Z trudem dotrwałem do końca filmu. Nie dość, że z eleganckiego, inteligentnego detektywa
z klasą zrobili transseksualnego jasnowidza, karatekę to jeszcze ta fabuła. Nie wiem czy to
efekt zmęczenia, ale ciężko było mi odnaleźć jakikolwiek sens. Strasznie zagmatwane. I to
kretyńskie zakończenie z fotelem, szkoda słów.
Na plus zdecydowanie zasługuje wizualna część filmu. To jest właściwie jedyny plus jaki w
tej chwili widzę.
Skoro widziałeś część pierwszą filmu, to nie wiem czego się spodziewałeś po sequelu. TEN sam rodzaj prowadzenia kamery, TEN sam rodzaj gagów, humoru i styl prowadzenia dialogów. Tylko intryga trochę inna, ale nadal w podobnym stylu co we wcześniejszej części. Sztuki walki? "Jasnowidz" - patrz poprzednia część :)
Jedynka dużo bardziej mi przypadła do gustu. Miałem nadzieję, że producenci wyciągnęli wnioski z błędów, które tam były i sequel będzie bardziej udany. Znów jednak moja naiwność została dosyć mocno kopnięta w tyłek :)
Dokladnie, przekombinowane zdecydowanie, takze wolalem 1 czesc bylo jakby to ujac zgrabniejsza...nie podoba mi sie :) ale to tylko moje zdanie
Hmm, a może to jest kino przepełnione efektami specjalnymi, wartką zmianą akcji - doskonałe na wyjście w niedziele do kina z żoną która również wypoczywała przy oglądaniu tego arcydzieła - a nie na codzienne zamartwianie się sztuką kinematografii. Ten film jest stworzony dla rozrywki i lekkiego humoru przy zachowaniu wysokiej jakości przekazu bez nudnego powtarzania wszystkiego co już gdzieś widzieliśmy. Kustoszom kina niemego nie przypadnie zapewne do gustu.
Skoro Wam się podoba to super. Moim zdaniem do arcydzieła temu filmowi brakuje niemalże wszystkiego co ma arcydzieło.
Chyba koneserom a nie kustoszom ;)
masz oczywiście prawo do swoich ocen, choć się z tą akurat absolutnie nie zgadzam (oceniłem na 8). zastanawia mnie jedno - Harry,emu Potterowi dałeś 8 (ja - 1) a Sherlockowi 5? Coś tu nie gra, Bracie (siostro?).
Oglądając Pottera chcę zobaczyć magika walczącego ze złem, nic ambitnego... bajeczka dla dzieci. Jako kino familijne moim zdaniem cała seria jest bardzo dobra i pełni swoją rolę. Co innego zaś Holmes. Tytuł sugeruje coś innego niż oglądam ( w pierwszym poście dokładniej to opisałem).
Kiedy wybiera się do kina i wykłada się kase na film,to powinno się zorientować o co mniej więcej chodzi.Na każdym portalu,gdzie opisują owy film, jest napisane,że TEN Sherlock Holmes, odbiega charakterem od Holmesa opisanego w książce (choć to już kwestia wyobraźni,bo ja nie wiem jak można w tym detektywie,który potrafił dla dobra śledztwa włamywać się ludziom do mieszkań i działać wbrew prawu ,który potrafił doprowadzać ludzi do nerwicy swoimi złośliwościami,gdy miał gorszy dzień oraz okazywał pewne zadufanie i pyszność nad swoimi zdolnościami,jak można zobaczyć w nim spokojnego detektywa z klasą ). Ileż razy można pokazywać Sherlocka w wydaniu mdłego dżentelmena w czapeczce w kratkę? Reżyser chciał stworzyć coś nowego,co trafiło by do szerszej publiki,a nie przeminęło z wiatrem jak większość z tych filmów o Holmesie,o których świat nawet nie słyszał. I moim zdaniem bardzo dobrze mu to wyszło,a twoje stwierdzenie iż jest to" koszmar:,zdecydowanie jest mocno przesadzone,ale cóż "de gustibus non est disputandum". Oceniasz film na podstawie książki...dlaczego w takim razie tego samego nie zrobisz z Potterem ? No wybacz,mój drogi,ale książki J.K. Rowling,a saga potterowska jako filmowe widowisko,zdaje się mają wspólne jedynie walkę Harrego z Voldemortem,a poza tym,charaktery postaci też pozostawiają wiele do życzenia,gdy wspomina się książkowe opisy.
Zagmatwana fabuła? ....Serio?
No cóż,w takim razie chyba po prostu znalazłeś się w nieodpowiednim miejscu o nie właściwym czasie,bo najwyraźniej filmy z wątkiem detektywistycznym nie są tobie przeznaczone :)
Jedyne w czym skłaniam się Ciebie poprzeć,to że jedynka była lepsza.
Nie rozumiesz dokładnie chyba o co mi chodziło. Potter jest adaptacją książki i jak niemalże każdy film jest tylko małym wycinkiem fabuły.Gra cieni zaś jest zakłamaniem strasznym. Moim zdaniem film byłby dużo bardziej znośny gdyby zamiast marketingowego Holmesa byłby jakiś John Nowak. Według mnie to cios poniżej pasa dla fanów książkowego Sherlocka, do których za młodu się zaliczałem.
'filmy z wątkiem detektywistycznym nie są tobie przeznaczone :)'
Wątkiem detektywistycznym? Od kiedy transseksualny jasnowidz ratujący świat ma coś wspólnego z wątkiem detektywistycznym?
Nie wiem skąd ci się wziął "transseksualny"?Wątek jest,być może i rzeczywiście nie jest zbyt rozwinięty,na co też trochę kręciłam nosem,ale jest. Jeśli dotrwałeś do końca filmu to Holmes wyjaśnia wszystko co może wydać się "jasnowidzeniem" ,więc myślę,że i "transseksualny" i "jasnowidz" raczej są nieco pochopnie wystawionymi opiniami. Niemniej jednak każdy ma prawo do własnych odczuć i wyobrażenia postaci,więc nie będę podważać twoich wrażeń.
'Transseksualny jasnowidz' został zaczerpnięty z mojego pierwszego postu. Jak dla mnie nie jest to pochopnie wystawiona ocena. W filmie właśnie tak został przedstawiony...
Z tego co zauważyłam, to Sherlock Holmes pierwsza jak i zarówno druga część jest dla ludzi inteligentnych :) łatwo sie w tym wszystkim pogubić
Ja nic nie sugeruje, po prostu wyrażam swoją opinie, ale nie miałam na celu nikogo obrażać
Dla ludzi inteligentnych? zwykłe kino rozrywkowe najniższych lotów (czyt. dla młodzieży, a w zasadzie dla mas) porównywalne z Piratami czy Potterem.
Skoro Sherlocka uważasz za kino dla inteligentnych to ciekawe co powiesz o Lynchu i Bergmanie.
Też mnie to rozbawiło "dla ludzi inteligentnych", moim zdaniem tworzenie takich filmów to nie wina reżyserów, a ludzi którzy tworzą popyt na takie filmy. Tytuł Sherlock Holmes powinni zmienić na Nostradamus
Pisanie o filmach w kategorii "popytu" na nie...jest moim zdaniem czystym debilizmem. Oczywiście nie mam zamiaru nikogo obrażać, chcę tylko zgłosić sprzeciw.
Czyli popyt nie występuje na takie dobra jak film? Przed następnym sprzeciwem przeczytaj jakieś podstawy ekonomii.
Owszem występuje, ale posługując się "popytem" nie powinno się oceniać estetyki. To dwie różne działki. Skoro już oceniamy film to odrzucamy popyt...
...a jeśli go nie odrzucimy, to nie my szans ocenić właściwie filmu w kategoriach estetycznych...
Rozumiesz to troszku?
...eee tam od razu utopia, wystarczy się troszkę wysilić...
Ja sobie nie wyobrażam takiej sytuacji: nie idę na film bo jest zrobiony ...ponieważ jest na niego popyt...
A gdzie szuka?
...olewamy?
lokk weź przeczytaj co napisałeś i przeczytaj co ja napisałem, czy napisałem o filmie w kategorii popytu? Napisałem, że takie filmy powstają bo pospólstwo takie filmy ogląda i reżyserzy muszą się do tego dostosować bo inaczej nie dostaną pieniędzy na film, bo nikt nie wyłoży kilkudziesięciu milionów na film dla niższy. Sztuka.. proszę cię pisanie pod takim filmem takiego słowa jest co najmniej komiczne, to tak jakbyś mówił o zdolnościach kucharskich w McDonaldzie. Jeśli chcesz przykładu to proszę bardzo Darren Aronofsky, wcześniej tworzył takie filmy które większości nie przypadły by do gustu, np. Pi, Fountain, a ostatnio wypuścił Black Swan, który jakby nie patrzeć jest już bardziej ludzki i zrozumiały dla każdego, co wcale za złe nie uważam, ale widać, że pieniądze były ważnym czynnikiem przy jego tworzeniu. Sam nie wiem po co to piszę, bo pewnie i tak piszę do ściany, ale mam nadzieję, że zrozumiałeś o co mi chodziło.
Ja to doskonale rozumiem, ale boję się, że to ja piszę do ściany.
Po pierwsze - jeśli piszesz o innych "pospólstwo", to domyślnie stawiasz się w te kategorii "nie-pospólczej" ...czyli wyżej. To jest błąd - bo nikt niemoże być sędzią we własnej sprawie...a ty paradoksalnie ta właśnie działasz.
Po drugie - wszystko co napisałeś jest prawdą, ale mnie chodzi o sam fakt podejścia "z pryzmatem". Przecież nie jesteś w tym momencie już w stanie ocenić filmu, bo masz umysł zmącony "pospólstwem" i "mcdonaldem"
Mówią, że nie sposób godnie eksperymentować, bo obserwator zmienia obiekt który obserwuje...
A ty tą kwestię wyprzedzasz...czyli nie masz szans na ocenienie.
Najlepiej nie czytać o filmie nic i pójść go po prostu obejrzeć...może się uda...
...a z tą ścianą, też uważam, że przesadzasz...bo w zasadzie zaczynasz znowu obrażać moją...hmmm...inteligencję?...a może to tylko taki zabieg socjotechniczny...sam nie wiem...
...ja w zasadzie pozdrawiam...
Ten komentarz napisałem po obejrzeniu filmu, wcześniej nie myślałem o tym jak o zjawisku ekonomicznym, dopiero bardzo słaba fabuła i akcja w tym filmie skłoniła mnie do myślenia, dlaczego są produkowane tak słabe filmy. Obecnie jest produkowanych pełno filmów dla tzn. pospólstwa (nie wywyższam się tylko stosuję to określenie dla większości polaków którzy wracają z pracy, włączają Trudne Sprawy, byle do piątku, w niedziele do kościoła itd.),
ja nie wiem co Tobie się w tym filmie spodobało, nie wiem w jakim wieku jesteś, gdybym był 5 lat młodszy pewnie też bym inaczej ocenił. Fabuła w tym filmie jest wręcz żenująca, więc niezła muzyka i efekty specjalne za wiele nie pomogą, do tego te dialogi... Ja raczej już nie będę pisał w tym temacie, Trudne Sprawy i Piraci z Karaibów też mają swoich fanów, podobno o gustach się nie dyskutuje.
Ja tego filmu w ogóle nie widziałem, nie wypowiadałem się w kategoriach estetycznych...tylko raczej od strony logiki poczynań.
Zostawmy to pospólstwo, niech będzie tak jak napisałeś.
Ja po prostu stykając się z różnymi rzeczami dość długo już (a propos wieku...kiedy William Friedkin nakręcił Egzorcystę, to miałem już 3 lata)
widzę że faktycznie (tak jak napisałeś) wszystko zależy od gustu.
Jadnak i w muzyce disco widzę czasami genialne kawałki (i nie mówię teraz o konkretnym filmie)...więc staram się nie zamykać...
...być może ten film mi się w ogóle nie spodoba... jeśli po pól godzinie uznam że jest do bani, to zawsze mam pod ręką buteleczkę whisky...i w ten sposób film robi się lepszy... (nie polecam tego rozwiązania, ale ponieważ stosowane jest od bardzo dawna, więc można zawsze spróbować)...
Kurczę, ludzie... Co jest z Wami? I powiedźcie mi co to w ogóle przytaczacie za argument w stylu "a widziałeś pierwszą część?" albo piszecie o wcześniejszym "zorientowaniu się na co idzie się do kina". Te Wasze komentarze są bzdurne i łapię się za głowę jak je czytam.
70% filmu to totalny chaos, istna kakofonia. Akcja tak gna, że trudno się w ogóle połapać co się dzieje. Do tego akcja zupełnie niepotrzebna, wciśnięta na siłę. Jest tego naprawdę przesyt. Dopiero od jakichś 70% filmu zaczyna się robić ciekawiej. Końcówka bardzo zabawna.
Ale ogólnie - zawiodłem się. Część pierwsza mi się podobała, była bardzo fajna, dlatego miałem wielkie nadzieje wobec sequela. Niestety.
W sumie publiczność na seansie się dobrze bawiła, więc myślałem, że "może ze mną coś nie tak dzisiaj", ale widząc Wasze komentarze tutaj moje wątpliwości stają się mniejsze. Ja też muszę dodać - podobnie jak inni - że niestety ale żałuję jednak wydanych pieniędzy na kino. Pierwszą część obejrzałem w domu i choć może arcydziełem nie była, to filmem bardzo, bardzo, bardzo fajnym - już tak. Wyniosłem same pozytywne wrażenia. Spodobała mi się także ta "humorystyczna niepowaga". Myślałem więc, że część druga będzie jeszcze lepsza (jak to bywa z sequelami). A tutaj... niespodzianka.
Oceniłbym na 4/10 lub na 5/10.
Zauważyłem że często opinie są właśnie takie , pierwsza część dobra , lecz druga już niekoniecznie .
Wynika to prawdopodobnie z tego że Holmes się rozkręca , druga część jest jakby odzwierciedleniem stanu umysłu bohatera .
Lub po prostu doszli do tego że w jedynce było zbyt mało walki , wybuchów itd ... ( to było błędne mniemanie )
Pozdrawiam
Mam podobne zdanie. Dwójka znacznie gorsza od jedynki. Może jestem tępy, ale ni jak nie rozumiałem fabuły... Jedynka była dla mnie przejrzysta, ale to co działo się w tej części jest jakimś nieporozumieniem.. Widziałem film tylko raz w kinie, więc może gdybym obejrzał na spokojnie w domu wyniósłbym inne doświadczenia. Niemniej film mi się nie podobał. Jedynka była dla mnie dowcipnym kryminałem z elementami filmu sensacyjnego, podczas gdy w dwójce postawiono na akcję i to (IMO) słabo zrealizowaną. Nie to powinno być głównym atutem filmu. Zwłaszcza mają taką obsadę. Robert Downey Jr. to jeden z moich ulubionych aktorów. Tak czy siak oczekuje trójki. Oby była tak dobra jak jedynka, czego wam i sobie życzę ;)
Dobra, chłopaki, już nie piszmy o chęci próby "odzwierciedlenia stanu umysłu bohatera". Taka interpretacja jest według mnie bardzo naiwna. A czytając tutejsze odpowiedzi najbardziej dziwiłem się ludziom piszącym takie pytania jak "A widziałeś pierwszą część?".
No bo co to za argument? Że niby co? Że niby pierwsza część "była taka sama" i miałem wiedzieć czego się spodziewać? Otóż nie, bo nie była taka sama. Drugi film to, jak wspomniałem, wielki chaos. Pozdrawiam.
Mam dokladnie to samo zdanie. Glupi film, potwornie nieudany scenariusz. Gdy zobaczylem flage Niemiec weimarskich (taka sama jak dzis), ktora byla flaga panstwowa Niemiec od 1918 roku do 1933 (akcja filmu dzieje sie pod koniec XIX wieku) to zdebialem. Poziom glupoty przekraczajacy wszelkie dopuszczalne granice. Nie chodzi o elementarny brak wiedzy scenarzystow, ale o schematyzm i wtornosc. Wszystko przewidywalne, przez to film nie trzyma w napieciu. Humor trzeciego sortu, nie smieszy, nudzi, czasem irytuje. Takie filmy nie sa nawet tania rozrywka, bo nie relaksuja. Ciezko bylo dotrwac do konca, poczucie zazenowania bralo gore.
Ta kompromitacja z flaga jest dla mnie niezrozumiala. W realizacji takiego filmu bierze udzial kilkaset osob, co najmniej. Jakim cudem nikt nie zwrocil uwagi na to, ze flaga II Rzeszy nie byla czarno-czerwono-zlota? Nawet w strategiach komputerowych przedstawiajacych IWS i lata wczesniejsze pojawia sie prawidlowa flaga, czemu hollywodzcy tworcy wykazali sie taka nieprzecietna i wprost niewiarygodna glupota?