Nie wiem dlaczego ale film zrobił na mnie przeciętne wrażenie. Jakby zbyt ostentacyjny. Czułem jakby cały czas twórcy filmu grali uczuciami widza i w każdym momencie wkładali mu do głowy co ma czuć nie pozostawiając kwestii do przemyślenia. Chyba za dużo Herzoga oglądałem żeby spore wrażenie zrobił na mnie ten wymuszony dramatyzm. Nie powiem że nie poruszała mnie historia głównego bohatera i jego córki ale do napisów końcowych miałem jakieś nieokreślone wrażenie że film choć przyzwoity jest strasznie mało wiarygodny. Poczynając od poczęcia córki głównego bohatera. Wydaje mi się wątpliwe i strasznie naciągane to że Sam mógłby uprawić seks z tą kobietą. Na poziomie umysłowym Sama nie dorósł on jeszcze do pokwitania. Swoją drogą dla zainteresowanych polecam książkę Kwiaty dla Algernona bo właśnie tam problem upośledzenia umysłowego został przedstawiony w bardziej (jakby to napisać) przemyślany sposób.