Miło było popatrzeć na Juniora, ale tostera nie wygrałam. Sherlocka wygryzł Sherly.Pierwsza część byla lepsza. Atmosfera tajemnicy i zagadki, którą obiecuje nazwisko Holmes dostala tysiąc razy w mordę i poległa na polu bitwy. Limit czasowy przekroczony. Wybuchy w rytm dzwięku skrzypiec całkiem miłe. Humor utracony gdzies podczas niekończącej się gonitwy mięśni, ktora zastąpiła gonitwę myśli. Trochę szkoda. Ale może jak nie jednemu psu Burek, tak i nie jednemu Holmes'owi Sherlock.