Lubię czasem oglądnąć "gumę do żucia dla oczu" w stylu w stylu Pozdrowienia z Paryża, czy
Mission impossible 2 lub 3 (bo jedynka De Palmy to jednak inna bajka - pastisz fimów
szpiegowskich, nawiązanie do kultowego serialu, fajne kreacje aktorskie - Voigt, Reno). Salt
to jednak straszna kaszanka - film jest po prostu beznadziejnie głupi - intryga rodem z
Austina Powersa, sceny akcji - do zaakceptowania jedynie w wykonaniu Batmana lub
Spidermana (w konwecji komiks-superbohaterowie można przymknąć oko na
nieprawdopodobieństwa scenariusza). Sceny walki wręcz po prostu śmieszą do łez - twórcy
filmu lekceważą podstawowe prawa fizyki - kobietka ważąca tak "na oko" 50-60 kg,
filigranowej budowy ciała "napierdala" i rzuca po ścianach 100 kg bysiorami, z których
większość to przeszkoleni w samoobronie agenci CIA/FBI lub pracownicy ochrony moszący
w dodatku kamizelki kuloodporne.
ale jak tu sie cieszyc filmem? mozna sie tylko pukac w czolo i zastanawiac jak ta dzielna salt to wszystko zrobila. film da sie obejrzec, ale wiekszosc ludzi nie toleruje takich glupot i bledow w scenariuszu. moze ty nie masz duzych wymagan, ale ten film mial byc dobry, a jest cienki. Bylbym w stanie zrozumiec te cale akcjie salt gdyby ktos inny zagral ta glowna role. Np. Matt Damon, albo nawet taki steven seagal, bo po nich wiadomo czego sie spodziewac.
Czyli to aktor wam nie pasuje a nie sam scenariusz? Wiem że krytykiem filmowym nie jestem i wymagająca również, dla mnie film musi mieć to coś, i Salt to miał.
gdyby aktor byl inny ( jakis tam twardziel z kina akcji pokroju stallona ) to te wszystkie sceny akcji jakos by wygladaly. oczywiscie nie mowiac o scenariuszu, ktory pozostalby glupi bez wzgledu na odtworce glownej roli.
Można wyłączyć umysł na fabułę, która rzeczywiście jest nielogiczna. Można patrzeć z przyjemnością na pościgi, strzelaniny, wybuchy, można przełknąć skoki z ciężarówek i inne wyczyny, ale Angelina (a nadmieniam, że lubię Angelinę) wygląda jakby miała zaraz pęknąć i połamać się na kawałki. Przełknęłabym, że miota 100 kg spec-oficerami etc, nawet, że strzela z biodra minigunem, nie zastanawiałabym się nad tym (vide chociażby akcje z Tomb Raidera), gdyby nie fakt, że Angelina gra i wygląda na kompletnie wyczerpaną fizycznie i psychicznie. Pal licho, czy to anoreksja, czy nie, nie jestem jej lekarzem, ale po prostu sprawiała wrażenie tak wyssanej ze wszelkiej siły życiowej (i w taki sposób grała), że nie dawało się zapomnieć o nierealności tych scen. Filmu nie oceniam, bo nie obejrzałam do końca - jest zbyt głupi, żeby go strawić (niestety, mam problemy nawet ze strawieniem filmów, które z założenia mają być głupie).
No i znowu woda na młyn dla twórcy tematu i będzie w nieskończoność podbijał temat :P
Owszem bo The Expendables to świetne kino sensacyjne w stylu lat 80 - tych, w którym zagrało mnóstwo aktorów będących niegdyś ikonami tego typu produkcji filmowych. Ponadto bardzo odpowiadało mi poczucie humoru w filmie i lekki dystans aktorów do granych przez siebie postaci. Podobnie jak w przypadku Lost boys 3 doszedł tu na pewno sentyment i deja vu z czasów mojej młodości. (dlaczego tak nie inaczej oceniłem LB3 napisałem w poście dotyczącym tego filmu). Krytykiem nie jestem ale mądrzejsi ode mnie - redakcja filmu również dała The Expendables mocną ósemkę. Co do poprawności języka - no cóż nikt nie jest doskonały, nie sądzisz chyba że żeby napisać jakiś post będę ślęczał nad słownikem poprawnej polszczyzny....????
Generalnie film TYLKO dla miłośników kina akcji. I to takich, którzy - jak wspominają inni - lubują się również w mocno naciąganych scenariuszach.
Trzeba przyznać to, że film jednak trzyma w napięciu. Akcja dzieje się szybko, nie ma jakiegoś gadania, czy wyjaśniania o co chodzi. A to, że bohaterka czasem sobie nagle pofruwa albo zabije 3 osiłków otwierając drzwi przywołuje mi na myśl takie kino jak "Terminator".
Film przynajmniej nie próbuje być śmieszny, albo wprowadzać wątków romantycznych itd. więc oceniam go dość wysoko w "jego kategorii". Notę trzeba ująć za przesadzone motywy z przedzieraniem się przez ochronę właśnie i inne wymagające znacznego przymknięcia oka...
W skrócie: wielkie naparzanie przez prawie cały film i to na wiele zaskakujących sposobów. 8/10
Terminator miał sens! Android może więcej niż panna Salt (czy jakakolwiek inna panna), ma serwomotory, które pomagają mu wyważać nie drzwi, a ścianę z futryny! ;D Plus biorąc pod uwagę rozwój technologiczny (na przykład - japoński robociki) zaistnienie takiego terminatora (zwłaszcza T-800) ma więcej hipotetycznego sensu niż wytrzymałość+10 i K+18 do siły u wiotkiej Salt. Terminator to kvlt! ;D
Sorry, ale ja dałem SALT 10 i bardzo się mi podobał. Co ma niby dziś lepszą fabułę? Inne filmy akcji, które kończą się happy endem? A może romantyczne komedie typu "Dorwać byłą"? Mi się zdaje, że wy krytykujecie te filmy, bo krytyka brzmi mądrzej do pochwały. Ja idąc do kina(TAK! Do kina 2 razy, a nie oglądałem jakąś wersję w nie wiadomo jak marnej jakości) mogę powiedzieć, że od samego początku muzyka była genialna. Mina Olbrychskiego na dużym ekranie wymiata, naprawdę, faktycznie miałem wrażenie, że jest mu wszystko obojętne(bo Orlov miał już to wszystko gdzieś) i MA RAKA(o tym wielu zapomina i mówi, że staro wygląda). Co do scen akcji to zapominacie, że tutaj bohaterką jest EVELYN SALT, a nie ANGELINA JOLIE! Co ma Jolie do Salt? Wy tak piszecie, jakby Jolie na serio miała być agentką CIA, żeby tu zagrać. I kolejna sprawa: nie wiem w której scenie ona rozwala po kilkanaście napakowanych goryli. Najwięcej było trzech na raz. I nie liczę tu agentów KA, którzy byli nawaleni tak, że wstać na nogi nie potrafili, bo tu ich granatem rozwaliła. Może i to było śmieszne, że nic się jej nie stało od grantów, ale bez przesady, to film, a nie ma filmu, gdzie nie ma ani jednego absurdu, chyba że jakieś głupie dramaty, czy coś... jednak nie wiem czy filmy akcji byłyby filmami akcji, gdyby bohaterka miała co chwilę dostać w ryj i siedzieć w więzieniu przez 1,5 godziny. A kolejna sprawa co do realistyki jest taka, że w życiu sporo sytuacji widziałem, które na filmie też bym nazwał abstrakcyjnymi. Np. koleżance ojciec przejechał niechący samochodem po stopach i nic jej nie było... Tutaj pisalibyście: "Głupi! Normalnie by miała nogi połamane!"... Albo mój kumpel np. na wuefie robiąc przeskok przez płotek zrobił coś, co trudno mi opisać, ale wyglądało to jak jakiś efekt specjalny, odbiłsię kilk razy od ziemi i normalnie wstałi nic mu nie było...
No, le parkour to też taki efekt specjalny, ale ćwicząc ciało intensywnie przez długi czas można być równie efektywnym, co efektownym.
Mówię za siebie, moją opinię - kobieta tej postury, takiej masy (mięśniowej) nie dałaby rady trzem byczkom jednocześnie. Ale nie o to chodzi, bo to film. Chodzi przy tym o to, że sama aktorka, grając Salt, była tak pozbawiona energii, że przy posturze, jaką prezentowała zupełnie nie przekonywała mnie jako kung fu tygrysica. Ale pół biedy z tym.
Chodzi o to, by się fabuła kupy trzymała. Nie twierdzę, że film poziomem sensowności scenariusza bardzo odbiega (na swoją niekorzyść) od poziomu innych filmów. Został jednak zrobiony w taki sposób, napisany w taki sposób, że to razi, bardziej niż zwykle.
Twoje prawo ale myślę że powinieneś zachować trochę obiektywizmu - 10 jest raczej przeznaczona dla filmów które albo wnoszą coś nowego, albo wywołują jakiś skrajne wzruszenie/emocje, albo po prostu subiektywnie szczególnie przypadły do gustu danemu widzowi i koniecznie chciałby pokazać ten film znajomym (dla mnie nie spełnia tych kryteriów). Gdybym chciał podejść do Salt emocjonalnie pewnie dałbym 1 ale dałem 3, bo kompletnym dnem nie był (tyle to dostał ode mnie nowy Janosik i film z 2009 r z Christianem Slaterem i Cubą Gooding Jr - tytułu nie pomnę - trzeba by rzucić okiem na filmografię obu aktorów) i zawierał kilka fajnych scen.
No tak, ale widzisz, fabuła takiego Avatara byłą wg mnie kompletnie... dziecinna? Miłość między dwojgiem z różnych obozów wywołuje wojnę i dobrzy wygrywają, a jak czytam: "mega film! odjechana fabuła!" to mnie coś bierze. Avatar był genialny od strony technicznej, jednak uważam, że gdyby powstał dokładnie taki sam film w reżyserii Noyce'a, to byłby tak zjechany jak teraz Salt.
Nie uważam żeby w Avatarze fabuła była jakaś specjalnie wysublimowana - była dość prosta - podobnie jak w Star Wars (które były kultowym filmem mojego pokolenia) - mówiła o pewnych podstawowych wartościach i nie doszukiwałbym się w filmie jakiegoś przeintelektualizowanego przesłania ani hołdu proekologicznego. Film świetnie się oglądało a to dzięki temu że był zrobiony od początku do końca pod technologię 3d i oszałamiający wizualnie - przyciągnął mnóstwo ludzi do kin - co mnie strasznie cieszy, bo dziś w dobie internetu - gdy każdy może sobie ściągnąć przyzwoitej jakości kopię dowolnego filmu znacznie mniej ludzi PRZEŻYWA film w kinie. Mam więc pobożne życzenie aby dla obecnych dzieci/młodzieży Avatar był takim samym magicznym przeżyciem jak dla mnie (jako wówczas 7 czy 8 latka) wielokrotne seanse Gwiezdnych wojen, Alien, Indiana Jones czy ET.
No tak, ale Avatar to sf, a jednak te filmy powinny mieć przynajmniej trochę bardziej rozbudowaną fabułę, jak Incepcja mogłoby być. Szczerze to Avatar za 2gim razem był nudny, a Salt mi się podobał za drugim razem. Aha! Zarówno na Avatarze jak i SALT dwa razy bylem w kinie,nie była to kopia z sieci.
A mi ten podobał się pod następującymi względami:
*Angelina Jolie
*dwóch rodaków w filmie: Olbrychski i Krupa
*lubię filmy które trzymają w napięciu, a takim jest Salt dlatego że oglądając go, nie wiedziałem co za chwilę się stanie. a Przyznacie chyba że większość produkcji tak ma.
*fajne sceny akcji
PS a jeśli chodzi o "kobitkę 50 60 kg" to z całym szacunkiem ale gówno wiesz. Siła ciosu nie tylko zależy od wagi tego, kto go wyprowadza. w rzeczywistości 50-60 kg kobitka może rzucić 100 kg facetem i to bez problemu. No może nie bez treningu. Ale przecież Ev była agentką CIA od kilkunastu lat.
Popieram wypowiedź ppatroll
Ja idąc do kina i dając te 15 zł za bilet, idę obejrzeć film, dobrze się przy tym bawiąc i miło spedzając czas w towarzystwie mojej M, a nie z myślą "a co mi tam, wydam kolejne 15 złotych i będe wypatrywał błędów w filmie, jutro tez tu przyjdę bo za pierwszym razem wszystkich nie wyłapię"
głupie? nie wydaje mi się. Wasze wypowiedzi świadczą o tym że tak właśnie oglądacie filmy.
50 kg kobitka to może rzucać 100 kg facetem (zresztą również wyszkolonym) w filmie pt Matrix, podobnie 10 letnia dziewczynka może wyrżnąć w pień tłum morderców w filmie pt Kick Ass - ale konwencję tych filmów kupuję, podobnie jak zapodane "z jajem" wyszyny Toma Cruisa w Wybuchowej parze, czy Jamesa Bonda granego przez Rogera Moora - wyczynów Salt w wersji "śmiertelnie poważnie" nie kupię bo są po prostu głupie...Dobre sensacje noszące znamiona prawdopodobieństwa to Zabójcze Bronie, Die hardy (1-3, bo 4 to porażka), Ostatni skaut, Ronin, Gorączka, spora część filmów z Sylwkiem i Arnim, czy niedawno nakręcona Uprowadzona z Liamem Nissonem. To faktycznie jest świetne kino akcji któremu Salt może buty czyścić.
PS. Nigdy nie analizowałem filmów "klatka po klatce/ujęcie po ujęciu" - zawsze odbieram kino emocjonalnie i albo film wciągnie do swego świata i pozwoli przez chwilę zapomnieć o "bożym świecie" albo nie. Od większości ostatnio kręconych filmów akcji lub s/f często wolę gry komputerowe bo ich jakość i fabuła niestety niewiele od siebie odbiegają poziomem, a gry są przynajmniej interaktywne.
A w ogóle oglądając Salt to cały czas myślałem że postać grana przez Lieva Schreibera za chwilę uśmiechnie się szyderczo pokazując swoje siekacze, po czym rozszarpie kogos pazurami (chodzi mi tutaj o postać którą grał w Genezie Wolverinie) :D
Film też ma wg mnie przesłanie, które pokazuje, że dziś nikomu nie można już ufać. Co dziwne, dzień po premierze tego filmu sam się o tym przekonałem. Film jest dobry i faktycznie Evelyn jako agentka CIA przeszła masę szkoleń i zna pewnie wiele sztuk walki, a jak widziałem kung-fu w szkole, to tam dziewczyny rzucały facetami jak lalkami... to wyglądało aż śmiesznie, ale za pomocą odpowiedniej techniki się da. Poza tym taki strażnik musiał być w szkoku, jak nagle zza drzwi wyskoczyła mu jakaś laska i uderzyła jego kumpla łokciem w twarz...
A ja pozostanę przy swoim - fizyka ma swoje prawa - mój 6 letni syn mnie nie powali - nawet kopem w jaja, choćby przez dwa lata uczył go sam ś.p. Bruce Lee - no chyba że będzie miał w rączce civiliana (zainteresowanym proponuję wpisać w google lub youtube: spyderco civilian - mam i faktycznie za jednym pociągnięciem można przepołowić 6 butelek z wodą mineralną bez większego wysiłku) i podejdzie z zaskoczenia - wtedy nawet Fedor Emelianienko jest z nim bez szans...
dokładnie... 6 letnie dziecko nawet może nie jest dużo lżejsze od Jolie( :D ), ale jednak nie ma takiej sprawności. Tzn. dzieci są sprawne, bo mają mniejsze kości, więc łatwiej im zrobić przewrót itp., jednak w walce to raczej dorośli mają większą szansę.
Nie widzieliście co mój syn robi z innymi dziećmi...Ale zmieniam temat - posłuchajcie sobie zespołu Volbeat - wpiszcie na youtube, ściągnijcie z filestube a potem kupcie oryginalne płytki - naprawdę warto - zespolik z Danii - jak dla mnie objawienie - w Polsce niestety kompletny brak promocji - lepiej sprzedać Dodę lub jakś inną Lady Gagę. Chłopcy wymiatają - połączenie metalu z rockiem lat 60 -tych, county, bluesem, Elvisem Presleyem... Brzmi nieprawdopodobnie ale tak właśnie jest. (na co dzień jestem starym metalem i wolę raczej ciężkie brzmienia od Metallici i Slayera poczynając, na nowe gatunki raczej jestem mało otwarty, ale ten zespół mnie powalił) Pozdrawiam.
Nie no to juz przesada,zaraz zaczniesz reklamować,dżemy,powidła i wszystko co popadnie :P
A tak na poważnie - Kino to fajna rzecz - lubię dobre i genialne filmy - Ty chybaq też, lubię dobrą muzykę i chyba nie warto się kłócić, zwałaszcza na temacie takiej kupy jak Salt....
jeśli muzyka w SALT była zła to sorry, ale oznacza to, że na film poszedłeś z nastawieniem: "będzie gówno" i w każdej scenie doszukiwałeś się błędu. Wiem, że masz na myśli inną muzykę, niż filmową, ale mogłeś już wspomnieć o tej genialnej z salt, skoro mówisz, że to gówno. Zresztą kompozytro ten sam co od Mrocznego rycerza i wielu hitów, więc jak mogła być zła muzyka?
Przepraszam ale na muzykę w Salt nawet nie zwróciłem uwagi, oczywiście miałem na myśli muzykę w ogólę a nie filmową - z fimowej utkwiła mi w głowie ta z Cinema paradiso, Ojca chrzestnego, Misji, Łowcy androidów, Star Wars, Indiany Jonesa, Brave heart, Gladiatora, Zapachu kobiety, Requiem dla snu, Życie jest piękne, czy też składanki/soundtracki z Cobry, Over the top, Lost boys, To właśnie miłość , Moulin rouge czy Forresta gumpa.
Sory ale gdzie ty tam widziałeś Krupę i którą bo ja nie widziałem.A co do filmu to się zgadzam z tymi co mówią że to tylko film i nie ma być realistyczny a jak chcecie coś realistycznego to obejrzyjcie jakiś dokument o szpiegach,bo na pewno każdy agent jakiejkolwiek agencji wywiadowczej się śmieje do rozpuku z takich filmów nawet tych najlepszych które My uważamy za bardzo realistyczne.
Nie zauważyłem że Krupa to facet bo myślałem o Joannie albo jej siostrze Marcie,na marginesie równie pięknej ;-)
Nie chodzi mi o 100% realizm - tego nie musi być i nie powinno w komediach sensacyjnych czy pastiszach filmów akcji (np. Machette) - ale o jego namiastkę - niestety konieczną aby widz oglądający film sensaacyjny/szpiegowski mógł się wczuć w losy bohatera - patrz Lethal Weapon 1,2,4 (3 niestety nie) Die Hard 1-3, Last boy scout, Kiss of the dragon, Leon, Nikita, Taken, Expendables.....
Moją ulubioną bajkką/baśnią pozostaje Hobbit lub Władca pierścieni a nie Salt....
Hehe piotrus znowu nie mógł wytrzymać i coś maznął(nie na temat) w swoim temacie by go podbić :D
zgadzam sie z zalozycielem tematu, ten film to fatalne kino akcji z prze och*jalym scenariuszem, w efekcie nie da sie na to patrzec, .. jeden z najgorszych i najglupszych filmow dekady, obok Transformers ofkors, ...
Transformers nadawał się przynajmniej do włączenia synkowi, który kolekcjonuje roboty/samochodziki. Owszem głupie jak but ale w przyjętej przez filmik konwencji nikt nie będzie doszukiwał sie znamion realizmu.
Nazwa mi sie podoba a i owszem - co ciekawe jak wpiszesz w google "straszliwy stolec" od razu pojawia sie odnośnik do tej strony...
Wujek gogiel lubi straszliwe kupy.
Ogólnie film to faktycznie konkretny barbarzyn, turczyn czy inne określenie stolca. Z ciekawości dla naszego Daniela się za to zabrałem. Jak zabiła naszego ruska wyłączyłem ta szmirę.
To nawet nie jest stolec. Ten film jest jak reklama biegunki, takze w calej rozciaglosci +1