Twilight:
Całkiem niezły i daje mu wysoką ocenę.
Na plus przemawia fakt, że w filmie kryje się jakaś tajemnica, którą powoli odkrywa
główna bohaterka - i jest to niewątpliwie najciekawszy aspekt pierwszej części sagi.
Gra aktorska, moim zdaniem, nie jest na tak żenującym poziomie jak twierdzą fani Sagi,
młodzi aktorzy całkiem nieźle radzą sobie przed kamerą.
Bella mnie przekonała, wszak to nie jest zwykła nastolatka tylko dziewczyna z
problemami emocjonalnymi, nie mogła zostać zagrana w inny sposób.
Postaci poboczne również dały rade, zarówno bohaterowie drugoplanowi jak i wilkołaki.
Rodzina Cullenów wypadła bardzo przekonująco i pewnie każda fanka chciałaby zostać
zaadoptowana ;)
New Moon:
Genialny początek filmu (scena z "babcią"). New Moon miał w sobie coś co mogło widza
trzymać przed ekranem: scena z urodzin Belli, scena z Laurentem, Alice, wilki, gonitwy z
Victorią oraz ogromny plus: Volturi. Gra aktorska wciąż trzyma poziom pierwszej części.
Niestety, od chwili odejścia Edwarda film ma wiele dłużyzn, niektóre sceny przeciągają
się w nieskończoność i zmuszają człowieka do wypicia kolejnej kawy. Ja niestety, po raz
pierwszy film oglądałem na "Nocy Wampirów" w kinie i momentami ledwie się
trzymałem.
Ocena niższa niż Twilight, jednak film zachęcił mnie do obejrzenia Eclipse.
Eclipse:
Początek filmu zrobiony w sposób typowo horrorowy, co rzecz jasna jest ogromnym
plusem.
Później dopiero zaczynają się schody.
Horrorowiec nie powinien brać się za kręcenie filmu o miłości, bo wyszedł on kiepsko.
Zresztą gdyby sceny akcji zostały nakręcone dobrze, to nigdy nie spisałbym tego filmu na
straty, niestety sceny walk były tak samo nużące jak cała reszta.
Victoria z agresywnej wampirzycy stała się jakąś parodią złej postaci, a wiele scen akcji
wywoływało śmiech.
Aktorzy - Bella, Edward, Jacob i cała reszta wydają się być już zmęczeni całym
medialnym szumem co wyraźnie widać w ich grze aktorskiej.
Film oceniam bardzo nisko... i oby następne części nie miały tendencji spadkowej.