W Shreku trzecim brakowało jednego podstawowego elementu: magii. Grupa wyrzutków zbuntowała się i przejęła władzę i koniec. W czwórce powraca to, czego oczekuję po filmie dziejącym się w świecie baśni - odrobina tajemniczości. Dużą rolę odgrywa tu także główny czarny charakter - Książę z bajki był świetny jako dodatek do Matki Chrzestnej ale jako główny szwarccharakter nie sprawdził się - o wiele lepszy w tej roli jest choleryczny karzeł podstępem dążący do celu i mający za sobą armię wiedźm. Kolejna sprawa to humor - twórcy osiągnęli w dwójce mistrzostwo postmodernistycznej zgrywy, jednak w trzeciej części taa formuła wyraźnie się wypaliła. Tutaj nadal jest zabawnie, ale żarty są trochę bardzie sytuacyjne, a ja nie czułem się "zmuszany" do śmiechu co 10 sekund. Na dobre wyszło też z pewnością filmowi ograniczenie czasu postaci drugoplanowych - Pinokia, Ciastka i reszty... Podsumowując: Shrek czwarty w zamierzeniu twórców miał odświerzyć formułę i sądzę że im się to udało - wspaniałe zwieńczenie serii o zielonym ogrze.