Ludzi którzy nie przeczytali książek-sagi można potraktować ulgowo,ale Ci co ją przeczytali i obejrzeli film powinni się leciutko zastanowić nad tym co wypisują.
Trzymajmy się tematu,piszemy tu o filmie,a więc...
Przeczytałam sage,obejrzałam filmy,a że jestem romantyczką,wiem jakie
odruchy,uczycia kierowały gł.bohaterką.
Jej "uczuciowy" problem polageł na tym że Jacob był przyjacielem,tak naprawde oprócz niego nie miała nikogo przy sobie,gdy Edward ja zostawił,tyle żeeee...jacob jeszcze na początku nie wiedział o wampirach itd.i zakochał się w zwykłej dziewczynie.
Aleee...wiemy ze Bella kocha Edwarda,nawet jesli ja porzucił(dla jej dobra jak myślał),wiec bella chciala jacoba tylko jako przyjaciela,alee oczywiscie wiemy ze gdy miala tylko jego jako osobe ja wspierajaca cos rodzilo sie z tej przyjazni i bella powoli przestala miec nadzieje ze edward wroci do niej.Punktem zwrotnym bylo rzucenie sie z klifu,pojawienie sie Alice,Belli serce malo sie nie rozerwalo na pol,bo znow zakwitla nadzieja ze edawrd wrocil.
Jednakże "Zaćmienie" ma już nieco inny wątek,ta cześć jest bardziejjj...groźna jeśli można tak ją nazwać(walki,niebezpieczeństwo itd.).Jednak fakt że bella pocałowała jacoba...to dość problematyczne,poniewaz on jest jej dobrym przyjacielem,ona nie chce go stracic,ale przyjazn jacobowi nie wystarcza wiec sprytnie zagral na jej uczuciach bo chcial zeby go pocalowala(co tez zrobila)--o co w tym chodzilo dowiecie sie gdy przeczytacie fragment z ksiazki. Jednak Edwarda kochała jako mężczyzne,Jacoba jako przyjaciela któremu nie pozwoliłaby zginąć. W te wątki trzeba się mocniej wczuć,dla osób które tylko rajcują filmy o wampirach to nie miejsce na wypowiedzi(chodzi o tą problematyke uczuć itd.)ponieważ żeby móc naprawde ocenić książki,filmy trzeba mieć coś z romantyka,ponieważ tacy ludzie zrozumieją wątek miłosny,jego problem,problem uczuć bohaterów i to z czym oni się muszą zmagać,jakie były ich zamierzenia itd.
Podziekował:)
Z trudem i niechęcią przeczytałam twoją wypowiedź ,ale zgadzam się z nią . Zmierzch to nie tylko rajcujący film o wampirach ,ale też opowieś o uczuciach i o 2 różnych miłościach . MIłości do przyjaciela i do Mężczyzny .
A propos wolę książkę :)
No ja czytałam i książki i oglądałam film, i nie uważam by to nawet można było nazwać romansem. Te serie to niestety największa grafomania jaką miałam okazję czytać, nic powalającego, a nawet mogłabym rzec, że istotnie od czytania tego czegoś można odstać "zaćmienia". Jacob zapowiadał się na naprawdę spoko postać, z fajnego wyluzowanego nastolatka stał zaczął w 3ciej części rzucać teksty jakie gwałciciel by mógł tylko zapodać "I tak będziesz moja" , "Wolę byś zginęła niż żebyś była z nimi", "Ja wiem, że ty mnie kochasz i sama też dobrze o tym wiesz" tylko chory zboczeniec może takie rzeczy mówić. Drugim failem jest Edward za to że jest taki idealny tak idealny, że się niedobrze robi od czytania synonimów na temat jak boski Edzio jest. Nie ma idealnych ludzi, a kreacja takowych w książkach jest uznana za fundamentalny błąd i edytorzy nie powinni tego przepuścić - dlaczego? Bo postać jest absolutnie płytka. Facet nic sobą nie reprezentuje, żył sobie te 108 lat przez które absolutnie nic nie zdziałał, (" ...wesołe jest życie prawiczka?") Tak naprawdę jedyne co autorka chciała nam przekazać przez tą książkę jest to jaki Edward jest piękny- a nie jaki jest mądry, czy elokwentny czy coś. To że ukończył wiele razy szkołę nie znaczy że jest mądre, jego zachowanie poza tym można nazwać jakkolwiek byle nie mądre. I znowu boski Edzio raczej też jest chorym prześladowcą niż idealnym kochankiem. To nie jest romantyczne jak obcy facet ogląda w nocy jak śpisz, próbuje wymuszać na tobie pewne rzeczy (żeby się z kolegami nie spotykała - w domyśle Jacob i reszta), gada by sie do niego nie zbliżać a sam się do własnego zakazu nie stosuje (bardzo intęligętne nie powiem) , ponadto znowu - co w Edwardzie - poza jego boskim wyglądem - jest takiego pociągającego? Ja tak szczerze wolałabym się od takich ludzi trzymać z dala, już nie wspominając, że facet to poniekąd martwy jest, martwy, zimny, "marmurowy", jak dla mnie nie brzmi to podniecająco pod względem fizycznym.
No i trzecia potworna postać- chyba najpotworniejsza - Bella. kwintesencja Mary Sue, wszyscy ją kochają, chociaż niczym nie zasłużyła na takową uwagę, bo jak sama twierdzi "nie jest niczym nadzwyczajnym" no i mało tego zamiast docenić ciepłe powitanie, to traktuje ludzi okropnie łagodnie mówiąc, dla niej wszyscy są płytcy, prócz "wesołej drużyny Cullenów". I jej uwaga przez całą serię dotyczy tylko wampirów. Wykorzystuję przyjaciela by zaspokoić smutki po boskim Edziu, bawi się oboma facetami i jeszcze ten tekst "Kocham Edwarda bardziej" ... seryjnie Jacob dawno powinien dać sobie spokój z tą psychopatką, która nie wyobraża sobie życia bez faceta.
Ta seria przekazuje naprawdę irytujące, niepokojące i przede wszystkim bardzo negatywne 'morały'. Ale jak widać o tym można pisać bardzo długo. Spoony gadał o tym przez 60 + 45 minut, (eclipse + new moon) a według mnie dalej nie wyczerpał tematu.
Zgadzam się z Tobą... Przyznam, że na początku wydawało mi się, że "Zmierzch" jest cudowny, Edward jest idealny itp. Nawet kupiłam wszystkie książki (co było najgłupszym pomysłem na wydanie pieniędzy w moim życiu, a miałam ich nie mało). Całe szczęście przeszło mi już z tym i książki z filmami wylądowały na dnie szafy. Bez przesady, ale pani Meyer nie wysiliła się pisząc tą książkę... Chociaż jakby się tak zastanowić i przymrużyć oko na jej brak talentu to może.... Niee nadal wydaje mi się to beznadziejne. Przyznam, że nie mam nic do Pattinsona, ale Edward to już przesada... Niby jest taki idealny a przecież ma "zryty" charakter... Która dziewczyna chciałaby żeby jej chłopak ograniczał jej życie towarzyskie? Żeby nie pozwalał jej się spotykać z przyjaciółmi? I do tego był strasznie uparty... Myślał, że wszystko wie najlepiej.
A wracając do sagi "Zmierzch" to zauważyliście, że nikt z tych "dobrych" nie zginał? Wg mnie ktoś powinien... byłoby trochę ciekawiej a tak to wszystko skończyło się happy endem. Nudy.... Nie mówię, że powinni od razu wybić całą rodzinę Cullenów, ale żeby chociaż (SPOILER) przy spotkaniu Cullenów z Volturi w "Przed świtem", albo walki z nowonarodzonymi w "zaćmieniu" do czegoś doszło np. śmierć Alice czy Emmenta
Nie wydaje mi się, żeby "zmierzch" był tylko dla romantycznych osób... Moja kuzynka w ogóle nie przypomina romantyczki i uwielbia tą sagę, a ja jestem romantyczka od urodzenia i jakoś nie za bardzo za nią przepadam...
No pewnie, że Cullenowie nie mogli umrzeć, to by oznaczało cierpienie, rozterki, - rozwój emocjonalny- o zgrozo!
4ta część była seryjnie najgorsza, pokazała, że można osiągnąć bardzo wiele robią absolutnie nic. Bella zyskała nieśmiertelne życie, wygląd młodej bogini, o dziwo - jako nowo narodzona nie rzuca się do gardła ludziom, ma super moce, i córeczkę - chodzącą abominację która nawet według kanonu książki nie powinna istnieć, z którą nie ma żadnych problemów bo wszystko doskonale wie, i też ma super moce, czyli jest oczywiście lepsza niż przeciętne niemowlę. Co tam dusza, skoro wygląda jak Afrodyta? Może żyć wiecznie i kochać się z Edwardem od rana do nocy bez przerwy, po co jej studia skoro Cullenowi są bogaci! Żeby chociaż wniknęła jedna straszliwa konsekwencja jej wyboru! Jedna! Żeby było coś czego Bella mogłaby żałować. Ale Bella nie zastanawiała się długo by wywalić jej normalne życie za drzwi i oddać się zimnemu ponad stu letniemu prawiczkowi, który błyszczy się w słońcu, żeby ta seria się zakończyła że Bella na końcu żałowała romansu z Edziem, że przejrzała na oczy, zobaczyła co utraciła - wtedy ta seria zyskała by moje uznanie, bo by pokazała, że młodzieńcze pożądania kończą się tragicznie - jak Romeo i Julia.
Jeszcze raz okropność, ja naprawdę dawałam serii szansę, naprawdę, byłam bardzo sceptyczna w Stosunku do Pottera i okazało się, że to naprawdę bardzo fajna, pomysłowa i konsekwentna seria, sądziłam że i Twilight mnie czymś zaskoczy - i w sumie zaskoczył, bo nie dowierzałam własnym oczom, jak jakikolwiek wydawca mógł wydać taką szmirę.