Ritchie najwyraźniej chciał przeskoczyć sam siebie (o "Sherlocku Holmesie pisałem tu:
http://www.filmweb.pl/film/Sherlock+Holmes-2009-
426062/discussion/z+Conan+Doylem+nie+ma+to+wiele+wspó lnego%2C+ale...,2529191). więc
tym razem chciał, żeby było jeszcze więcej, jeszcze szybciej i jeszcze efektowniej.
Moim zdaniem przekombinował.
Zaserwował nam istny cyrk na kółkach, z akrobatami, żonglerami i magikami, nie zapanował
jednak w pełni nad całym przedsięwzięciem.
Fabuła, zasuwająca początkowo "jak mały samochodzik po remoncie", gdzieś w okolicach 1/3
filmu grzęźnie, brnie na dodatek w nieznośne nieprawdopodobieństwa (cały wątek cygański, z
Cyganką na dyplomatycznym raucie pod koniec).
"Więcej" oznacza też, niestety, Downeya Jr. z rozmazaną szminką i jego taniec z Lawem jako
Watsonem (następny idiotyzm, pomijając już "czytelną" aluzję homoseksualną).
Błeeee!
Owszem, doceniam nawet te akrobatyczne potyczki z Kozakiem, bo są bardzo efektowne,
doceniam wprowadzenie postaci Mycrofta, doceniam zabawy w maskujące stroje, ale...
Ritchie i Downey Jr. bezwstydnie zaprzedali się komercji.
Za duże pieniądze, jak mniemam, więc... daj im, Boże, zdrowie, mnie jednak ich szkoda.
I widzów (przynajmniej tych choć trochę wymagających).