoda tylko, że jemu nie zrobiłam przy tym krzywdy.
-Tym to ja już się zajmę- zaoferował się.
-Miałam nadzieję, że tak powiesz.
Zamilkł na chwilę.
-To do ciebie niepodobne-zauważyl ostrożnie.- Czym ci się naraził?
-Pocałował mnie!-pożaliłam się.
Silnik Volvo wyraźnie zwiększył obroty.
Z saloniku doszedł głos Charliego.
-Chyba powinieneś już sobie pójść.
-Zostanę jeszcze trochę, jeśli nie masz nic przeciwko.-Skoro ci śpieszno na cmentarz.
-Czy ten kundel jeszcze tam jest?-odezwał się wreszcie Edward.
-Tak.
-Już skręcam w waszą ulicę-oznajmił złowróżbnie.
Rozłączyłam się z uśmiechem. Jego auto było już za ojnem. Zahamował z piskiem opon. Ruszyłam w kierunku wyjścia.
[...]
Edward przemówił do niego tonem tak łagodnym i uprzejmym, że, paradoksalnie, wypowiedziane w ten sposób słowa zabrzmiały jeszcze groźniej:
-Nie zabiję cię teraz, tylko dlatego, że Bella wpadłaby w rozpacz.
-W rozpacz?-zdziwiłam się.
Zerknął na mnie z uśmiechem i pogłaskał mnie po policzku.
-Może nie dziś-powiedział-ale jutro rano...
Znów zwrócił się do Jacoba.
-Ale jeśli jeszcze raz kiedykolwiek dostarczysz ją do domu kontuzjowaną- i wszystko mi jedno, czyja to będzie wina: czy po prostu się potknie, czy spadnie na nią meteoryt- jeśli jeszcze raz przywieziesz ją w gorszym stanie niż ten, w jakim do ciebie pojechała, to przyżekam, że już następnego dnia będziesz biegał po lesie na trzech łapach. Rozumiesz mnie, kundlu?
Jacob wzniósł oczy ku niebu.
-Akurat tam jeszcze pojadę-mruknęłam.
-A jeśli jeszcze raz ją pocałujesz-ciągnął Edward- to, gdy tylko się o tym dowiem, złamie ci w jej imieniu szczękę.
-Co, jeśli sama będzie tego chciała?-spytał Jacob arogancko.
-Ha!-prychnęłam.
Edward miał już gotową odpowiedź:
-Jeśli zrobi to z własnej woli, nie będę miał prawa się wtrącać. Tylko jedna mała rada: zaczekaj, aż cię sama o to poprosi, bo z odczytywaniem mowy ciała nie jest chyba u ciebie najlepiej."

"-Czyżbyś się znowu potkneła, Bello?-spytał.
-Nie Emmett. Tym razem dałam wilkołakowi w twarz.
Na chwilę zbiłam go z pantałyku, ale zaraz wybuchnoł tubalnym śmiechem."

"- On jest dla ciebie jak narkotyk.- Nie wypominał mi tego, po prostu stwierdził fakt.- Widzę, że nie potrafisz już bez niego żyć. Już za późno. Związek ze mną byłby dla ciebie zdrowszy. Nie byłbym twoim narkotykiem, tylko twoim powietrzem, twoim słońcem.
Kącik moich ust wygiął się w smutnym półuśmiechu.
- Wiesz, że nawet kiedyś tak o tobie myślałam? Że jesteś miom słońcem, moim osobistym słońcem? Odganiałeś dla mnie chmury.
Westchnął.
- Z chmurami sobie radzę, ale nie mogę walczyć z zaćmieniem."

"-A niech cię, dziewczyno! Wpędzisz mnie do grobu!
[...]
-Jesteś niezniszczalny.
-Może i w to wierzyłem, ale później poznałem ciebie!"

"-Kiedy ktoś chce cię zabić, twoja odwaga nie zna granic, ale kiedy w grę wchodzi wyjście na parkiet...-Pokręcił głową.
Przełknęłam gośno ślinę. Brr. Taniec."

"- W twoim domu czai się wampir, a ty chcesz tam wracać? - warknął Jacob.
Obróciłam się w jego stronę, z niechęcią odrywając wzrok od limuzyny. Bałam się, że lada chwila auto rozpłynie się w powietrzu.
- Oczywiście - przytaknęłam ochoczo."

"To wszystko było bardzo dziwne. Chociaż obojgu nam groziło śmiertelne niebezpieczeństwo, czułam się świetnie. Nareszcie nie rozpadałam się na tysiące kawałeczków. Moje rany się zagoiły, moje organy wróciły na swoje miejsce. Płuca wypełniały się energicznie powietrzem przesyconym słodką wonią wampira. Serce pracowało jak oszalałe, pompując gorącą krew. Byłam wyleczona. Lepiej - przysięgłabym, że nigdy nic mi nie dolegało."

"Nie żyję, prawda? Utonęłam pod tym pioruńskim klifem.
A niech to szlag! Biedny Charlie! Jak on się po tym pozbiera?! "

"Najpierw spokój, teraz radość - w takich warunkach umieranie nie było takie złe."

"A mi powinno być przykro, że tobie nie jest przykro, ale też nie jest mi przykro"

"Kazałeś mi na siebie długo czekać' powiedziała.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, ze Alice znowu za mną stoi.
-A ty skłoniłeś się szarmancko jak na dżentelmena z południa przystało, i wybąkałeś: 'Przykro mi to słyszeć'
Parsknęła śmiechem.
Jasper posłał jej ciepły uśmiech.
-Podałaś mi rękę, a ja zamiast wietrzyć postęp, po prostu ją uścisnąłem. -Teraz uczynił to samo..- Po raz pierwszy od niemal stu lat do mojego serca zawitała nadzieja.
-A ja poczułam wielką ulgę.- wyznała Alice. - Bałam się, ze juz nigdy się nie zjawisz.
(...)
-Tak tak, a oni o mało nie umarli ze strachu- wtrącił Edward, zanim jego brat zaczął kolejne zdanie.- Sama pomyśl, Bello jak to wyglądało. Mnie i Emmeta nie ma akurat w domu, bo jesteśmy na polowaniu, a tu łąduje im się do domu dwójka obcych wampirów:facet cały poryty bitewnymi bliznami i jakis narwany chochlik, który zna imiona wszystkich domowników i wiele innych szczegółów i dopytuje się, który pokój może zając! Kiedy wróciłem wszystkie moje rzeczy były w garażu!
Alice wzruszyła ramionami.
-Z twojego pokoju był najładniejszy widok. "

"-...co powiesz na spotkanie z moją rodziną?
Przełknęłam głośno ślinę
- boisz się? - Spytał z nadzieją
-tak - przyznałam. Kłamstwo nie miałoby sensu - i tak odczytałby prawdę z moich oczu.
- nie martw się ze mną będziesz bezpieczna.
- nie boję się ich- wyjaśniłam- tylko tego, że nie przypadnę im do gustu(...)
- chcę mieć jasność. Zamartwiasz się nie, dlatego, że jedziesz do domu pełnego wampirów, tylko, dlatego, że mogą cię nie zaakceptować, tak?
- zgadza się.
- jesteś niesamowita."

"I nagle zanurzyliśmy się błogo w naszym małym, lecz doskonałym kawałku wieczności"

"Trafiłam do nieba - w samym środku piekła"

aneess

- A niech to dziewczyno! Wpędzisz mnie do grobu.
- Przecież jesteś niezniszczalny.
- Może i w to wierzyłem, ale potem spotkałem ciebie...

Powiedz mi z której jest to części bo znowu się pogubiłam i nie mogę tego odnaleźć w książce

bo ten tekst jest z zaćmienia jeśli dobrze kojarzę albo przed świtem ale nie4 bardzo jestem pewna

- Czyżbyś się znowu potknęła, Bello? - spytał.
Zmroziłam go wzrokiem.
- Nie, Emmett. Tym razem dałam wilkołakowi w twarz."

ocenił(a) film na 8
Alice86

pierwszy cytat jest ze Zmierzchu[1] a drugi z Zaćmienia[3] :)

Kala2153

qurcze mówisz ze 1 cytat jest z 1 hmm nio to musiałam go przeoczyć bo właśnie skończyłam ponownie czytać i musiałam go przeoczyć a można wiedzieć na której to jest stronie z góry dziękuje

ocenił(a) film na 8
Alice86

ja czytałam zmierzch w marcu i dokładnie nie pamiętam a ten cytat jest chyba jak Edward zabrał Belle na mecz baseball-u i wysiadając z samochodu on ją pocałował... ale nie jestem pewna, to jest tak na 75%

Str 375???????

Kala2153

Hmm,ja nie wiem,miałam te cytatty po prostu juz wczesniej zapisane,a teraz nie mam przy sobie książek,więc niestety nie umiem Ci odpowiedzieć....

Kala2153

dzięki Ci bardzo :) :):):):):):):)
(za krótki)

Kala2153

To jest na 300 stronie ale mimo wszystko dziękuje na naprowadzenie :)

ocenił(a) film na 8
Alice86

nmzc chyba muszę przeczytać jeszcze raz tę książkę:)

Alice86

A ja lubię ten fargment.
Pochodzi z e-booka czwartej części sagi.

JACOB...

Rosalie wstała i wybiegła z pokoju. Edward westchnął.
- Powiedziałbyś mi jeśliby coś zatruła, nie? – upewniłem się.
- Tak – obiecał.
Z jakiegoś powodu mu uwierzyłem.
Z kuchni dobiegły dziwne trzaski i zgrzyt metalu. Edward znów westchnął, ale też uśmiechnął się lekko.
Rosalie wróciła, zanim zdążyłem się nad tym zastanowić. Ze złośliwym uśmiechem na twarzy postawiła przede mną na podłodze srebrną miskę.
- Smacznego kundlu.
Kiedyś to pewnie była kuchenna miska do mieszania, ale wampirzyca powyginała ją tak, że wyglądała
prawie jak typowa psia micha. Byłem pod wrażeniem jej zdolności i dbałości o szczegóły. Na boku
schludnym pismem wydrapała nawet słowo Burek.
Jako że jedzenie w środku wyglądało nieźle: stek i pieczone ziemniaki, podziękowałem jej grzecznie.
Prychnęła w odpowiedzi.
- Ej, wiesz, jak nazywa się blondynka mająca mózg? – spytałem i nie czekając na odpowiedź, udzieliłem jej sam. – Golden retriver.
- Ten też już słyszałam – powiedziała. Uśmiech zszedł jej z twarzy.
- Będę próbował dalej – obiecałem i zająłem się jedzeniem.

efka84

Tak,świetne są te sceny kiedy Jacob i Rosalie się "kłócą"...
Ech,jak ja kocham Sagę Zmierzchu!
Za raz skończę czytać całą po raz drugi...

esme_

Ach,rozpływam się nad tą książką,uważam ,że jest najlepszą książką na świecie,a to dlatego,że oprócz fantastycznego nastroju itp.,itd.,mogę podczas czytania przenieść się w inny świat,dlatego tak kocham całą sagę,bo opowiada bardzo często to,co dokładnie przeżywam,czy przeżywałam,a oprócz tego widzę często wiele podobieństw,dzięki którym jeszcze bardziej ... kocham i rozumiem te książki...ech,może moja wypowiedź była nie zrozumiaął,bo nawet nie umiem opowiedzieć o uroku tych książek...ech...


Przesadziłam?

esme_

Nie tylko Ty jesteś pod wrażeniem tej książki :)
Na mnie działa podobnie też się mogę przenieś w zupełnie inny świat juz przeczytałam wszystkie części ale uwielbiam wracać do fragmentów które najbardziej zapadły mi w pamięć

Cały czas chodzi za mną ten fragment:

***ZMIERZCH***

- A to dopiero - mruknął Edward.
- Lew zakochał się w jagnięciu.
- Spuściłam wzrok, drżąc z ekscytacji na dźwięk tego najcudowniejszego ze słów
-Biedne głupie jagnię - westchnęłam
- Chory na umyśle lew masochista

albo :
- Chcę mieć jasność. Zamartwiasz się nie dlatego, że jedziemy do domu pełnego wampirów, tylko dlatego, ze mogą Cię nie zaakceptować, tak ?
- Zgadza się. - Nie dałam po sobie poznać, jak bardzo mnie zaskoczył, używając z taką swobodą unikanego do tej pory słowa.
- Pokręcił głową.
- Jesteś niesamowita.

Następny :

- Tęsknię za Tobą - wyszeptałam
- Wiem Bello, i dobrze rozumiem, co czujesz. Mam wrażenie, że zabrałaś ze sobą połowę mnie.
- To przyjedź po nią - podkusiłam go.
- Przyjadę, gdy tylko będę mógł. Ale najpierw muszę zadbać o Twoje bezpieczeństwo - powiedział tonem żołnierza walczącego o ojczyznę.
- Kocham Cię - przypomniałam mu.
- Czy wierzysz, że mimo wszystkich tych rzeczy, na które Cię naraziłem, tez Cię kocham ?
- Jasne, że wierzę.
- Wkrótce się zobaczymy.
- Będę czekać.

Kolejny :

- Igły wyjaśniłam. Nie miałam najmniejszej ochoty na nie patrzyć. Skupiłam wzrok na wyszczerbionym panelu sufitowym, mimo złamanych żeber usiłując oddychać głęboko.
- Boi się igieł - mruknął Edward pod nosem, kręcąc głową.
- Sadystyczny wampir, który chce ją zamęczyć na śmierć, prosi o spotkanie - nie ma sprawy, już leci, już jej nie ma. Ale gdy podłączyć ją do kroplówki ...

To Tyle jeśli chodzi o Zmierzch :)

***Księżyc w Nowiu***

- Rzucił mi karcące spojrzenie.
- Spróbuj już zasnąć,
- Nie, chcę jeszcze.
- Przeceniasz moją samokontrolę.
- Co jest dla Ciebie bardziej kuszące - spytałam odważnie - moja krew czy moje ciało ?
- Pół na pół - Uśmiechnął się wbrew sobie, ale zaraz na powrót spoważniał.
- Śpij, już śpij. Dość miałaś igrania z ogniem jak na jeden dzień.
Niech Ci będzie.

Albo :

- Żegnaj, kocham Cię - Gdybym mogła mówić, tak brzmiałyby moje ostatnie słowa

Albo :

- Przesunął opuszkami palców po moich skroniach.
- Wyglądasz na zmęczoną - stwierdził
- A ty na głodnego.
Oczy miał czarne jak dwa węgielki i sino podkrążone.
- Wzruszył ramionami.
- To nic takiego.
- Jesteś pewien ? Mogę usiąść za Alice.

Następny :

- Cholera jasna ! - jęknęłam ochryple. Zbyt długo nic nie piłam.
- Coś Cię boli, kochanie ?
Skrzywiłam się. Jeszcze bardziej go to zmartwiło.
- Nie żyję, prawda ? Utonęłam pod tym pieruńskim klifem.
A niech to szlag ! Biedny Charlie ! Jak on się po tym pozbiera ?!
Edward zacisnął usta.
- Uratowałaś się. Żyjesz.
- Tak ? To czemu nie mogę się obudzić ?
- Właśnie się obudziłaś, Bello.
Spojrzałam na niego z sarkazmem.
- Jasne. A Ty sobie tu siedzisz, jak gdyby nigdy nic. Ech ... Zaraz się obudzę i znowu będzie bolało ... Nie, nie obudzę się. Przecież nie żyję. Kurczę, to straszne. Biedny Charlie. I Renee i Jake ... Co ja narobiłam !
Pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Rozumiem, że możesz mylić mnie z kolejnym koszmarem - oświadczył Edward, uśmiechając się kwaśno - ale nie pojmuję, dlaczego uważasz, że zasługiwałabyś na to, żeby trafić do piekła.
Czyżbyś od mojego wyjazdu zabiła paru ludzi ?

Kolejny brzmi następująco :

- Ach ! Jesteś niemożliwa ! - Edward zaśmiał się krótko, sfrustrowany.
- Jak mam Ci to przekazać, żebyś i tym razem mi uwierzyła ?
Nie śpisz i nie umarłaś. Jestem przy Tobie. Kocham Cię. Słyszysz ?
Kocham Cię ! Zawsze Cię kochałem i zawsze będę Cię kochał. Odkąd Cię porzuciłem, nie było sekundy, żebym o Tobie nie myślał. To co powiedziałem w lesie, było świętokradztwem.

I kolejny jest taki :

- Jeśli nie masz nic przeciwko, wolałbym, żebyś się przede mną nie chowała. Dość się za Tobą stęskniłem. Mam do Ciebie jedno pytanie ...
- Tak ? - spytałam znużonym głosem.
- Powiedz mi, jakie jest Twoje największe marzenie ?
- Zostać wampirem i spędzić z Tobą wieczność.
Edward pokręcił głową, zniecierpliwiony.
- Nie, nie. Chodzi mi o coś, czego nie masz zaklepanego.
Nie byłam pewna, do czego zmierza, więc starannie przemyślałam swoją odpowiedź.
- Chciałabym ... żeby to nie Carlisle mnie zmienił. Żebyś zmienił mnie Ty.
Spodziewałam się jeszcze gwałtowniejszej reakcji niż w jadalni Cullenów, ale Edward nawet nie mrugnął. Wciąż coś kalkulował.
- A co byś za to dała ?
Nie wierzyłam własnym uszom !
- Wszystko - palnęłam bez namysłu.
Edward uśmiechnął się blado, a zaraz potem zacisnął usta.
- Pięć lat ?
Moją twarz wykrzywiły strach i rozżalenie.
- Powiedziałaś, że wszytko - przypomniał mi.
- Tak, ale ... wykorzystasz ten czas, żeby się z tego jakoś wykręcić. Muszę kuć żelazo, póki gorące. Poza tym, bycie człowiekiem jest niebezpieczne - przynajmniej dla mnie. Więc wszystko, tylko nie te pięć lat.
Edward uniósł do góry jedną brew.
- Trzy lata ?
- Nie ma mowy !
- Zależy Ci na tym czy nie ?
Zamyśliłam się. Tak, naprawdę o tym marzyłam. Tylko jak się skutecznie potargować ?
Postawiłam na niezdradzenie emocji.
- Pół roku ? - zaproponowałam
Mój ukochany wywrócił oczami.
- Chyba żartujesz.
- Jeden rok. Ale to moje ostatnie słowo.
- Zgódź się chociaż na dwa.
- Nigdy w życiu. Dziewiętnaście lat mogę skończyć, proszę bardzo, ale nie mam zamiaru zbliżyć się do dwudziestki. Chcę być wieczną nastolatką, tak jak Ty.

To chyba na tyle zaraz będę szukała ulubionych fragmentów z dwóch pozostałych części bo te które tutaj wymieniłam to tylko niektóre bo gdybym chciała wszystkie przepisać brakło by miejsca :) Dlatego więc pozostałe fragmenty napisze w kolejnej notce ;)

ocenił(a) film na 4
efka84

Moje ulubione:
-Bella- syknął.- Auć! Otwórz wreszcie to okno! Auć! Do jasne cholery!
Potrzebowała dwóch sekund, żeby dojść do siebie i móc ruszyć się z miejsca. Rzuciłam się wykonać to, o co mnie poproszono. Do pokoju wtargnęło chłodne powietrze. Wzrok przyzwyczajał mi się powoli do ciemności.
-Co ty robisz? - wykrztusiłam.
Jacob kołysał się uczepiony wierzchołka rosnącego przed domem świerku. Od pasa w górę był nagi. Pod jego ciężarem drzewo przechyliło się sprężyście, tak że chłopak wisiał jakiś metr od parapetu- i jakieś sześć czy siedem metrów nad ziemią. To gałązki z czubka świerku drapały o szybę i tynk.
-Usiłuję...- Zmienił pozycję, żeby nie stracić równowagi. - Usiłuję dotrzymać swojej obietnicy.
Potrząsnełam głową, żeby otrzeźwieć. To musiał być sen
-Kiedy to mi obiecałaś, ze popełnisz samobójstwo, rzucając się z naszego świerku?
Prychnął zniecierpliwiony.
Księżyc w Nowiu. Rozdział 12- Wizyta.

-Nienawidzę cię, Black.
-To dobrze. Zawsze to jakieś gorące uczucie.
-Ja ci dam gorące uczucie! Zamorduje cię w afekcie, ot co.
-Przestać. -powiedział z uśmiechem, przeciągając akcentowaną samogłoskę.- To musiało być lepsze od całowania się z kawałem granitu.
-W sztuce całowania nie dorastasz mu do pięt.
-Będziesz mi teraz takie wciskać.
-Wcale nie!
Posmutniał na chwilę, ale zaraz się rozchmurzył.
-Uparciuch z ciebie i tyle. Ja tam może nie mam z czym tego porównywać, ale bardzo, bardzo mi się podobało.
-A idź mi! -prychnęłam.
-Zobaczysz, przypomnisz sobie o mnie dziś w nocy. Pan wampir będzie sądził, że sobie smacznie śpisz, a ty będziesz zastanawiać się jakiego dokonać wyboru.
-Jeśli przypomnę sobie o tobie dziś w nocy, to tylko dlatego, że nawiedzi mnie w koszmarze!
Zaćmienie. Rozdział 15 Zakład

-Zamknij się mały! To, że jesteś tak zboczony, że wybrałeś sobie jednego z nich na idola, nie zmienia jeszcze przepisów prawa. To są nasi wrogowie. To nasze terytorium. Musimy ich wytrzebić. I mam gdzieś ile frajdy sprawiło ci wojowanie u boku Edwarda Cullena.
Przed Świtem. Rozdział 8

"Czemu sobie po prostu stamtąd nie poszedłem? No, tak. Bo jestem kretynem"

I absolutny numer jeden. Mój ukochany tekst, wypowiedziany przez
Jacoba.
Życie to jedno wielkie gówno, a potem się umiera. Ta. Chciało by się. xD.

Zaczytana_xD

Tak,też kocham te kawałki,a podoba mi się zwłaszcza to ostatnie xD
Ale,ach...to takie piękne książki

Zaczytana_xD

***ZAĆMIENIE***

- Nie martw się, już niedługo wrócę, żebyś za bardzo się nie stęskniła. Zaopiekuj się moim sercem - zostawiłem je przy Tobie

Albo :

- Cześć Jake, to ja.
Alice przyglądała mi się przez chwilę nieprzeniknionym wzrokiem, po czym poszła usiąść na kanapie pomiędzy Rosalie a Esme.
- Cześć, Bella. Coś nie tak ?
Miał niesamowity instynkt.
- Mam złą wiadomość. Z soboty nici.
W słuchawce na moment zapadła cisza.
- Cholerna pijawka ! - zaklął Jacob. Myślałem, że wyjeżdża na ten weekend. I co wykombinował, żebyś tylko nie mogła się ruszyć bez niego z domu ? Zamknął Cię w swojej trumnie ?
Zachichotałam
- To wcale nie jest zabawne.
- Śmieję się tylko dlatego, że prawie trafiłeś - powiedziałam.

I kolejny :

- Obiecałeś mi coś gorszego od ataku stada grizzly, a fundujesz mi takie powitanie ? Powinienem częściej doprowadzać Cię do białej gorączki.
- Daj mi minutkę, to się rozkręcę - zaproponowałam, znowu go całując
- Dam Ci tyle tyle czasu, ile tylko zażądasz.
Wplótł mi palce we włosy.
Mój oddech tracił stopniowo zdrowy rytm.
- Może rano coś wymyślę.
- Może być rano.
Pocałował mnie w czoło.
- Tak się cieszę, że wróciłeś.
- Uwielbiam do Ciebie wracać.
- Uwielbiam Cię witać.

Następny :

Uśmiechnął się.
- No to cześć. Miło było Cię zobaczyć.
- Idziesz sobie ?
- Pijawka już czeka. Słyszę, jak kręci się wokoło domu.
- Ach, tak.
(...)
- Tak to ja. - Zaśmiał się, przytulając mnie do siebie. - Czy to próba odwrócenia mojej uwagi ? Prawie Ci się udało.
- Nie, nie kłóciliśmy się. Prawie wcale. A dlaczego pytasz ?
- Zaciekawiło mnie tylko, z jakiego powodu dźgnęłaś do nożem. Ale jak dla zabawy, to nie ma sprawy.
Wskazał na leżące na blacie zakrwawione narzędzie.
- Cholera. A taka byłam zadowolona, że wszystko sprzątnęłam.
Wyrwałam się z jego objęć, żeby umyć nóż tym samym środkiem, którym zdezynfekowałam podłogę.
- To nie ja go dźgnęłam - wyjaśniłam. - Sam się niechcący skaleczył. Pomagał mi wycierać naczynia
Edward zachichotał.
- Jaka szkoda.
- Zachowuj się - ostrzegłam go.

kolejny :

W Końcu zostawił mnie w spokoju.
- Skończyłeś już ? - spytałam obojętnym tonem.
- Tak - powiedział z lubością.
Przymknął oczy. Wyglądał na rozmarzonego.
Tak mnie to rozgniewało, że zebrałam wszystkie siły i zamachnęłam się potężnie, uderzyłam go w twarz.
Rozległo się głośne chrupnięcie.
- Auć ! Au ! - wrzasnęłam.
Zgięta z bólu wpół, zaczęłam skakać na jednej nodze, przyciskając prawą dłoń do piersi. Coś mi w niej pękło, czułam to.
Jacob był w szoku.
- Nic Ci nie jest ?
- Wszystko mi jest, chamie jeden ! Złamałeś mi jakąś kość w dłoni !
- Bella, to Ty sama ją sobie złamałaś. A teraz przestań tańczyć i pozwól mi ją zbadać.
- Łapy przy sobie ! Wracam do domu !
- Odwiozę Cię - powiedział spokojnie
Nawet nie pocierał sobie podbródka, jak na filmach. Byłam żałosna.
- Dzięki - warknęłam. - Wolę pójść pieszo.
(...)
- Nienawidzę Cię, Black.
- To dobrze. Zawsze to jakieś gorące uczucie.
- Ja Ci dam gorące uczucie ! Zamorduję Cię w afekcie, ot co !
- Przestań - powiedział z uśmiechem, przeciągając akcentowaną samogłoskę. - To musiało być lepsze od całowania się z kawałem granitu.
- W sztuce całowania nie dorastasz mu do pięt.
- Będziesz mi teraz takie wciskać.
- Wcale nie !
Posmutniał na chwilę, ale zaraz się rozchmurzył.
- Uparciuch z Ciebie i tyle. Ja tam może nie mam z czym tego porównywać, ale bardzo, bardzo mi się podobało.
- A idź mi - prychnęłam.
(...)
Jacob zachichotał
- Uderzyła mnie.
Charlie też zachichotał. Zazgrzytałam zębami. Trzymając tackę zdrową ręką, uderzyłam nią kant zlewu, żeby kostki się z niej wysypały, a potem zebrałam je w leżącą na blacie ściereczkę.
- Czemu Cię uderzyła ?
- Bo ją pocałowałem - wyznał Jacob śmiało.
- Punkt dla Ciebie - pogratulował mu Charlie.
Z ręką owiniętą ściereczką wybrałam numer komórki Edwarda
- Bella ? - Odebrał po pierwszym sygnale. W jego głosie słychać było nie tyle ulgę, co ogromną radość. W tle mruczał silnik volvo - świetnie, był już w samochodzie. Zostawiłaś telefon ... Czy Jacob Cię odwiózł ?
- Tak, jestem już w domu. Przyjedziesz po mnie ?
- Będę za kilka minut. Czy coś się stało ?
- Chcę, żeby Carlisle obejrzał moja dłoń. Chyba trzeba ja nastawić.
W saloniku zapadła cisza. Ciekawa byłam, kiedy Jacob wpadnie do kuchni. Uśmiechnęłam się złośliwie, wyobrażając sobie, jak nieswojo musi się czuć.
- Jak do tego doszło ? -zapytał Edward wypranym z emocji głosem. Starał się chyba nie wyciągać pochopnych wniosków.
- Uderzyłam Jacoba - wyjasniłam
- Ach, tak. No to dobrze. - Wydawał się być jeszcze bardziej zadowolony niż Charlie. - Szkoda tylko, że zrobiłaś przy tym sobie krzywdę.
- Szkoda tylko, że jemu nie zrobiłam przy tym krzywdy.
Tym to już ja się zajmę - zaoferował się.
- Miałam nadzieję, że tak powiesz.
Zamilkł na chwilę.
- To do Ciebie nie podobne - zauważył ostrożnie. - Czym Ci się naraził ?
- Pocałował mnie ! - pożaliłam się.
Silnik volvo wyraźnie zwiększył obroty.
Z saloniku doszedł głos Charliego:
- Chyba powinieneś już sobie pójść.
- Zostanę jeszcze trochę, jeśli nie masz nic przeciwko.
- Skoro Ci spieszno na cmentarz.
- Czy ten kundel jeszcze tam jest ? - odezwał się wreszcie Edward.
- Tak.
- Już skręcam w waszą ulicę - oznajmił złowróżbnie.
Rozłączyłam się z uśmiechem. Jego auto słychać już było za oknem. Zahamował z piskiem opon. Ruszyłam w kierunku wejścia.
- Jak tam ręka - spytał Charlie, kiedy go mijałam.
Wyglądał na podenerwowanego. Jacob siedział koło iego na kanapie, zupełnie rozluźniony.
Uniosłam kompres, żeby ją odsłonić.
- Puchnie - oświadczyłam.
- Może powinnaś ograniczyć się do ludzi Twojego wzrostu - zasugerował ojciec.
- Może.
Otworzyłam drzwi. Edward stał już na ganku.
- Pokaż no mi ją - poprosił.
(...)
- Nie zabiję Cię teraz tylko dlatego, że Bella wpadłaby w rozpacz.
- W rozpacz ? - zdziwiłam się.
Zerknął na mnie z uśmiechem i pogłaskał mnie po policzku.
- Może nie dziś - powiedział - ale jutro rano ...
Znów zwrócił się do Jacoba
- Ale jeśli jeszcze kiedykolwiek dostarczysz ja do domu kontuzjowaną - i wszystko mi jedno, czyja to będzie wina: czy po prostu się potknie, czy spadnie na nią meteoryt - jeśli jeszcze raz przywieziesz ją w gorszym stanie niż ten, w jakim do Ciebie pojechała, to przyrzekam, że następnego dnia będziesz biegał po lesie na trzech łapach. Rozumiesz mnie, kundlu ?
Jacob wzniósł oczy ku niebu.
- Akurat tam jeszcze kiedyś pójdę - mruknełam.
- A jeśli jeszcze raz ją pocałujesz - ciągnął Edward - to,gdy tylko się o tym dowiem, złamię Ci w jej imieniu szczękę.
- Co jeśli sama będzie tego chciała ? - spytał Jacob arogancko.
- Ha !- prychnełam.
Edward miał już gotową odpowiedź:
- Jeśli zrobi to z własnej woli, nie będę miał prawa się wtrącać.
Tylko jedna mała rada: zaczekaj, aż Cię sama o to poprosi, bo z odczytywaniem mowy ciała nie jest chyba u Ciebie najlepiej.
Jacob uśmiechnął się triumfalnie.
- Marzenia ściętej głowy ! - zawołałam
- Oj,marzy chłopak, marzy potwierdził Edward, kręcąc głową.

(Trochę długi ten fragment ale co tam :))

Kolejne :

- Czyżbyś się znowu potknęła, Bello ? - spytał
Zmroziłam go wzrokiem.
- Nie, Emmett. Tym razem dałam wilkołakowi w twarz.

Albo :

Machnął na Alice. Mój niepokój się wzmógł.
- Wiem, że się o nią boisz - wyjaśnił mi, kiedy wybiegła na ring w radosnych pląsach. - Chcę Ci zademonstrować, że przejmujesz się zupełnie niepotrzebnie.
Znów się przyczaił niczym tygrys przed skokiem. Chociaż wiedziałam, że nigdy by jej nie skrzywdził, trudno mi było przyglądać się temu spokojnie.
Alice stała nieruchomo, uśmiechając się do siebie. W porównaniu z Emmetem była taka drobna, że zająwszy jego miejsce, wydawała się być lalką.
Jasper ruszył w jej kierunku rozluźnionym krokiem.
Nagle dał susa i zniknął. Jeszcze e tej samej sekundzie pojawił się z drugiej strony Alice. Dałabym głowę, że nawet nie drgnęła.
Obróciwszy się na pięcie, Jasper ponowił atak, ale i tym razem wylądował w kuckach za dziewczyną. Nie zmieniła pozycji nadal się uśmiechała, zamknęła tylko oczy.
Postanowiłam przyglądać się jej uważniej.
Przy trzeciej próbie odkryłam, że jednak się porusza, ale umykało mi to wcześniej, bo zbytnio rozpraszały mnie manewry Jaspera. Zrobiła kroczek do przodu i Jasper przemknął tam, gdzie ona przed chwilą stała. Kolejny kroczek, a dłonie Jaspera zacisnęły się w powietrzu zamiast na jej talii.
Zaczęła ruszać się coraz szybciej. Już nie walczyli ze sobą, a tańczyli. Ona robiła ekwilibrystyczne uniki, wirując wokół własnej osi - on obskakiwał ją, sięgając ku niej zwinnie, ale nie był w stanie jej dotknąć. Odnosiło się wrażenie, że to celowy efekt, że wszystko przećwiczyli. W końcu Alice wybuchnęła śmiechem.
Nie wiedzieć kiedy, znalazła się na plecach Jasper, z wargami przytkniętymi do jego szyi.
- Mam Cię ! - zawołała i pocałowała go w obnażone miejsce.
Rozbawiony, pokręcił głową.
- Ach, Ty moja bestyjko.

Następny :

- Co Tylko chcesz.
Puścił mnie i ześlizgnął się z łóżka. Zrzedła mi mina.
- Co tylko chcesz, byle nie to !
Puścił mój protest mimo uszu, za to wziął mnie za rękę i też zmusił do zejścia na podłogę. Kiedy stanęliśmy naprzeciwko siebie, z powagą położył mi dłonie na ramionach.
- Chcę, żeby 2wszystko było jak należy. Proszę, błagam, nie zapomnij, że się już zgodziłaś, więc teraz niczego nie popsuj. To dla mnie bardzo ważne.
- Nie, tylko nie to - jęknęłam, widząc, że przyklęka.
- Bądź grzeczna - rozkazał.
Wzięłam głęboki oddech.
- Izabello Swan ?
Spojrzał na mnie spoza zasłony swoich nienaturalnie długich rzęs. Jego oczy przepełniała czułość, ale jednocześnie udawało mu się świdrować mnie wzrokiem.
- Przyrzekam kochać Cię cała wieczność - każdego dnia wieczności z osobna. Czy wyjdziesz za mnie ?
Chciałam mu powiedzieć wiele rzeczy, z których część nie byłaby wcale miła, a inne z kolei zawierałyby tyle przesłodzonych wyrażeń, że pewnie samego Edwarda zaskoczyłabym swoim romantyzmem. Żeby się nie skompromitować w żaden z tych dwóch sposobów, szepnęłam:
- Tak.
- Dziękuję - odpowiedział prosto.

Kolejny brzmi tak :

Nie było sensu protestować. Nie miałam już ochoty protestować. Był taki ciepły ! Otoczył mnie ściśle ramionami i przytulił do swojej nagiej piersi. Bijącemu od niego gorącu nie można było się oprzeć, jak powietrzu po przebywaniu zbyt długo pod wodą.
Wzdrygnął się, kiedy przywarłam do niego zziębniętymi dłońmi.
- Boże, Bella, jesteś jak lodówka - pożalił się.
- P-p-przepraszam
- Spróbuj się rozluźnić - doradził mi, czując że znowu mam atak drgawek. - Rozgrzejesz się w okamgnieniu. Oczywiście najlepiej byłoby, gdybyś wyskoczyła z ciuchów.
Edward warknął.
- To potwierdzone naukowo - zaczął się bronić Jacob. - Jedna z podstawowych zasad survivalu.
- P-p-przestań, Jake - powiedziałam zagniewanym tonem, chociaż moje ciało nie miało zamiaru choćby spróbować się od niego oderwać. - K-k-komplet palców u stóp n-n-nie jest n-n0niezbędny do życia.
- Pijawką się nie przejmuj - oświadczył z uśmiechem. - Jest tylko zazdrosny.
- Oczywiście, że jestem zazdrosny. - Głos Edwarda, na powrót aksamitny i opanowany, był jak melodyjny pomruk w ciemnościach. - Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo chciałbym móc Cię zastąpić przy jej boku, kundlu.
- Czasem ma się to szczęście - skomentował Jacob, ale zaraz dodał rozżalonym tonem: - Przynajmniej masz tę świadomość, że wolałaby tu Ciebie.
- Co prawda, to prawda - przyznał Edward.
Kiedy się tak przekomarzali, moje dreszcze słabły, aż stały się zupełnie znośne.
- No - ucieszył się Jacob. - I co, lepiej ?
- Lepiej - potwierdziłam, tym razem już się nie jąkając.
- Wargi masz wciąż sine - zauważył. - Może też Ci je rozgrzać ? Tylko powiedz.
Edward westchnął ciężko.
- Zachowuj się - mruknęłam do Jacoba, przyciskając twarz do jego barku. Wzdrygnął się znowu, bo czoło także miałam zimne.
Uśmiechnęłam się, zadowolona, że odpłaciłam mu pięknym za nadobne.
(...)
- Błagam ! - syknął Edward znienacka. - Daruj sobie !
- Co ? - spytał Jacob szeptem, zdziwiony.
- Może byś tak chociaż spróbował kontrolować swoje myśli, co ?
Był naprawdę rozgniewany.
- Nikt Ci nie każe ich podsłuchiwać - burknął mój przyjaciel, ale wyraźnie się zawstydził. - Wynocha z mojej głowy.
- Wierz mi, chciałbym się wyłączyć, ale nawet nie wiesz, jak głośno wykrzykujesz te swoje fantazje.
- Postaram się myśleć ciszej - obiecał Jacob z przekąsem.
Zamilkli obaj.
- Tak - odpowiedział mu Edward na pomyślane jedynie pytanie. Jeszcze bardziej ściszył głos. - O to też jestem zazdrosny.
(...)
- No to dobranoc - powiedział Edward. - Ciesz się chwilą.
Na kilka minut minut zapadła cisza. Wicher postanowił nie zmienić jednak namiotu w naleśnik i powoli dawał za wygraną.
Edward cicho jęknął.
- To tylko taki zwrot. Nie traktuj tego dosłownie.
- Przepraszam - szepnął Jacob. - Ale wyjść byś mógł - zapewnić nam odrobinę prywatności.
- Jacob, czy mam pomóc Ci zasnąć ? - zaoferował Edward.
- Spróbować zawsze warto - mruknął mój przyjaciel, niezrażony. - Ciekawe, kto by wtedy wyszedł ?
- Te, wilk, nie podjudzaj mnie. Moja cierpliwość kiedyś się skończy.
Jacob zdusił w sobie wybuch śmiechu.
- Wolałbym się teraz nie ruszać, jeśli nie masz nic przeciwko.

Kolejny:

Jacob,
Wysyłając Ci to, łamię dane jej słowo. Bała się, że Cię zrani, i nie chciała, żebyś czuł się do czegokolwiek zobowiązany. Wiem jednak, że gdybym był na Twoim miejscu, wolałbym mieć wybór.
Obiecuję, że będę się nią opiekował. Dziękuję Ci - za nią - za wszystko.
Edward

***Przed Świtem***

A teraz czas na fragmenty z ostatniej części i tu się robią schody ponieważ prawie cała książkę musiałabym przepisać bo prawie cała mi się podobała ale spróbuję tylko część fragmentów przepisać.

A więc zaczynam :

- Nie niszczysz mi życia, wręcz przeciwnie - nie mogłabym żyć bez Ciebie. A teraz dość już tego. Przestań jęczeć albo zadzwonię po Twoich braci. Chyba przydałby Ci się jednak ten wieczór kawalerski.
- Przepraszam. Jęczę, mówisz ? To wszystko te nerwy.
- A może to Ty masz pietra ?
- Skąd. Czekałem sto lat na to, żeby się z panią ożenić, panno Swan. Nie mogę się już doczekać ... - przerwał w pół słowa. - Na miłość boską!
- Co się dzieje ?
Zazgrzytał zębami.
- Nie musisz dzwonić po moich braci. Najwyraźniej sami z siebie nie pozwolą mi się wymigać.
Na sekundę przycisnęłam go mocniej do siebie, ale zaraz zwolniłam uścisk. W starciu z Emmettem nie miałam szans.
- Baw się dobrze.
Nagle od strony okna doszedł moich uszu niezwykle przykry dźwięk - ktoś celowo drapał szybę swoimi twardymi jak stal paznokciami. Wzdrygnęłam się i przebiegły mnie ciarki.
- Jeśli nie puścisz Edwarda - zasyczał złowrogo niewidoczny nadal Emmett - to sami po niego przyjdziemy !
- Idź, już idź - zaśmiałam się - zanim zburzą mi dom.
Edward wywrócił oczami, ale jednym ruchem zerwał się z łóżka, a drugim włożył na siebie koszulę. Pochylił się nade mną i pocałował w czoło.
- Śpij, skarbie. Przed Tobą wielki dzień.
- Wielkie dzięki ! Jak będę o tym myśleć, na pewno się rozluźnię.
- Do zobaczenia przed ołtarzem.
- Rozpoznasz mnie po białej sukni.
Byłam z siebie dumna, bo powiedziałam to wręcz z beztroską w głosie.
Zaśmiał się.
- Bardzo przekonywające - stwierdził.

Oczywiście wszystkie teksty z wyspy Esme mi się podobały tyle że ich nie będę przepisywała. A więc idę dalej ... :)

Zaburczało mi w brzuchu. Niestety, tyle osób w pokoju miało nienaturalnie wyczulony słuch, że nie mogło to przejść niezauważone.
- Rosalie, może byś tak skoczyła do kuchni przynieść Jacobowi coś do jedzenia ? - zaproponowała Alice. Nie było jej widać, bo siedziała cichutko za kanapą.
Lodowata Barbie z niedowierzaniem w oczach zapatrzyła się w punkt, z którego dochodził głos Alice.
- Dzięki, Alice, ale nie mam ochoty zjeść czegoś, do czego Blondie przed sekunda napluła. Mój organizm nie zareagowałby chyba dobrze na wampirzy jad.
- Ależ Rosalie nigdy nie zawstydziłaby Esme, okazując taki brak szacunku wobec podstawowych zasad gościnności.
- Oczywiście, że nie - zagruchała słodko wampirzyca i wyszła szybko do kuchni. Ton jej głosu był wybitnie fałszywy i nie zamierzałem dać mu się zwieść.
Edward westchnął.
- Powiesz, mi jeśli zatruje to jedzenie, prawda? - spytałem go.
- Tak - przyrzekł.
Z jakichś powodów mu uwierzyłem.
Z kuchni dobiegło przeraźliwe walenie, a potem - co było jeszcze dziwniejsze - seria zgrzytów. Edward znowu westchnął, ale teraz wyglądał przy tym na nieco rozbawionego. Zanim zdążyłem się nad tym zastanowić, wróciła Rosalie i na ziemie koło mnie postawiła srebrną miskę.
- Smacznego,kundlu.
Musiała być to wcześniej zwykła duża miska na sałatę, ale blondyna wygięła jej krawędź na zewnątrz w taki sposób, że naczynie przypominało teraz kształtem miskę dla psa. Byłem pod wrażeniem, z jaką szybkością stworzyła swoje dzieło. I z jaką precyzją.
Zadbała o wszystkie szczegóły: z boku wydrapała paznokciem napis "Azor".
Miała piękny charakter pisma.
Zawartość miski wyglądała bardzo zachęcająco - prawdziwy stek, wielki pieczony ziemniak i dodatki - więc powiedziałem:
- Dzięki, Blondie
Sarknęła
- Hej, wiesz, co to jest, ma jasne włosy i mózg ? - Dokończyłem,nie czekając na jej odpowiedź: - Golden retriver.
Przestała się uśmiechać.
- Ten też już słyszałam - odparła.
- Będę próbował dalej - obiecałem i zabrałem się do jedzenia.

Następny :

Przycisnęłam Edwardowi policzek do umięśnionej piersi.
Nagle drgnął i przeniósłszy ciężar ciała na drugą nogę, wyplątał się delikatnie, acz stanowczo z moich objęć.Zdezorientowana podniosłam głowę. Przestraszyłam się, że juz mnie nie chce.
- Auć. Ehm, Bello ... Uważaj, to boli.
Gdy tylko dotarło do mnie, o co mu chodzi, jak najprędzej się od niego oderwałam i schowałam obie ręce za plecami.
Byłam za silna !
- Oj - bąknęłam.
Posłał mi czarujący uśmiech, że gdyby moje serce jeszcze biło, na pewno by się zatrzymało.
- Nie wpadaj w panikę, kochanie - powiedział, przesuwając mi palcami po wargach, rozchylonych ze strachu. - Po prostu tymczasowo jesteś ode mnie silniejsza.

Kolejny :

- Zgadłam, prawda ?
Cofnął się z rękami podniesionymi do góry, starając przemówić mi do rozumu.
- Dobrze wiesz, że nad tym się nie panuje.
- Ty zapchlony kundlu ! Jak mogłeś ! Moje dziecko !
- Nie chciałem ! To nie było specjalnie !
- Jeden jedyny raz miałam ją na rękach, a Tobie już się wydaje, że możesz ją sobie zaklepać, podpierając się jakimiś bzdurnymi wilczymi czarami-marami ? Renesmee jest moja !
- Możemy się podzielić - zasugerował błagalnym tonem, przemierzając tyłem trawnik.
- Ha, ha, wygrałem - usłyszałam za sobą Emmetta.
Maleńka część mojej świadomości zainteresowała się, kto też załozył się z nim, że postąpię inaczej, ale nie miałam zamiaru sie nad tym głowić. Za bardzo byłam rozwścieczona.
- Jak śmiałeś wpoić sobie moją córkę ?! Zupełnie Ci odbiło ?!
- Nie miałem nad tym kontroli ! - upierał się, zbliżając się do linii lasu.
(...)
- Wiesz, że nie myślę o niej w ten sposób ! Sądzisz, że gdyby tak było, Edward trzymałby mnie jeszcze przy życiu ? Czy to ąż tak bardzo się różni od tego, czego Ty dla niej chcesz ?
Zabrakło mi słów, więc po prostu na niego warknęłam.
- Jest niesamowita, prawda ? - dobiegł mnie komentarz Edwarda.
- Ani razu się na niego nie zamierzyła - przytknął mu ogłupiały Carlisle.
- Niech Ci będzie, tym razem Ty wygrałeś - przyznał z niechęcią Emmett.
- Trzymaj się od niej z daleka ! - nakazałam Jacobowi.
- Nie potrafię !
- To się naucz. I zacznij naukę już teraz !

Kolejny to :

Też się uśmiechnęłam. Tak dobrze mnie znał.
- To do dzieła - zakomenderowała Alice. - Bello, daj Ness ... Renesmee Rosalie.
- Gdzie zwykle sypia ?
Wzruszyła ramionami.
- Na rękach u Rosalie. Albo Jacoba. Albo Esme. Tak to, widzisz, wygląda. Jeszcze nigdy w jej życiu nikt jej nie odłożył. Będzie najbardziej rozpieszczonym półwampirzątkiem na świecie.
Edward parsknął śmiechem, a Rosalie fachowym ruchem przejęła ode mnie małą.
- Będzie też najmniej rozpieszczonym półwampirzątkiem na świecie - zauważyła, uśmiechając się do mnie szeroko. - To właśnie jest piękne w byciu jedyną w swoim rodzaju.

...

- Renesmee, zaraz pojawi się tu pewien bardzo szczególny pan, który jedzie tu specjalnie po to, żeby spotkać się z Tobą i Twoją mamą.
Mówił do niej takim tonem, jakby był przekonany, że rozumie każde jego słowo. Czy naprawdę była taka mądra ? Cóż, z pewnością patrzyła na niego w skupieniu i nie odwracała wzroku.
- Ale ten pan nie jest taki jak my, ani nawet taki jak Jakob.
Musimy obchodzić się z nim bardzo ostrożnie. Nie powinnaś na przykład pokazywać mu różnych rzeczy, tak jak pokazujesz je nam.
Dotknęła jego twarzy.
- Właśnie - powiedział. Pamiętaj, nie rób tego. I uważaj, bo będzie bardzo smakowicie pachniał, ale nie będziesz mogła go gryźć, zrozumiano ? Skóra tego pana nie gio się tak szybko jak Jacoba.
- Czy ona wie, co do niej mówisz ? - szepnęłam.
- Oczywiście, że ona wie. Będziesz uważać, prawda, Renesmee ?
Pomożesz nam ?
Dziewczynka ponownie dotknęła jego policzka.
- Nie, Jacoba wolno Ci gryźć. Nie mam nic przeciwko
Jacob się zaśmiał.

No to chyba na tyle jak sobie coś jeszcze przypomnę na pewno napiszę :)
Trochę tego dużo jak pisałam to wydawało się że jets tego nie wiele he he :)



Alice86

" Nadala opatulona kocem, podciągnęłam się niezgrabnie do pozycji siedzącej.
- Jasper , jak tak właściwe wyglądają wieczory kawalerskie wampirów? Nie zabieracie go przecież do klubu ze striptizem, prawda?
- tylko nic jej nie mów!- warknął z dołu Emmett."


"Przed zdejmowaniem podwiązki , zsunęłam ja dyskretnie niemal do łydki, ale kiedy Edward usunął ja jak należało , zębami i tak spłonęłam rumieńcem , a Emmett i Jasper mieli ubaw po pachy."


"- Oczywiście że jestem zazdrosny . - Głos Edwarda na powrót aksamitny i opanowany, był jak melodyjny pomruk w ciemnościach. - Nawet sobie nie wyobrażasz , jak bardzo chciałbym móc cię zastąpić przy jej boku, kundlu.
- Czasem ma się to szczęście- skomentował Jacob, ale zaraz dodał rozżalonym tonem: - przynajmniej masz te świadomość , ze wolałaby tu ciebie.
- Co prawda to prawda- przyznał Edward."


" Grymas na jej twarzy nie zniknął.
- CO? - mruknęłam.
- A jak bardzo mnie kochasz?
- Co za głupie pytanie?
Spojrzała na mnie błagalnie. Trzęsły jej się kąciki ust. Na widok takiej miny nie sposób było pozostać obojętnym.
-Proszę, proszę, proszę, proszę - wyszeptała.- Jeśli na prawdę mnie kochasz... pozwól mi zorganizować swój ślub i wesele.
- Alice! Jak możesz! -zerwałam się na równe nogi.- Nie zgadzam się! nie ma mowy..."


jest jeszcze wiele cytatów i momentów z książki które uwielbiam ale musiałabym prawie cała książkę zacytować :)

atlanta206

Nie tylko ty ja już swoją litanie napisałam ale trochę uboga ponieważ nie są to wszystkie które napisałam ale juz nie miałam siły ich przepisywać z książki :)

Jestem taka zadowolona bo na którejś ze stron odnalazłam informację że zaćmienie ma byś w kinach 30 czerwca 2010 roku juz sie nie mogę doczekać.
A za nim to nastąpi będę czekała na księżyc w nowiu :)

ocenił(a) film na 8
Alice86

ja jak byłam w kinie i zobaczyłam zwiastun Zmierzchu to stwierdziłam " co za debilstwo" i nawet nie poszłam na ten film a póżniej żałowałam. Obiecałam sobie że na Księżyc w nowiu pójdę choćby nie wiem co:):):)

ocenił(a) film na 10
Kala2153

mi najbardziej się podoba początek 4 rozdziału "Księżyc w Nowiu"

"Czas przemija nawet wtedy, kiedy wydaje się to niemożliwe. Nawet wtedy, kiedy rytmiczne drganie wskazówki sekundowej zegara wywołuje pulsujący ból. Czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija. Nawet mnie to dotyczy."

jest tego o wiele więcej ale to akurat utkwiło mi w pamięci. nie wspominając o słynnym Lwie i Jagnięciu:D

AA_M

nooo.... ten powyższy jest świetny..;]

wogóle te wstęy do książek albo do kolejnych rozdziałów sapoprostu wstaniałe..;]

pozdrawiam!;)

aneess

Jeden z wielu których mi zapadło mi w pamięci to np :
Bella
-"Przecież ja mam tylko 18 lat!"
Edward
-"A ja prawie 110. Pora się ustatkować" :)

Fabienne

Hehe...<3
Ja i tak najbardziej lubię teksty Emetta o życiu seksualnym Belli i Edwarda ;)

blue_paradise_angel

"skoro i tak skończę w piekle to mogę po drodze zaszaleć' z której częsci(i na ktorej str) jest ten cytat ? bo nie kojażę

Mariebell

kojarzę*

użytkownik usunięty
Mariebell

"Zmierzch", kiedy pierwszy raz usiedli ze sobą na stołówce. U mnie na stronie siedemdziesiątej szóstej.
Ja lubię jeszcze ten z prologu Księgi Jacoba:
"Life sucks. And then - you die.
Yeah. I should be so lucky."

ocenił(a) film na 10
aneess

Nie żyję, prawda ? Utonęłam pod tym pieruńskim klifem.

Sonia85

Bernee ten tez strasznie lubie i ten ktory podala kolezanka nizej.
W sumie to chyba tylko te bo sa takie....inne(nie miłosne, nie przesiakniete slodycza) wiekszosc tych cytatów jest wrecz typowa dla malych ksiezniczek marzacych o ksieciu z bajki heh

Mariebell

(...)

W odpowiedzi położył mi dłonie na policzkach i pomyślałam, że zamierza mnie odepchnąć.

Jak bardzo się myliłam!

Nie tylko zaczął mnie całować, ale jaeszcze zapomniał przy tym o delikatności, czuć było za to w jego ruchach konflikt wewnętrzny i desperacje. Zacisnęłam ramiona wokoło jego szyi. Skórę miałam tak nagrzaną, że jego ciało wydało mi się w dotyku chłodniejsze niż kiedykolwiek. Zadrżałam, ale nie bynajmniej nie z zimna.

Nie przerywał-to ja oderwałam się piersza, żeby zaczerpnąć powietrza. Nawet wtedy nie oderwał jednak warg od mojej skóry, tylko przesunął je niżej. Zwycięstwo bylo słodkie i uderzyło mi do głowy niczym szampan. Nabrałam nagle pewności siebie. Nie musiałam się już zbierać na odwagę-robiłam po prostu to, co chciałam. Kiedy zebrałam się ponownie do rozpinania guzików jego koszuli, ręce nie zatrzęsły mi się ani razu. Tym razem mnie nie powstrzymał i już po chwili krążyłam dłońmi po jego lodowatym torsie. Był taki piękny... Jak on to określił? To wręcz nie do zniesienia, powiedział. Tak, jego uroda była wręcz nie do zniesienia.

Odszukałam znowu jego usta-wpiły się zaraz w moje z niesłabnącym entuzjazmem. Jedną ręką nadal otulał mi twarz, a drugą przytrzymywał mnie w talii, żebym nie oddaliła się od niego ani na milimetr. Utrudniło mi to nieco sięgnięcie do guzików mojej bluzki, ale tylko utrudniło, a nie uniemożliwiło...

Na moich nadgarstkach zacisnęły się zimne kajdany, po czym pociągnęły mi ręce ponad głowę, która znienacka znalazła sie na poduszce.

...

KristenStewart

"Jacob, ty najnormalniej w świecie cuchniesz!"
ha ha ha

ocenił(a) film na 10
aurora_laura19

Ten tekst był mocny. No jak czytałam "Przed świtem" i jak przeczytałam ten tekst Bells do Jacoba to myślałam, że padnę ze śmiechu :D

ocenił(a) film na 7
_Anusia_

nudzi wam się?? Po co piszecie te cytaty??? Przecież każdy czytał książki i zna cytaty.