amerykanie musza spieprzyć każdy europejski film. Łudziłem się widząc obsade ,ze może tym razem nie spaprają świetnego filmu , ale po godzinie męczarni dałem sobie spokój i końcówke oglądałem z doskoku (z czystego obowiązku by dotrwać) robiąc w tym czasie zupełnie co innego. Mimo śiwetnej obsady szmira nie z tej Ziemii. Po co oni wogóle biorą sie zakino europejskie? Wytłumaczeniem może być tylko fakt ,że chcą dopasować film do przeciętnego amerykanina z IQ między 0-69 . Jedyny dobry moment w tym filmie scena gdzie objaśnia przedziały IQ dla idioty , imbecyla i kretyna czyli dla 90% amerykanów