Film mi się podobał, w ogóle jestem dziwną i spaczoną osobą, bo polska kinematografia jest dość bliska mojemu sercu i zazwyczaj staram się obejrzeć każdy polski film na ekranie. Harmonijnie współgrają w nim pierwiastki tragiczne (umierający pisarz) i komiczne (jego rodzina). Miejscami - choć wielu fanów znerwicowanego nowojorczyka się może obrazi - przypominał mi poważniejsze filmy Allena.
Nie wiem, na ile wątek homoseksualny (uwiedzenie przez młodego lekarza złodziejaszka zanurzonego w kulturze hip-hop, nigdy bym jako scenarzysta na taki hardcore nie wpadł!) był wynikiem pewnej mody, a na ile realnym sposobem na ukazanie sytuacji człowieka który angażuje się w styl życia sprzeczny z danym mu wychowaniem i nieakceptowany przez otoczenie. Swoją drogą aż do trzaśnięcia drzwiami sądziłem że bohater Grabowskiego wierzy że nagi chłopak jest pacjentem syna:-)
Pomysł z wyciągnięciem od męża prawdy przy pomocy halucynogennej potrawy był jednym z jaśniejszych punktów filmu, podobnie epizod Macieja Perchucia jak paralotniarza rozsypującego z powietrza prochy zmarłego pisarza (jako prawnik śpieszę dodać, że w Polsce to nielegalne)
Humor do filmu wniósł Marian Dziędziel jako "narodowy" polityk - teść pisarza, zaś Joanna Pierzak udowodniła, że zastąpienie blondu kolorem kasztanowo-rudawym wcale nie odebrało jej delikatności i uroku.
10 pkt dla Kuczoka ale 6 punktów dla reżyserki/ 10 pkt za watek homoseksualny (brawo Maćkowiak) ale - 2pkt za scenę pogoni na Dworcu w Katowicach (bardzo śmieszne zwolnienie jako cukiereczek!). 8 pkt aktorstwo (10 pkt: Maćkowiak, Obuchowicz, Kożuchowska; 8 pkt: Zebrowski i Pietrzak, 5 pkt Zawadzki - fatalna scena w suterenie (Cebulskiego lepiej zostawić w spokoju). Zdjęcia: 8 pkt. ogólne wrażenie =7pkt .