Miike inny od tego co zwykł normalnie prezentować. W tym filmie rezygnuje całkowicie z brutalności i perwersji. Jedyne brutalne sceny są sfilmowane tak, że bez problemu może je oglądać nawet dziecko, w porównaniu do takiego np. "Koroshiya 1". Fabuła skupia się na tytułowym Kintaro i opowiada, poza klasycznym już chyba dla Miike motywem przewodnim filmów o poszanowaniu więzów rodzinnych, o kilku innych sprawach, które tu wysuwają się przed "rodzinnym" moralitetem, choć jest on wyraźnie zaakcentowany. Mamy tu potępienie rywalizacji wielkich korporacji, szczególnie rywalizacji nieuczciwej i z użyciem przemocy. Potępienie korupcji, oraz ważne miejsce zajmuje myśl, że należy żyć w zgodzie z własnym sumieniem, czynić dobro nie zważając na świat wokół. Brzmi banalnie i pewnie normalnie byłoby nudne lub przesłodzone, ale w końcu to film Miike więc nie może być źle. Jeśli chodzi o jego charakterystyczne zabawy konwencją to mamy: początek filmu zabawia się z oczekiwaniem widza i jego koniec jest nieco komiksowy (nie mam tu na myśli oczywiście żadnej fantastyki), trochę przejaskrawione postacie (ale bardzo mało), kilka zabaw obrazem (właściwie to dwie - wybuch pierwszej bomby - extra sprawa i jazda motocykli) oraz nieco humoru w dobrym smaku. Miike zrezygnował z kiczu i niemal do zera ograniczył groteskę.
To czego brakuje to artyzm filmu. Nie zachwyca niczym pod względem technicznym, nawet muzyka jest średnia. Niestety przez to i fakt, że mimo przekazu fabuła do najlepszych nie należy film sporo traci, na szczęscie nie jest nudny, więc ocenę obniżam "tylko" o 3 punkty - 7/10
Nienajlepszy film Miike, ale wart obejrzenia.