Zapewne należę do nielicznego grona szczęśliwców, którzy widzieli ten film w dzieciństwie, a nie mieli przez to żadnych schizów XD Przed chwilą wróciłam do tego tytułu, by skonfrontować moją dziecięcą percepcję z mym dzisiejszym postrzeganiem sztuki filmowej - niestety ze stratą dla tej animacji ;) Kreskówka ta zapisała się w mojej pamięci jako dość oryginalna i mroczna, teraz zaś widzę w niej głównie dużo zmarnowanego potencjału - jakby podkręcić dramaturgię, umiejętnie wytworzyć napięcie i umrocznić klimat, to mogłoby wyjść z tego coś co najmniej przyzwoitego, a tak mamy tylko dramaturgicznie puszczony mózgotrzep nawiązujący do opresyjnych systemów władzy i nowomowy (te nawiązania nie wywołują jednak żadnych większych emocji lub przemyśleń).
Racja. Choć może gdybyś poszła w ślady twórcy filmu i wzięła LSD albo inny psychodelik, to miałabyś więcej przemyśleń i wyciągnęła więcej wniosków - podobno LSD bardzo pobudza wyobraźnię i kreatywność, daje poczucie wszechwiedzy i namiastki życia boskiego. :)
Bo w to, że Andrzej Sperling nie "wspomagał się" żadnym psychodelikiem przed zrobieniem tego filmu, to nie uwierzę. Chyba że on po prostu przedtem oglądał wiele podobnie psychodelicznych filmów i na nich się wzorował.
"Chyba że on po prostu przedtem oglądał wiele podobnie psychodelicznych filmów i na nich się wzorował."
Lub bazował na jakimś motywie/motywach ze swojego snu lub snów. Albo po prostu myślał o jakichś kompletnie przypadkowych rzeczach, po czym posklejał je w jako tako spójny scenariusz ;)
Tak naprawdę to jak ma się odpowiedni typ wyobraźni, to psychodeliki nie są potrzebne przy wymyślaniu tego typu cudactw.