Jak dla mnie główny bohater zbuntował się przeciwko jego wyróżnieniu. To nie jego zasługa, że szybko biega i jest wytrzymały. Dzięki temu był lepiej traktowany. Został pupilkiem dyrektora, a on chciał być po prostu sobą. Nie zależało mu na tym, żeby zdobyć puchar dla zakładu. Starego życia by mu to nie zwróciło.
Bardzo dobry film o indywidualiźmie i o tym, że pozory mylą, że ludzie, którzy wydają się być zgorzkniałymi buntownikami, mają piękne, wrażliwe serce.
8/10
Trochę bzdury piszesz, jego zasługą jest, że szybko biega, jest wytrzymały, bo samo to nie przyszło, tylko przez jego ciężką pracę, trening (już przed poprawczakiem trenował co widać na początku filmu). Jakiś specjalnych wyróżnień też nie miał.
On mówił, swojej dziewczynie, że nie podoba mu się to, że robotnik ciężko pracuje, a większość zysku zgarnia szef. Podobnie byłoby na tym wyścigu jakby wygrał... Dlatego "wygrał" tylko dla siebie, a nie dla dyrektora zakładu. Prześcignął rywala, zostawił go daleko w tyle, a sam zatrzymał się koło mety czerpiąc satysfakcje z własnej wygranej i porażki dyrektora.
Słowa wypowiedziane na początku filmu:
"Wiem tylko, że trzeba biec ...
nie wiedząc dokąd, przez pola i lasy.
A linia mety nie kończy biegu ...
choćby wiwatował tam przyjazny tłum.
To jest właśnie samotność długodystansowca"
według mnie idealnie dopasowują się do zakończenia.
>> Bardzo dobry film o indywidualizmie <<
Dziękuję, zaoszczędziłeś mi robienia nowego tematu.
Oglądałem film bodaj w latach 60. i od razu rozumiałem postawę chłopaka nie jako "bunt bez powodu", ale demonstrację samodzielności, protest przeciwko narzucaniu mu celów, sposobu życia i tradycyjnych ról społecznych. On chce swój los wziąć we własne ręce i w pełni odpowiadać zarówno za sukcesy jak i porażki - nawet gdyby miało to drogo go kosztować. Film pokazuje dramat każdego człowieka w wyborze między zaspokajaniem potrzeby wyróżnienia a potrzeby przynależności - na ogół ludzie oscylują między nimi (w modzie: "mamo, kup mi to , bo JUŻ WSZYSCY TO MAJĄ" i za chwilę: "nie założę tego, bo JUŻ WSZYSCY TO MAJĄ"); on wybrał "samotność długodystansowca".
Na marginesie: W kilka lat po powstaniu filmu zaczęła się epoka hippisów, tzw. kontrkultury, której uczestnicy naiwnie hołubili "inność", indywidualizm, ale bynajmniej bez chęci wzięcia za to odpowiedzialności, poniesienia konsekwencji buntu pokoleniowego. Dlatego ponieśli porażkę.
Ja nadal czekam na nowy bunt pokolenia młodych, ale tym razem poważny, odpowiedzialny. Zamiast tego widzę eskapistyczne przechodzenie do "rzeczywistości wirtualnej".
Bardzo mądry film!