Gdy pierwszy raz usłyszałem jaki będzie pomysł wyjściowy na fabułę czwartej części Shreka, pomyślałem że jest to dowód na to, ze nie mają już absolutnie żadnych pomysłów jak to dalej pociągnąć.
Ostatecznie okazało się jednak że wyszło to wyśmienicie i wspaniale przypieczętowało to co się wydarzyło w poprzednich częściach. Shrek stracił wszystko co zdobył i ta strata pokazała ile tak naprawdę miał. Można to potraktować jako swoisty epilog podsumowujący serię.
Muszę przyznać że znalazły się w tym filmie momenty które dosyć mnie poruszyły. Pierwszy to moment w którym Shrek wpatruje się w zabawkę swojej córki, która nigdy się nie narodziła. Drugi jest wtedy gdy Fiona mówi Shrekowi że życie to nie bajka i że nigdy nikt nie przyszedł uratować jej z wieży. Trzeci to oczywiście scena finałowa przy której niemal zakręciła mi się łza w oku:)
W ogóle w tej serii zawsze podobały mi się te "życiowe" aspekty. W drugiej części bardzo podobało mi się to, jak pokazali ile Shrek był w stanie zrobić by Fiona była szczęśliwa i by uznała że jest on jej godzien.
Niewątpliwie ta część jest najmroczniejsza. Głównie dlatego że większość akcji dzieje się w nocy. Nie jest to też tak zabawna jak jedynka czy dwójka. Format też się już trochę wyczerpał...
Być może dlatego ten film tak mi się podobał, ponieważ nasłuchałem się o nim dużo niepochlebnych opinii i spodziewałem się lipy. Okazało się jednak że nie jest tak tragicznie:). Jeśli miałbym poustawiać części w serii w kolejności od najlepszej do najgorszej, to ta część znalazła by się na trzecim miejscu. Dwójka jest dla mnie najlepsza, jedynka jest na drugim miejscu a trójka to niestety niewypał. Już praktycznie kompletnie jej nie pamiętam:/
Czwórka okazała się bardzo zjadliwa. Dałem 7/10