Witam,
Postawiłem filmowi mocną 6 - więcej bowiem niż "niezły" nie mogę o nim powiedzieć.
Na plus zasługuje scenariusz (akurat Koepp napisał kilka niezłych scenariuszy w swoim życiu) który jednak jest pewnie mocno zerżnięty/zainspirowany książką (niepotrzebne skreślić). Reżyseria natomiast to w moich oczach kompletna porażka i nie chciałbym się tutaj bardziej rozpisywać.
Jeśli chodzi o aktorstwo. Spodobał mnie się znakomity Turturro, Depp średnio - gra dobrze, ale jednocześnie jakby bez niczego "od siebie" - wszak jednak wymagać się powinno od aktora własnej interpretacji, wcielenia się w bohatera, a Depp w tym obrazie prezentuje jedynie dobrą, zaplanowaną w scenariuszu podstawę. Naprawdę dobrą, ale tylko podstawę, nic od siebie, nic głębszego co spowodować by mogło u oglądającego większą refleksję i zachwyt. Może pobłażliwie podszedł do tejże roli, a może kłaniają się warsztatowe braki? (...)
Bez większego komentowania skrytykuję także krótko Duttona - obsadzenie go do takiej roli to jeden z największych błędów tego Sekretnego Okna. Największym, bowiem "grany" przezeń bohater występuje często i w pierwszej części filmu jest nawet nieco istotny. Jego sztywność i gęba w stylu "gram zaje*iście, masz jakieś wąty?!" wprawiają w niesmak. Jednakże, może to akurat jest kwestią gustu...
Jeśli chodzi o fabułę - myślę, że zamysł twórców był naprawdę bardzo, bardzo dobry. Mam na myśli poprzeplatanie przeszłości Mortiego z teraźniejszością by na końcu uzyskać surrealistyczną wręcz dominantę. Z genialnego planu pozostały jedynie nieudane, krótkie i błahe retrospekcje. A szkoda, bo gdyby to się udało, postawiłbym mu może 7.
Do najbardziej nieudanych scen zaliczyć można bezapelacyjnie moment, gdy główny bohater budzi się i spada z łóżka co zostało na ułamek sekundy pokazane jakoby spadał w dół, w czeluść. I teraz rzecz najważniejsza - przecież tego typu surrealizm połączony z tragikomicznym losem nieszczęśliwego pisarza (choć z drugiej strony musiało mu się cholernie dobrze powodzić, skoro stać go było na taki dom i na to wszystko) powinien głównie charakteryzować ten film. Przeczytawszy tytuł spodziewałem się ukazania przede wszystkim aktu tworzenia połączonego ze schizofrenią i relacjami między tymi dwoma zjawiskami. Co więcej, tytuł, przynajmniej u mnie, kojarzy się z wyobraźnią, odkrywaniem czegoś, czego nie ma. Powiedziałbym jak wcześniej - zamysł dobry, ale gówno z tego wyszło, jednakże w tym przypadku, chyba nawet nie było takiego zamysłu.
Podsumowując. Film ogląda się raczej luźno, jednakże porusza kwestie bynajmniej nie luźne. Los głównego bohatera pokazany jest groteskowo i błaho, szczegóły są niedopracowane, a poszczególne ujęcia powodują rozczarowanie i trwogę. Dużym plusem jest scenariusz, wyśmienita gra Turturro i średnia gra ładnej buzi Deppa. Z kolei reszta jest farsą i kpiną, a jednocześnie dogłębnie zmarnowanym materiałem posiadającym genialny zamysł i marne wykonanie. Jako zaleta jawi się także zakończenie i ostatnie teksty - banalne, acz, nie powiem, ładne.
Pozdrawiam,
Nicolas