Stracone godziny! Kino alternatywne, kinem alternatywnym ale bez przesady! Fabuła się
wlecze, nie za bardzo kolejne sceny wnoszą coś do filmu... koniec rownież adekwatny do
calej reszty.
Hm... Byłaś w kinie wisła w warszawie? Miałam wrażenie, że cała sala odetchnęła kiedy film w końcu się skończył. Szczerze trochę tego nie rozumiałam, bo film bardzo mi się podobał, wydawał mi się prawdziwy, nie wymuszał na widzu uczuć i to było jego wielką zaletą, bo ostatnie filmy, które widziałam wywoływały ich aż za dużo. Ale każdy ma inny gust i rozumiem, że ten film raczej będzie odbierany jako nudny.
Dla mnie było fajnie dopóki nie pojawiło się 10 minut przed końcem "7 lat później". Te 10 minut sporo film popsuły.
Racja, myślę, że bez tych ostatnich dziesięciu minut byłoby ciekawiej, a tak mamy taki alternatywny happy end...
dokładnie kino Wisla:) Dla mnie trochę wcześniej niz 7 lat później film stawał się nie do zniesienia powoli.. Moim zdaniem niektore sceny mogłyby być śmiało skrócone. Za długo się to ciągnęło. Ale żeby byc sprawiedliwym środek poniekąd :)
Też byłem w Wiśle :) I mam bardzo mieszane uczucia... Film raczej ciężki, ale nie dłużył się za bardzo, choć to, że w pewnym momencie skupiłem się bardziej na tym jakie metamorfozy musieli przejść aktorzy grający głównych bohaterów na potrzeby filmu - co raczej przemawia na niekorzyść fabuły. Mówię bez bicia, że książki nie czytałem jeszcze, ale może po prostu zakończenie - 7 lat później - jest właśnie zakończeniem książkowym... Nad oceną muszę jeszcze chwilę pomyśleć :)