PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1454}

Siódma pieczęć

Det sjunde inseglet
1957
7,8 54 tys. ocen
7,8 10 1 54450
8,4 58 krytyków
Siódma pieczęć
powrót do forum filmu Siódma pieczęć

Obejrzałem właśnie ten film i szczerze mówiąc, to na arcydzieło mi on nie wygląda. Ot, mamy tu kilkoro bohaterów, każdy z innym podejściem do kwestii życia i śmierci na tle ponurego klimatu średniowiecza.

Prawdopodobnie Bergman najbardziej utożsamiał się z postacią giermka, którego przedstawił jako "świętego bez boga", nie wierzącego, lecz potrafiącego instynktownie odróżnić dobro od zła. Najciekawszą kreacją jest oczywiście rycerz podejmujący pojedynek ze śmiercią, próbujący odwlec w czasie swoje odejście, szukający boga i odpowiedzi co czeka go po śmierci. Rzeczywistość, którą widzi, coraz bardziej skłania go do jednak do wniosku, że boga nie ma. Para aktorów prezentuje z kolei beztroskie podejście do życia, które można by streścić znaną maksymą "carpe diem". Potrafią cieszyć się pięknem przyrody, sobą, i tym, co dobre dało im życie. Do zalet filmu można zaliczyć również humor, chociaż g mnie nie zawsze pasuje on do (w zamierzeniu) poważnej tematyki filmu.

Dla czego napisałem w tytule, że film mnie lekko rozczarował. Ano dlatego, że nie wyniosłem z filmu nic nowego. Pytania zadawane przez Bergmana były już zadawane przez tysiące filozofów przed nim, którzy, tak jak on, nie potrafili udzielić na nie odpowiedzi. Film jest dobry, co najwyżej, jako ciekawie nakręcone przypomnienie dylematu sensu życia, ale żadnym przełomem w moim sposobie postrzegania świata nie będzie.

ocenił(a) film na 8
Kagan

Bardziej podoba mi się kino, które zadaje egzystencjonalne pytania, czy próbuje udzielić na nie odpowiedzi posługując się fabuła bardziej przystającą do życia, która mogłaby sie zdarzyć w rzeczywistość. W tym sensie moim zdaniem Bergman idzie na łatwiznę i mówi pewne rzeczy prawie wprost, za pomocą komicznie przerysowanych postaci/sytuacji. Takie ujęcie też ma swój urok, ale mi po prostu mniej przypadło do gustu, tym bardziej że jedną z głównych spraw podlegających krytyce jest średniowieczna wizja boga/wiary, którą każdy średnio rozgarnięty człowiek i bez wskazówek Bergmana uzna za głupią.

użytkownik usunięty
Kagan

słusznie, ale w 1957 roku, oprócz Francji chyba wiele państw religią i Bogiem mocno się przejmowało, jak widac po tym forum, w Polsce nadal się przejmuje, w naszych czasach ten film jest chyba bardziej dla wierzących, albo dla tych, którzy lubią średniowieczne klimaty, bez zadawania egzystencjalnych pytań:)

"Bardziej podoba mi się kino, które zadaje egzystencjonalne pytania, czy próbuje udzielić na nie odpowiedzi posługując się fabuła bardziej przystającą do życia, która mogłaby sie zdarzyć w rzeczywistość."

czyli Kieślowski tak, Kubrick nie bardzo, tak to rozumiem:)

ocenił(a) film na 8

Z Kieślowskiego mam niestety spore zaległosci, ale faktycznie to, co widziałem zawsze robiło na mnie ogromne wrażenie.

Co do Kubricka... nie we wszystkich jego filmach mamy do czynienia ze specjalnym filozofowaniem. Lśnienie to najlepszy horror wszech czasów, ale przecież bez moralizatorskich ambicji. "Pełny magazynek" stanowi z kolei próbę ukazania trudnych problemów zamknietą w dość "realnej" fabule. Filmy, do których pijesz to pewnie "Odyseja..." i "Mechaniczna pomarańcza". Oba należą de facto do gatunku science-fiction, a więc to trochę inna bajka. "Odyseja..." otrzymała ode mnie identyczna notę co "Siódma pieczęć". "Mechaniczną pomarańczę" uważam za arcydzieło, co może przeczyć cytatowi powyżej... no ale cóż, może wyjątek potwierdza regułę, a może jednak wcześniej wyraziłem się nie do końca precyzyjnie ;-)

Kagan


A czy problem istoty śmierci i pojmowania Boga nie są tematami egzystencjalnymi? Śmiem stwierdzić, że są to zagadnienia najbardziej determinujące
ludzkie życie, dlatego też znaczna część filmów Bergmana dotyka tych problemów, a "Siódma pieczęć" chyba w stopniu największym. Co do interpretacji, nie możemy
brać się za nią patrząc na film okiem człowieka żyjącego tu i teraz, odrywając obraz od czasu, w którym powstawał, ani też nie możemy pod takim samym kątem
przyglądać się czasom, których ramy wyznacza treść filmu. "Siódma..." powstawała w latach pięćdziesiątych, czyli zaledwie kilka lat po największej wojnie w
dziejach ludzkości, która była przez wcale nie małe grono ludzi uważana za spełnienie zapowiadanej apokalipsy. Do tej pory istnieje przypuszczenie jakoby świat, w którym teraz żyjemy
był takim poapokaliptycznym trupem, któremu rosną jeszcze włosy i paznokcie. Teoria co najmniej dziwaczna, ale jest dobrym scharakteryzowaniem wstrząsu jaki
wywołała wojna. Wtedy też rozkwit przeżywała filozofia egzystencjalna, reprezentowana m.in. przez J.P. Sartre'a i Alberta Camus, którzy głosili pesymistyczne
teorie na życie człowieka, utrzymując, że jest on siłą rzucony na ten świat i z góry skazany na klęskę. Bergman w jednym z wywiadów nazwał Sartre'a
wysłannikiem szatana, zarzucając mu brak jakiegoś programu, pozwalającego na znalezienie wyjścia z tak ponurej sytuacji. Jak się później okazało, twórca "Persony"
sam takowe wyjście zaproponował implicite (nie zostało to powiedziane wprost jak sugerował przedmówca) właśnie w Siódmej pieczęci, a ściślej mówiąc w osobie Blocka. Antonius borykał się z problemem milczącego Boga, co przekładało
się na jakość całego jego życia, uporał się z tym dopiero w obliczu własnej śmierci. Rozwiązaniem było poświęcenie, które śmiało można nazwać
miłością, w tym konkretnym przypadku skierowaną w stronę beztrosko żyjącej rodziny. A widać to wtedy, gdy rycerz, nie troszcząc się o swoje życie, odwraca uwagę Śmierci/śmierci
od Jofa i Mii szykujących się do ucieczki. Być może takie rozwiązanie po raz pierwszy zaświtało mu w głowie podczas spowiedzi, kiedy to skierował wzrok na ukrzyżowanego Chrystusa, człowieka,
który przecież wiele lat wcześniej zachował się w podobny sposób. To, jak zachował się Block, było odpowiedzią Bergmana na problem życia, które wypełniać miała pustka. Filozofia personalizmu, stworzona
przez Mouniere'a mówi o tym, że człowiek może się w pełni spełniać dopiero w kontakcie z drugą osobą, w służbie tej osobie. Być może coś takiego miał na myśli Bergman.
Co do ram czasowych filmu, szczególny fragment średniowiecza (połowa czternastego wieku) na jakiego tle reżyser zechciał przedstawić swą opowieść ma ścisły
związek z okresem drugiej wojny światowej. W obu przypadkach człowiek stawał w obliczu katastrofy, popadając w obsesję zbliżających się rzekomo
czasów ostatecznych. W pierwszym wypadku skłaniała do tego dziesiątkująca ludność epidemia zarazy, w drugim okrucieństwo wojny.
Biorąc pod lupę metaforyczne ujęcie ram czasowych, akcja filmu dzieje się w obrębie apokaliptycznej pół godziny, zaczynającej się od "orła lecącego przez środek nieba,
mówiącego w Objawieniu donośnym głosem: "Biada, biada, biada mieszkańcom ziemi..."", a kończącej słowami Jofa, mówiącego "deszcz oczyszcza ich lica z zakrzepłych łez". To są
bezpośrednie aluzje do "Apokalipsy Św. Jana" i radzę obejrzeć ten film jeszcze raz, ale tym razem z owym tekstem w dłoni.
Ktoś napisał w jednym poście, że Siódma pieczęć jest filmem antykatolickim. Nie mogę się zgodzić z takim stwierdzeniem, chociażby patrząc na postać Jofa,
mającego cechy człowieka głęboko wierzącego (świadczy o tym nawet fakt, że dopuścił się kradzieży bransoletki, gdyby tego nie zrobił byłby nieskalany żadnym grzechem, przez
co straciłby na autentyczności). Bergman nie skrytykował żadnej postawy wobec religii. Jan Paweł II publicznie potępił niektóre czyny kościoła wieków średnich, więc
według autora postu trzeba go uznać za antykatolika.
Podsumowując wypowiedź, u Bergmana zawsze chodzi o coś więc niż, jak to było w tym przypadku, przedstawienie kilku bohaterów na tle epoki.
Pozdrawiam rozmówców!


P.S. A co do scen humorystycznych, Bergman posłużył się ujęciem typowo średniowiecznym. Zauważmy, że sceny "lekkie" przeplatają sie z poważnymi i tak jest przez cały film (spowiedź Blocka-rozmowa Jonsa z malarzem, śmierć aktora na drzewie-śmierć kobiety na stosie, przedstawienie kuglarzy-pochód pokutników etc.). Oczywiście chodzi tu o średniowieczne dychotomie.
Nie nam oceniać co jest arcydziełem, a co nim nie jest, ale przyznać trzeba, że "Siódma pieczęć" jest filmem wartościowym.

lapkaKot

dmadrzeicnzkeak, dzięki, że chciało Ci się tyle o filmie napisać. Bardzo wartościowa wypowiedź. Dopiero co obejrzałem i tak potrzebowałem czegoś dodatkowego o nim, co też znalazłem w Twoim poście.

lapkaKot

jeden z lepszych wpisow ostatnio jakie widzialem :) dzieki.

doomguy

Proszę bardzo. Swoją drogą zależy mi na tym, żeby inni także starali się w podobny sposób analizować i interpretować filmy, dzieląc się na forum swoimi spostrzeżeniami, bo póki co takie spojrzenie na sprawę jest tutaj mało popularne, a szkoda.

użytkownik usunięty
lapkaKot

Witam
Ładnie napisane.
Pozdrawiam
P.S. Masz rację ten film nie jest antykatolicki.

ocenił(a) film na 4

Hm.Niby uznany,wybitny reżyser,niby klasyka,a tu takie rozczarowanie.Film się wlecze(96 min. to trochę długo , jak na oglądanie włóczęgi kilkorga bohaterów uciekających przed Śmiercią...),jest mało dynamiczny,wręcz nudny.Gdybyśmy patrzyli pod kątem jakichś motywów zawartych w nim-konfrontacja 'Memento mori' i 'Carpe diem' (rycerz vs. giermek),pytania o sens życia zadawane przez pryzmat doganiającej śmierci.

Kagan

Szanuję Twoje zdanie, zwłaszcza że jesteś jednym z niewielu użytkowników, którzy potrafią je wyrazić w kulturalny sposób. Jednak zwróciłbym uwagę na jeden istotny aspekt doboru realiów w jakich dzieje się akcja filmu: Bergman nie tyle osadził fabułę w średniowiecznej rzeczywistości, co w swoim dziele wykorzystał elementy średniowiecznego teatru i sztuki w ogóle (misteria, motyw ars bene moriendi czy danse macabre). Właśnie to doskonałe zderzenie formy i treści stanowi o sile dzieła. Dlatego proponowałbym rozpatrzyć to pod tym kątem, zwłaszcza, że Bergman korzystał też ze znacznie bardziej "życiowych" fabuł ("Tam, gdzie rosną poziomki", "Sceny z życia małżeńskiego") i też był w tym znakomity.