Harry Langdon, jeden z "wielkiej czwórki" komików niemego kina. Debiut reżyserski Franka Capry. Film dla tych, którzy lubią ten typ gagów. Ale nie dla mnie.
Czwórki? Widzę Chaplina, Keatona, Lloyda, Lindera, Senneta, Arbuckle'a i Langdona. Którzy do niej nie należą?
Jeśli juz to bym powiedział "wielka trójka" z trzech pierwszych co wymieniłem.
Chaplin, Keaton, Lloyd, Langdon - wedle większości amerykańskich rankingów. Dla mnie - Lloyd i Keaton (w takiej kolejności). Więc dwójka, bo Chaplina nie lubię.
Twoje sympatie czy antypatie nijak się mają do rangingów kina. Chaplin to jeden z 'ojców kina', czy to się Tobie podba, czy nie. Pomijając Chaplina i wymieniając jedynie Bustera i Harolda ośmieszasz się.
Dokładnie. W większości źródeł mówi się albo o trójce, którą wymieniłeś, albo o dwójce: Chaplin, Keaton. Dajmy spokój z tym Langdonem (który rzeczywiście zdobył wielką popularność, ale wystarczy porównać jego filmy z Chaplinem czy/i Keatonem, by zobaczyć przepaść, którą go dzieliła od tych dwóch; tak więc ówczesna popularność ma mało wspólnego z artystyczną wartością, zweryfikowaną w tym wypadku przez czas, który upłynął i fakt, czy filmy danych twórców się zestarzały, czy nie). Myśląc inaczej i wrzucając wszystkich do jednego wora, doszlibyśmy do 'piętnastki'.