"Shrek 3" miał solidne fundamenty na swoją historie, antagonistę, którego nie trzeba przedstawiać, wątek królewski, a został zrobiony... tragicznie.
Więc jako finał serii dość słabo.
Za to Shrek 4, no nie miał już solidnych fundamentów, wydaje się być dopisany po epilogu, zresztą zakończenie w stylu "to był sen" jest jednym z gorszych rozwiązań.
Sam film moim zdaniem, początkowo się mocno męczy, zarysowuje Shreka duszącego się w rodzinie za szybko (co gorsza po za docenieniem nie znalazł na to lekarstwa), i sceny w ruchu oporu zdają się być piętą achillesową. Ale to co ratuje tą część, to znacznie lepsza (od Shreka 3) motywacja. W przeciwieństwie do tamtej, tutaj Shrek nie chce się wymigać od obowiązków, a potem wszystko się nawarstwia, tutaj popełnia błąd i musi to odkręcić bo straci wszystko na co pracował. Ponownie film kręci się wokół jego postaci i jego motywów, dużą robotę robi tutaj presja czasu, fabuła która nie zwalnia jak w przypadku Shreka 2 czy Shreka 3, a cały czas pędzi. Szczególnie podobała mi się ostateczna walka i do końca trzymająca w napięciu narracja. No ale tak jak napisałem, film jest dość nie równy, jest tym, co powinna nam zaoferować cz3, tak powinien wyglądać finał starcia z księciem z bajki, gdy waży się wszystko co było.