Film nie zachwyca od początku. W drugiej czesci robi się już jednak po prostu jakos tak przeciętnie. Wszystko sie tak jakby rozłazi, historia przestaje ciekawić, bohaterowie stają się obojętni, cała więź emocjonalna znika (podczas kulminacyjnej sceny czułem kompletną pustkę, nawet ziewnąłem ze dwa razy).

Czy winy można się doszukiwać w - nieprzekonującym przestawieniu zbierania się nienawisci (zupełnie mnie to nie przekonało)?
Czy w tym, że wpleciono jakies ciężkostrawne wątki miłosci narratorki do jakiegos typka na motorze?
Czy duża liczba scen bliźniaczopodobnych, acz dużo gorszych, do "Nakarmic kruki"?

Jedyna ciekawa postać umarła po 1/3 filmu (nożownik)..

Wiekszosc prawde mowiąc scen mi sie nie podobala do konca. Od: gaszenia pożaru, po ukazanie złamania serca krewnej, po nawoływanie do zemsty, rozmowy z gosciem od resocjalizacji, opowiesci wariata, romans z motocyklista, wylawianie wisiorka, zabijanie ptaszka, miny i spojrzenia podczas strzelaniny... ect...ect...

Jedyną rzeczą która tak na prawdę mi się podobała to główny motyw muzyczny.

Nie wiem, nie wiem. 5/10