Kilka zabawnych momentów i tyle. Ckliwa miłość i problemy emigranta we Francji pomieszane, poszatkowane. Film trwa dwie godziny, a tak się prześlizgujemy, że po obejrzeniu nic prawie nie zostaje. Patenty z Nietykalnych, nawet zbliżony podkład fortepianu, tutaj nie działają.
Postępowanie i motywacje bohaterów kompletnie niezrozumiałe, a przynajmniej niezrozumiałe na bazie tego, co nam pokazano. Samba zakochuje się w kobiecie, a potem niefrasobliwie wystawia ją do wiatru. Samba sprzeciwia się koledze w poważnej sprawie i jest niezwykle stanowczy, a w błahej jakoś nie może i koledze ulega. Relacje z wujem, czy kim tam, dziwne jakieś i byle jakie, a to mogła być najciekawsza strona filmu.
Zakończenie fatalne. Wykorzystując metodę terapii Alice, chciałoby się powiedzieć, idę pogłaskać konia, ale nie wypada i wszyscy opacznie zrozumieją. Efekt taki sam, jak po filmie. O co chodzi?