Miesiąc temu dojeżdżałem do pracy autobusem komunikacji miejskiej. W lodówce tylko produkty z Biedronki (o Lidlu można było tylko pomarzyć...). Wyglądałem przeciętnie. Po prostu ginąłem w tłumie...Ot zwykłe szare życie...Aż nagle...zupełnie przypadkowo odkryłem Sekret. Na początku miałem podejście sceptyczne, ale w miarę oglądania filmy się wciągnąłem. To wszystko prawda! Zacząłem wizualizować, stosować sekret w sekrecie i niemal natychmiast pojawiły się rezultaty! Dzisiaj do pracy dojeżdżam najnowszą czerwona Mazdą 6 (taka chciałem - nie krytykujcie), na konto bankowe nie wiadomo skąd zaczęły wpływać duże sumy pieniędzy. Otrzymałem kilka bardzo prestiżowych ofert pracy i uczestnictwa w poważnych międzynarodowych projektach. Ubieram się tylko w najdroższych sklepach i jem tylko w najbardziej ekskluzywnych restauracjach. Na brzuchu zrobił mi się sześciopak, zaczęły odrastac włosy na głowie! A dziś otrzymałem telefon od jednej z uczestniczek programu TOP MODEL z propozycją randki. Żyć nie umierać...nie bójcie się Sekretu - TO DZIAŁAŁAŁAŁAŁĄŁA
Sekret nie tylko nie działa stale, ale nie działa wcale. Nawet raz. Od miesięcy pytam o jedno jedyne doświadczenie dające wyniki pozwalające się mierzyć. Nie ma.
Nie ma i nie będzie.
Bo sekret jest jak pieniądze, z których nie można skorzystać, jak leki w niemożliwym do otwarcia sejfie. Działa tylko tam, gdzie nie można tego stwierdzić. Gdy tylko powstaje możliwość MIERZENIA wpływu sekretu na zjawiska, staje się on zerowy, a oszuści mówią wtedy, że po prostu sekret się nadaje do innych, tych niemierzalnych, spraw. :)
Na niebiosa. Nie pakuj się w sekret. Naprawdę. To nie działa.
Mózg NIE MA WPŁYWU na zjawiska losowe. Gdyby miał, zakłócałby pracę komputera, smartfona, wszystko to, co opiera się na efektach kwantowych. Natomiast najmądrzejsze telepatyczne telekinetyczne parapsychiczne mózgi nie potrafią zmienić najdrobniejszego losowego efektu.
Cały Sekret opiera się na kłamstwie. Na tym, że ludzie nienauczeni statystyki dają się łatwo okłamywać w kwestiach prawdopodobieństwa, w kwestiach tego co możliwe losowo. Oszuści, chcący zarobić, wykorzystują przypadki by wmówić naiwnym, że te przypadki to działanie magii. Nie ma tej magii.
Istnieje, owszem, motywacja. Należy chodzić na rozmowy kwalifikacyjne zamiast przed nimi uciekać, zwiększa się szanse dostania pracy. Należy być na nich pewnym siebie, a nie zblazowanym, rozhisteryzowanym czy zbyt biernym. Zwiększa się szanse dostania pracy. Ale taką gadkę może Ci zaserwować każdy, a mieszanie do tego magii i sekretów jest oszustwem. Nie daj się. Naprawdę.
Pewnością siebie bez magii zrobisz więcej niż pewnością siebie z dodatkiem oszustw i zabobonów.
Wierzyć, że rzeczywistość nie jest taka, jak się jawi, to jest coś bardzo podobnego. :)
No pewnie, że nie jest. Inaczej postrzega świat kot a inaczej mrówka. TO CO SPOSTRZEGASZ TO TYLKO FENOMENY A NIE RZECZYWISTOŚĆ SAMA W SOBIE :)
Wierzyć, że rzeczywistość jest taka, jak się jawi poprzez zmysły to realizm naiwny :)
:) A skąd wiesz, ŻE mrówka i kot inaczej postrzegają? Skąd wiesz, że postrzegają, skoro nie wiesz nawet, czy te fenomeny, które bierzesz za mrówkę i kota to jakieś fragmenty rzeczywistości? Wciąż wewnętrzna sprzeczność. Niestety, mając wyłącznie własne fenomeny nie można nawet zasadnie podejrzewać, że ktoś gdzieś ma inne.
Wierzę w istnienie rzeczywistości poza moim umysłem. Zakładam, że obiektywna rzeczywistość jawi się w różny sposób w zależności od "uposażenia podmiotu". Skupiam się na metodzie, czyli na sposobie w jaki uzyskujemy wiedzę, a nie na pytaniach filozofii klasycznej: "jak się rzeczy mają", "jaki jest świat", "co istnieje"... czyli pytam: "co mogę wiedzieć, czego mogę się spodziewać, co powinienem czynić". Wcale nie twierdzę, że człowiek tworzy rzeczywistość w jakimkolwiek sensie, tylko że tworzy to, co poznaje, a rzeczywistości samej w sobie wcale nie poznaje.
O, Agnieszko. Jeśli zaczynasz od "wierzę+zakładam", to już doszłaś równie daleko jak naiwni realiści. Oni też wierzą i zakładają.
Ale mam takie pytanie. Czy aby nie jest tak, że naiwny realizm po prostu nie mnoży bytów, to znaczy, że naiwny realista nie jest naiwny, a mając do dyspozycji jedynie fenomeny - je właśnie nazywa. Jednocześnie osoby skażone Arystotelesem giną w nadmiarze słów, wierzą w jakieś rzeczywistości niepoznawalne, które nie są tym samym, co fenomeny zwane rzeczywistością przez realistów.
Cóż świadczy o tym, że istnieje w ogóle potrzeba nazywania czegoś rzeczywistością, czegoś innego niż fenomen?
Metoda już jest nieszczególnie ważna, skoro zaczynasz od wiary. Możesz z powodzeniem kontynuować wiarą, niczego mniej pewnego od własnych założeń w ten sposób nie wymyślisz. ;)
Rzeczywistość sama w sobie. A co to? Bo fenomeny zobaczę, poczuję. A jak mam sobie wyobrazić coś, co tak nazywasz?
"Czy aby nie jest tak, że naiwny realizm po prostu nie mnoży bytów, to znaczy, że naiwny realista nie jest naiwny, a mając do dyspozycji jedynie fenomeny - je właśnie nazywa"
Nie przeinaczaj. To co piszesz to realizm metafizyczny jak w filozofii św. Tomasza z Akwinu i właśnie w metafizyce Arystotelesa. To nie jest naiwny realizm :)
Naiwny realizm czyli skrajny - to pogląd zgodnie, z którym przedmioty (fenomeny) poznania są dokładnie takie, jak jawią się zmysłom. Który obraz świata jest więc bardziej prawdziwy - ten w umyśle psa, czy ten w Twoim umyśle? A co powiesz o daltoniście i jaki masz dowód na to, że Twoje zmysły podają Ci prawdziwie informacje, a zmysły daltonisty podają mu błędną informacje?
Jak widzisz naiwny realizm oparty na empirii jest błędny.
"Jednocześnie osoby skażone Arystotelesem giną w nadmiarze słów, wierzą w jakieś rzeczywistości niepoznawalne, które nie są tym samym, co fenomeny zwane rzeczywistością przez realistów."
Co do tego ma filozofia Arystotelesa? Przecież wyraźnie pisałam, że pytam nie jak klasyczny filozof, tylko zadaję pytanie Kanta.
"Metoda już jest nieszczególnie ważna, skoro zaczynasz od wiary. Możesz z powodzeniem kontynuować wiarą, niczego mniej pewnego od własnych założeń w ten sposób nie wymyślisz. ;)"
Proponujesz mi kartezjańskie "cogito ergo sum" czy solipsyzm?
'Rzeczywistość sama w sobie. A co to?'
Coś jak zbiór noumenów :)
To może nieco inaczej. Normalny człowiek rodzi się, mama mu wskazuje fenomen, zestaw obserwacji związanych z kotkiem, do śmierci ten człowiek te fenomeny nazywa kotkiem i nigdy, jak długo żył będzie, nie pozna, na szczęście, gadki Arystotelesa czy Akwinaty, większe szczęście będzie już tylko, że nie pozna Hegla.
Ten człowiek nigdy nie będzie rozważał zagadnienia o innej rzeczywistości niż tej, którą obserwuje.
Zatem nazywa jedynie to, co obserwuje. Mówi tylko o tym, co obserwuje. Zwróciłem Ci uwagę, że całe zagadnienie tej nieobserwowanej rzeczywistości pochodzi z filozofii, najwyżej zatem filozof może twierdzić, że pod spodem jest jakaś DRUGA rzeczywistość i to filozof może wyrażać przekonanie, że jest albo nie jest ona taka, jak mówią obserwacje.
Sam postulat tego bytu poza obserwacją mnie dość dziwi, dlatego o niego pytam. Ty piszesz "Jak widzisz....niektórzy wierzą w realizm naiwny tj. zabobon ,że rzeczywistość jest dokładnie taka jak jawi się zmysłom", a ja, że to może myśleć filozof, który wierzy w dwa byty i może je porównywać, a nie człowiek, który nigdy nie postuluje istnienia tego drugiego bytu, by móc wierzyć, że są jakieś dwa identyczne.
Jest oczywiste, że czerwień, którą widzę, jest dokładnie taka, jak mi się jawi, jak również, że to, co widzi daltonista, jest dokładnie takie, jak on to widzi. Póki nie zamieszają się oni w filozofię i nie zaczną, jak Ty, dodawać do tego, co widzą, dodatkowych bytów postulowanych.
Odwołując się bardziej do Twoich słów: obraz znany psu, obraz znany mnie, obraz znany daltoniście są prawdziwe tak samo. A obraz świata jest postulatem Twoim. Z naszej czwórki tylko Ty popełniasz błąd.
Błędna jest, jak zawsze, filozofia. :)
Filozofia Arystotelesa ma do tego wprowadzenie pojęć, stylu umysłowych rozważań (konkretnie: gry słownej nienadającej się do sprawdzenia empirycznego). Jako że filozofia jest historią filozofii, nie jest w stanie się od błędu Arystotelesa uwolnić. I tak samo Kant zadaje pytanie zrozumiałe dla Arystotelesa, tak samo po analizie jest to pytanie dla filozofów, którzy już stworzyli nadmiar bytów, a nie dla ludzi. Dla nich pozostaje bezprzedmiotowe.
Przykładem niech będzie ból. Czuję, czasem, ból. On jest prawdziwy nie dlatego, że ja w to wierzę. Jest prawdziwy, bo ja nie nazywam bólem niczego więcej niż własną obserwację. Nie zakładam, że są inni poznający ten ból, a tym bardziej, że poznają go ta samo bądź różnie. Ale przychodzi filozof i pyta, czy ból_a jest identyczny z bólem_b i różny od bólu_c. Wprowadza dodatkowe pojęcia, które, jak widać, nie wiadomo czym miałyby być. Byłem uprzejmy, bo tak naprawdę filozof użyje starych nazw na nowe byty, wprowadzając straszne zamieszanie. Ja natomiast dałem warianty a,b,c.
No i powiedz mi, jak mam w ogóle zrozumieć pytanie, gdy znam jeden ból, czy identyczne są jakieś trzy bóle a,b,c, czy może któryś się różni? Problem jest nie na szczeblu rozważania przez empirystów, Kanta czy koło wiedeńskie problemu wiedzy i empirii. Problem jest na poziomie, na którym jednej nazwie coś odpowiada, znany fenomen, a druga, trzecia czy piętnasta są tylko pustymi nazwami postulowanymi w filozofii. Nie sposób rozumieć zagadnienia, więc nie ma sensu na nie odpowiadać.
Nie możesz zasadnie rozważać odpowiedzi na pytanie, czy ból_b jest inny od bólu_c, jeśli co najmniej jeden z nich nie składa się z obserwowanych fenomenów. Przy tym nie ogranicz się czasem do obserwacji zmysłami znanymi Arystotelesowi. Mówię o obserwowanych fenomenach odwołując się do znanego mi świata, a nigdy do postulowanego przez Stagirytę czy pedanta z Królewca.
Raz jeszcze, a będzie to już raz nasty, powtórzę, że ludzie, których masz za naiwnych realistów, nie robią tego, co im przypisujesz. Ta czynność wymaga filozofii. Tworzycie problem, którego nie ma, by ośmieszyć kogoś złym jego rozwiązaniem. Bo i stąd "naiwny" w nazwie.
Zadałaś ponadto pytanie, co Ci proponuję. A teraz zerknij na to, jak je zadałaś. Czy proponuję Ci opcję filozoficzną czy opcję filozoficzną. A ja właśnie proponuję Ci, jak nikt wcześniej, odrzucenie tego, co nie istnieje inaczej niż jako postulat filozofa.
Jeśli startujesz od wiary, to najsłabszy możliwy punkt dowolnej krytykowanej przez Ciebie doktryny jest już elementem Twoich poglądów. Nie potrzebuję zatem nawet znać Twoich poglądów by wiedzieć, że każda Twoja krytyka czyjejś pewności w większym stopniu odnosi się do Twojej pewności, a zatem i do Twojej krytyki. Krytykujesz czyjeś zdanie z pozycji zdania na pewno nie silniejszego. Co jest zresztą elementem sprzeczności zawartej w relatywizmie.
Gdy relatywista stwierdzi, że nie ma niczego obiektywnego, jego zdanie nie może być obiektywną prawdą nadrzędną w stosunku do błąkających się ludzi, tych znających relatywizm i tych rzekomo naiwnych. Zaprzeczyłby sobie, strzał w stopę, w kolano i w ptaszka, koniec pieśni.
Wobec tego nie może istnieć zasadny dowód słuszności postawy relatywisty, bo wniosek z dowodu nieodmiennie musi podważać użyte w dowodzie metody. Nie ma wyjścia. Można być relatywistą tylko tak, jak fanatykiem religijnym. Zamknąć się na logikę, dać się ponieść wierze.
Zdanie relatywisty o braku obiektywnego świata siłą rzeczy albo nie odnosi się do obiektywnego świata, jest zatem puste, albo się do niego odnosi, jest zatem błędne. Tylko poprawne być nie może.
Przy "zbiorze noumenów" problemy już są dwa. Pierwszy dla Ciebie jasny - nieznane przez nieznane. Drugi nie wiem czy jasny - by uzyskać świat sam w sobie do pojęcia "samo w sobie" dodajesz pojęcie "zbiór". Czy zbiór jest sam w sobie? Definiujesz (sic!) coś samo w sobie przez abstrakt, czy to nie zabawne?
Zapytałem Cię, czym jest rzeczywistość_a. Odpowiedziałaś, że sumą lewej_części_a i prawej_części_a. Pomnożyłaś ilość niezdefiniowanych wcześniej, postulowanych bytów i wprowadziłaś niejasne, z tej perspektywy, działanie.
Nie zauważyłaś chyba, że właśnie ten proces językowej komplikacji, któremu nie odpowiadają żadne fenomeny, którego efekty pozostaną zawsze niesprawdzalnymi grami postulatów, skrytykowałem, wobec tego odpowiadasz mi kontynuując mnożenie bytów.
Sam akt porównania własnego doświadczenia z własnym postulatem powinien budzić podejrzenia. I zaznaczę, zanim popełnisz błąd: nie chodzi o to, że na gruncie pewnych założeń wcześniejszych badamy własność, jej wystąpienie i jej wyobrażenie. Mówię o tym, że bez wcześniejszych założeń jest to, czego doświadczasz, a mówisz jeszcze o tym, czego nie doświadczasz. Sam fakt mówienia o nieodczuwanym bólu, niedostrzeganym kolorze, u mnie wywołuje od razu alarm, a Ty jesteś po treningu wieloletnim pomijania alarmu. ;) Dlatego przypuszczam, że w odpowiedzi na kolejny post o mnożeniu bytów jeszcze pomnożysz byty. W odpowiedzi na post o kierowaniu się pustymi nazwami tworzonymi przez filozofów zaserwujesz mi cytaty albo tytuły prac filozoficznych pełnych tych pojęć.
No niestety, nieprzewidywalność nie jest Twoją mocną stroną. :)
Oczywiście. Natomiast jeśli wykluczymy logikę, to stracimy grunt wymiany myśli. Czyli nie wykluczamy logiki. Jeśli przyjmujemy założenia, a we wnioskach dojdziemy do tego, że założenia są złe, to są złe (bo gdyby były poprawne, to przy dobrym wnioskowaniu nie wyszłoby, że są złe). Zatem relatywizm jest samobójczy.
Rozmowa ma sens dopiero wtedy, gdy mamy o czym rozmawiać. O fenomenach najlepiej, bo je znamy. O rzeczach samych w sobie lepiej nie, bo nie znamy żadnej. :)
No tak. Ta krytyka relatywizmu zwłaszcza mnie urzekła. Przeprowadziłaś ją stylowo, elegancko, pewnie masz ładne dłonie.
Istnieje jakiś cel w pisaniu o rzeczach samych w sobie?
Na samym początku to był chaos albo słowo albo nie wiem co jeszcze. Nie będę zgadywać, gdzie waćpanna Trolliczka widzi początek.
Bardzo często spotykam się u absolwentów i studentów filozofii z takim właśnie argumentem, że zdaniem ludzi pozafilozoficznych, czyli naiwniaków, obserwacje mówią o jakiejś niedostępnej rzeczywistości. Czemu jednak nie spojrzeć prościej, że każda nazwa użyta przez człowieka dotyczy właśnie znanego mu fenomenu, a nigdy, przed treningiem filozoficznym, nie mówi się o nieznanym? :)
Naiwny realizm to, sprostujmy, przekonanie, że to, co jawi się zmysłom, jest takie, jak się jawi.
hehe. Ja miałem podobnie. Po przeczytaniu książki Toniego Robinsa zadwzwoniła do mnie Catherine zetha-Jones z propozycją wspólnej kolacji. długo się wachałem, ale jednak odmówiłem. wtedy wydawało mi się że dzieli nas zbyt duża różnica wieku.
ale generalnie chodzi tu o wizualizacje.
obudź w sobie olbrzyma!
:)
To żart, sarkazm, osoby, która udowodniła w wielogodzinnych dyskusjach, że pogardza Sekretem (widząc w nim zagrożenie -bo tak tak sekty religijne wypierają ludziom umysł, aby na to nie wpadli, że są wolni, a gdy już ktoś zdradzi im tajemnice /iż myśli i uczucia kreują rzeczywistość./ to aby uznali to za "ciemną magię", "zagrożenie duchowe", "atak sekty", lub "propagandowa papkę" i trzymali się od tego z daleka psiocząc na to:)
Dzięki przemyślanym religią, opracowanym programom szkolnym, podawanym wybiorczo informacją ukształtowano umysły mas tak, aby byli IDEALNYMI NIEWOLNIKAMI (którzy odrzucą ofertę wolności, biorąc to za swoje zło). Tak wiec Sekretu nie trzeba nawet już ukrywać, bo ofiary systemu są przekonane, że on nie istnieje (i tak są zarzuceni śmietnikiem informacji, że ów perłę wiedzy, najczęściej wezmą za jeden ze śmieci).
włosy wciąż rosną i rosną! Nie można tego powstrzymać?! chyba przesadziłem z tym sekretem..
Nie chrzań głupot (dość już tego typu prowokacji). Jesteś znany na tym forum jako uwiedziony religijnymi "prawdami" zagorzały PRZECIWNIK Sekretu. Zajmij się czytaniem swej świętej Biblii (zamiast prowadzić wywrotową działalność TROLLA)!!
Bazuję na zjawiskach potwierdzanych przez naukę (nie na jakiś zabobonach, które zostały dawno temu zainicjowane aby MANIPULOWAĆ tłumem, trzymając go w LĘKU i posłuszeństwie).
Wiedza wyzwala (poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli) więc posłuchaj czym jest świat (min. transcendencja) w świetle nauki:
https://www.youtube.com/watch?v=YmaS_wUTF_s&list=PLJvxjh1m3jMIFRQwhd8q1cRp-pIuRx mBa
Aby coś miało charakter nauki nie muszą dawać z tego doktoratów.
To jest wyraz jakiejś dziwnej mentalności.
Ludziom wprogramowani do głowy jakieś schematyczna myślenie (na zasadzie, że wszystko co zinstytucjonalizowane jest prawdziwe, a resztę nie liczy się).
Nie myślą samodzielnie tak jak byli by w jakiejś sekcie ("guru" <zorganizowany system kontroli> -ma racje, a inni nie).
Np. gdy wyznałem gdzieś na czacie, że jestem filozofem to od razu zdziwienie -jako to skoro nie masz tego na papierze, to nie!
Ludzie zachowują się jak byli by marionetkami (myślą w kategoriach jakie im podano, jakie dla władzy są wygodne). Wiadomo, ten kto dystrybuuje informacje (ustala programy) ten rządzi totalnie /także widać w Twym umyśle -bez obrazy, na to chorujemy w mniejszym lub większym stopniu wszyscy/.
Żeby coś miało charakter nauki, to musi formułować sprawdzalne przewidywania. Na przykład:
Sekret działa, ponieważ NIE JEST W STANIE WPŁYNĄĆ NA ŻADNE ZJAWISKO LOSOWE. Sprawdzamy. No rzeczywiście na nic nie wpływa, zatem twoim zdaniem działa. :) Tadam.
No przestań. Co inteligentniejszy człowiek przyjdzie, to ty obrażasz i atakujesz. Straszny z ciebie prymityw, może od zjonizowania.
W sumie z dwóch rodzajów religijnych oszołomów akurat przeciwnicy Sekretu są tymi mniej szkodliwymi. :)
Mam jeszcze takie pytanie. Nie wiem, od ilu lat nie jesteś w stanie tematu Sekretu racjonalnie przemyśleć. Spróbuj poświęcić na przykład pięciolatkę następną na zmierzenie się z zagadnieniem: A gdzie tu sekret?
Osoba pełnosprawna myśli tak:
Jest to rozpowszechniane w książkach, filmach i przez internet. Żadna tajemnica. Wszystko, co w tym filmie jest prawdą, jest też powszechnie wiadome, chyba że ktoś odcina się od informacji, wtedy może się nie dowiedzieć. Nieprawda to oczywiście żaden sekret.
Napisanie tego zajęło mi poniżej minuty, czasu w sekundach nie liczyłem. Pomyślenie tego to poniżej 5 sekund. Jeśli dasz radę ogarnąć w 5 lat, będziesz najmądrzejszą rybą jaką poznałem.
Widzisz, rozmawialiśmy kiedyś o języku. Istnieje takie nieznane ci zjawisko jak KORELACJA. Mamy znaczącą dodatnią korelację między sukcesami naukowymi a zdolnościami językowymi. Zawsze mi się to przypomina, gdy piszesz, jakbyś nie znał nawet jednego ludzkiego języka.
W ramach idealnego niewolnictwa - ja jestem w stanie rozwiązywać poprawnie problemy matematyczne, techniczne, ponieważ od teorii wymagam sprawdzianów. Ty natomiast piszesz na forach o niedziałającej magii i nie znasz nawet jednego zjawiska, które da się zmierzyć, a które popiera istnienie magii. Kupujesz książki, promujesz ludziom za darmo te książki, a oni całymi dniami, przytulając laski w basenach przed willami, nabijają się z twojej głupoty.
No idealne niewolnictwo, idealne.
Nie bójcie się sekretu" w tym temacie wypowiedział się (jak dla mnie) fanatyk religijny, z którym na tym forum prowadziłem na ten temat długie dyskusje (ja jako obrońca, a on jako równie zagorzały przeciwnik sekretu). Tak to jego wypowiedź należy odczytać jako prowokację (lub co najmniej robienie sobie żartów z osób, które do uznania tego prawa się do tego skłaniają).
Jednocześnie w tych ostatnich słowach "nie bójcie się sekretu" zawarł swój doń stosunek (jako osoby religijnej).
Czyli LĘK głęboko zakodowany w podświadomości (przez lata tzw. "indoktrynacji od kołyski").
Religia jako dotychczas najważniejszy filar systemu manipulacji (masowego "prania umysłów" -urabiania opinii i zachowań "stada owiec", tak by łatwo podporządkowywali się systemowi wyzysku, biorąc cierpienie za dobrą monetę, a na nagrodę za pokorę /bycia dojną krową lub mięsem armatnim/ otrzymać w przyszłości -w mistycznym niebie lub za nie podporządkowanie się cierpieć wieczną karę). To jest stosowany od tysiącleci system bata i marchewki.
Ludzki umysł programuje się jak maszyna -co pokazały nie tylko religie (duże i małe sekty) ale też i ideologie totalitarne (kamikadze to jak świadectwa świętych lub masowe samobójstwa, w imię wprogramowanych wartości).
Cały pic polega na tym, że aby móc dowolnie manipulować masami należy trzymać je w ciemnocie z dala od zrozumienia praw umysłu (czyli min. ów sekretu). Przez co religie przedstawiają tego typu tematy jako NAJGORSZE ZŁO (wdrukowując lęk, czego ów użytkownik jest przykładem). Dzięki zaszczepieniu systemów autocenzury, niewolnicy szybko nie zerwą sie ze smyczy (tak działają sekty, antagonizują i odcinają od alternatywnej wiedzy -aby stać się jedynym źródłem prawdy -patrz np. dogmat o nieomylności papieża:)
Sekret i tego typu wiedza pozostaje sekretem nawet ujawniona, bo system (specjaliści od kontroli umysłów) postarał się o zakodowanie zabezpieczających przed uniezależnieniem się odeń (z wykorzystaniem tejże wiedzy, która to nie tyle co jest ukrywana, co przekręcona o 180 stopni -więc aby pojąć sekret, trzeba się jak gdyby oduczyć tego czego zostaliśmy nauczeni -co raczej jest długotrwałym procesem).
Więc sekret nie należy do ciekawostek, które jednego dnia można sprawdzić i wyrzucić bo "nie zadziałały". Sekret to sposób bycia, sposób myślenia, który wyrabia się [doskonali] latami(a praktyka czyni mistrza i z czasem można coraz więcej).
Ludzie są zwykle tak negatywnie zaprogramowani, że nie umieją nawet myśleć pozytywnie (gdy im się wydaje, że myślą pozytywnie nadal w podtekście mają lęk i uciekanie przed tym czego nie chcą, dlatego to nie takie proste jak się zdaje).
Ale każdy jest inny -niektórym przychodzi to prościej, tak jak byli by utalentowani (dla innych, opętanych religijnymi wizjami, z demonologi na czele, z umniejszeniem jednostki i wizją surowego karzącego, interesownego Boga -wydaje się być to bardzo trudne, a może nie osiągalne. Bo najpierw musieli by raczej przebudzić się i mentalnie wyjść z sekty. Odrzucając zależność od ideologii paraliżującej ich wewnętrzny system duchowy. Dodam -ideologii tak zaprojektowanej aby była to pułapka dla umysłu z drogą w jedną stronę (że gdy ktoś wpadnie w sektę, to musiał by zaprzeczyć samemu sobie aby zeń wyjść -bo to działa jak rak, tyle że w umyśle. Dla mnie sekta i religia to jedno i to samo (z tym, że ta większa jest tym bardziej nie bezpieczna, bo ma szerokie oddziaływanie i jest bagatelizowana).
To tak w gwoli sprostowania i objaśnienia szerszej natury problemu.
W ogóle to straszne, że okłamujesz ludzi tak bezczelnie i bezinteresownie. Z tym to się równa tylko ta twoja relacja, jak kradłeś kolegom w szkole śniadania, żeby je potem zniszczyć, a nie jeść. Podłe.
A w ogóle, wiesz już o co chodzi z doświadczeniem z dwiema szczelinami, sekciarzu?
Niedouczeni i pyszni (uważający się za "nieomylnych") liderzy kościoła na tej samej zasadzie, TEŻ twierdził, że to straszne iż Kopernik okłamuje ludzi tak bezczelnie i bezinteresownie <lol>
Wtedy mieli władzę, więc zakazali mu wypowiedzi, ocenzurowali i kazali spalić gotowe dzieła.
Podobnych przykładów ignorancji i głupoty można mnożyć.
________________________________________________________________________________ ________________________________
Kościół rozumiem (on miał interes walczyć z godzącymi weń poglądami)
ale Ciebie nie o nie rozumiem - dlaczego uczepiłeś się tego i jeszcze opluwasz ludzi?
Jaki masz w tym interes, aby bluzgać tutaj na forum? (to dość podejrzane).
________________________________________________________________________________ ________________________________
Mi sekret pomógł tak jak wielu ludziom którzy wypowiadają się o nim pozytywnie (więc polecam go dalej). Zadałem sobie fatygę aby zrozumieć go, wiele czytałem (min poznając istotę fizyki kwantowej)
a Ty, tutaj ni z gruszki ni z pietruszki wchodzisz i robisz wielkie zamieszanie -nie wiadomo CZEMU??
No, właśnie o to chodzi, że jesteś niedouczony. Chwalisz się tym, że nawet wiedzy na poziomie gimnazjum nie masz. Ale chwalisz się też tym, że okłamujesz ludzi, teraz o to pytałem. Czy jesteś dumny z kłamstw?
Kopernik miał dokładnie takie samo zero racji jak Ptolemeusz, gdybyśmy mieli się zdobyć na pewną fizyczną ścisłość. :)
Jeśli cenisz inteligencje odpowiedz PROSZĘ na jasne pytania (które specjalnie ponumerowałem).
Jeśli chcesz mi i innym udowodnić tylko, że nie masz żadnych argumentów to dalej kontynuuj politykę oszczerstw próbując mnie zdyskredytować (co tylko cię ośmiesza, ukazując z złym świetle -bo ten kto nie ma nic do powiedzenia zwykle innych opluwa).
Zacznij myśleć (jeśli na to cię stać?) i podejmij dialog odpowiadając na pytania.
To może Cię zrehabilitować bo na razie wykazałeś się jedynie zdolnością do bezmyślnego zarzucania kłamstw (bez argumentów i podejmowania rozmowy) a to każdy głupiec potrafi - powiedzieć, że wg. niego ktoś nie ma racji i opluć go.
Jeśli cenię inteligencję, to odpowiem oczywiście na każde pytanie, które będzie zadane przez osobę niegardzącą inteligencją. Natomiast ty unikasz odpowiedzi na pytania. Twoje pytania są pełne błędów i wewnętrznych sprzeczności, a pytasz by manipulować odpowiedzią. :)
Znów mnie atakujesz, małpko. ;) Nie każdy głupiec potrafi powiedzieć, że wg niego ktoś nie ma racji. Ty nie jesteś w stanie napisać tego bez błędu i nie umiesz też tego powiedzieć bez błędu.
Już ci zwracałem uwagę, że nawet jeśli liczyć koty zostawione na klawiaturze komputera za użytkowników FW, ty jesteś na końcu tabeli inteligencji.
Nie masz możliwości innych krytykować inaczej niż "chej - fajnie rze myślisz jak ja".
Fajnie, że zechciałeś mi udowodnić, że wiedzę historyczną masz równie małą jak fizyczną. Tylko co z tego masz?
A jak tam moneta? Czyżby jak DOKŁADNIE KAŻDE ZJAWISKO LOSOWE pozostawała niewrażliwa na twoją świadomość? Z drugiej strony możesz argumentować, że twoja świadomość jest o kilka rzędów wielkości mniej wydajna od typowej świadomości kręgowca wodnego, wobec czego po prostu wpływ jest zbyt mały na współczesne eksperymenty (dziesięć czy piętnaście miejsc po przecinku).
Na to pytanie odpowiedziałem wielokrotnie (spędziłem całe dnie, a ogólnie miesiące na studia tematu i orientuję się w nim na tyle aby zrozumieć te zagadnienia ogólnie, łącząc fakty spójną w całość).
Brak kultury dyskwalifikuje cię jako rozmówcę (co daje ci bluzganie, wyzywanie ludzi)?
Zasadniczo w nauce nie chodzi o to, że ktoś spędza czas. :) Ty spędzasz czas, bo jesteś niezdolny do wyciągania wniosków. Jesteś jeszcze przed pierwszym wnioskiem.
I właśnie mam takie pytanie, dlaczego pozostajesz tak ślepy na oczywistości. Czy chodzi o interes (pieniądze, władzę), czy o jakieś względy religijne (w sensie, że czcisz bogów kłamstwa i obłudy).
Sprecyzujmy. Jesteś pierwszą osobą z nas dwóch, która bluzgała, obrażała. W ogóle fakt, że rozmawiamy, dość wyraźnie świadczy o tym, że ja zdobywam się nawet na rozmowę z ostatnim dnem, z najgorszym gnojem wśród ludzi, ty natomiast nie jesteś w stanie zachować się przyzwoicie wobec osoby, która powinna tobą tylko pomiatać. Widzisz, że mnie obrażasz samą skalą swojego zidiocenia? Nie widzisz?
No ale pytanie dotyczy czego innego: dlaczego nazywasz metodę, która nie działa, skuteczną? Chcesz okłamać jakieś dziecko?
Siema, mój jeleniu. Miałeś mi właśnie napisać przykład zjawiska losowego (opisanego rozkładem prawdopodobieństwa), na które potrafisz wpłynąć świadomością (czyli sprawić, by wyniki nie pasowały do rozkładu prawdopodobieństwa). No jak?
Czy wszystkie te książki i filmy poznałeś po to, by nie być w stanie podać nawet jednego przykładu?
Komunikat: "W temacie można dodać maksymalnie 1000 odpowiedzi" (ktoś widać próbował więcej)
To o błędach technicznych nie do tego tematu (miało być gzie indziej). Tak czy inaczej serwis zawiesza się, nie tylko mi utrudniając wpisy (a help nie odpowiada na maile).