Sam

I Am Sam
2001
7,8 89 tys. ocen
7,8 10 1 88985
7,1 18 krytyków
Sam
powrót do forum filmu Sam

Ten film jest... bardzo dobry. Jest w nim wszystko to co być powinno: dramat życiowy
(tu:choroba), miłość (rodzicielska), i ten "lukier", który wszyscy tak bojkotują. Osobiście
nie wiem dlaczego. Bo co ma za zadanie film: albo wzruszyć - pobudzić w widzu emocje,
pozwolić coś czuć, oczyścić umysł (co ma swoje korzenie aż w tragedii antycznej -
katharsis (łac. oczyszczenie), albo dać powód do myślenia, zaskoczyć oryginalnością
mimo intertekstualności bądź faktów historycznych, które zawiera, albo, najnormalniej w
życiu, rozbawić, bo (jak to pewna mądra pani powiedziała): niektórzy chodzą do kina tylko
i wyłącznie po to, aby zjeść popcorn, pogadać, pośmiać się - po prostu się dobrze bawić.
Nie możemy tym ludziom tego zabronić. Dlatego też są tworzone filmy na różnym
poziomie intelektualnym oraz pasujące różnym gustom. Tak jest i zawsze będzie i być
powinno.
Ten film jest wzruszający. Według mnie dobrze(+), według kogoś innego nie - ja po
prostu taki typ filmów lubię. Łacińskie przysłowie mówi, że "nie należy dyskutować o
gustach". Jak napisał w swojej książce "Rozmowy po kinie" Tadeusz Robak nie jest to w
pełni prawdą. Jak pisze: "Prawda, każdy ma prawo do własnego odczuwania, do
kreślenia własnych wrażeń. Ale nie jest to teren zupełnej dowolności, gdzie niczego nie
da się sprawdzić. Także w tych ocenach istnieje pewien porządek, istnieją zasady i
prawa - nawet jeśli nie matematyczne, to jednak wystarczająco wyraźne. Warto się w tym
rozeznać". Zgadzam się z tym. Stąd mój krótki wykład o filmie (wybaczcie skróty myślowe,
niedociągnięcia). Osobiście uważam, że !każdy!, na prawdę każdy lubi oglądnąć od
czasu do czasu wzruszający film, właśnie dla samego oczyszczenie. Jednak, nie dziwię,
się, że filmu jako sztuki filmowej spełniającej pewne zadania nie docenia, bo jest
zasypywany bezwartościowymi (albo małowartościowymi bo wątpię, że istnieje taki film,
który nie ma w sobie ani odrobiny wartości) produkcjami hollywódzkimi, które tworzą
niekiedy masową produkcję, Ale ten film, jest (podkreślam) bardzo dobry!
Zachwycająca postać Sama Dowsona (grana przez Seana Penna) chorego na autyzm i
zacofany w rozwoju (+) - wątek świetny! Zachwycająca gra aktorska małej Dakoty
Fanning (znanej nam - młodym fanom filmu - /wstyd się przyznać/ z ekranizacji sagi
"Zmierzch", gdzie grała Jane), w wieku siedmiu lat potrafiła mnie (starą wyjadaczkę)
zachwycić swoją delikatnością, naturalnością, tym czego mogą jej pozazdrościć nawet
najlepsi. Nie chciałabym zdradzać wątków, ale muszę dodać, że scena spotkania z
ojcem, podczas, gdy on mówi do niej, że nie może bez niej żyć (nie pamiętam dobrze),
Lucy Diamond Dowson /bo tak się nazywała bohaterka/, cały czas płacząc i trzymając za
rękę ojca, odwraca się w stronę szyby, za którą /jak dobrze mniemała/ stoją... (no może
nie powiem kto, aby wszystkiego nie zdradzać) zapisując przebieg rozmowy, krzyczy: "Did
you hear that? He loves me! Why didn't you put that down?!" Niesamowite(+). Oprócz
tego emocjonujące, trzymające w niepewności momenty(+). No i ... happy end. Jak to w
takich filmach bywa... Nie powiem, że nie (+)!
Aby pomóc tym, którzy wciąż uważają, że ten film jest beznadziejny, że jest po prostu
takim "lukrem", napiszę czego ten film ma uczyć /z własnych spostrzeżeń/ - mały spoiler!!!
- ostrzegam!:
- ojciec porzucony z małym dzieckiem, do tego chory - to ma chwytać za serce i nakłaniać
do refleksji. Mówi: "Jeśli kiedyś narzekałeś na swoje życie, jakiekolwiek by nie były twoje
problemy - patrz! są ludzie, którzy mają gorzej, a się nad sobą nie użalają"
- miłość rodzicielska - piękny przykład: córka, która inteligencją przewyższa chorego ojca,
nie chce się dalej uczyć bo... on/ojciec/ nie potrafi! Cóż za poświęcenie, dojrzałość u tak
małego, /bo siedmioletniego/ dziecka! Czyż nie wzór miłości? Podobnie zaangażowanie i
determinacja ojca, który chce odzyskać dziecko!
- a czy happy end (tak przez wszystkich wyśmiewany) nie powinien dać widzowi nadziei,
że warto pokonywać trudności, aby zawsze mieć nadzieję na lepsze jutro? Nawet jeśli
nie nadejdzie, to (jak to się mówi) nadzieja umiera ostatnia....

Chcę jedynie dodać, że spostrzeżenia na temat tego dzieła mogą jeszcze się wzbogacić,
ponieważ powyższy (przydługi) tekst jest jedynie opisem moich wrażeń po jednokrotnym
obejrzeniu filmu. A jak ja to mówię: film należy oglądnąć przynajmniej trzy razy, aby
obiektywnie go ocenić.
Przepraszam za objętość = powód pewna notka pewnego autora
Pozdrowienia
Luna

lunaluinlucy

No gdy widzę takie komentarze do filmu to jeszcze mam iskrę nadziei, ze ten portal jakos się trzyma :) Zazwyczaj widuje się jedno zdanie typu ' film to gowno' i koniec. A tak przynajmniej jest co przeczytac i poznać różne gusta. Brawo !
Co do filmu to się zgadzam, zasługuje na 9/10 lub tak jak Ty nawet 10/10. Kapitalnie Sean Penn odegrał swoja rolę. Zresztą uważam, ze ktoś kto nie jest rodzicem w pełni tego filmu nie zrozumie i teksty 'film gowno' czyta się słabo, jakby do klawiatur dopadła banda niedojrzałych gimnazjalistów.

ocenił(a) film na 10
Klasykowiec

Cieszę się,że ktoś wreszcie docenił moją pracę... Też uważam, że wypowiedzi max zdaniowe nie powinny być uznawane z powodu braku argumentacji swojego zdania.
Pozdrowienia
Luna