Pierwsza część wbiła mnie w fotel mimo, że pojęcia nie mam do dziś dlaczego mafia wpadła na pomysł umieszczania ludzi w workach w tekturowych ścianach typowego amerykańskiego domu... chcieli komuś zrobić złośliwy dowcip i to sprzedać...? ktoś, coś? Podobnie muzyka z jedynki wytyczyła chyba kierunki dla ciężkich filmów akcji... Dwójka miała zatem wysoko postawiona poprzeczkę i... własnie, po obejrzeniu zachodzę w głowę co to było? DOA knuje plan skłócenia ze sobą karteli narkotykowych Meksyku, które podzieliły pomiędzy siebie region i generalnie nie wchodzą sobie w drogę. Podstawą ma być porwanie córki jednego bosa i zrzucenie winy na drugiego... tak jakby obaj panowie nie mieli komórek, a przy golfie nie mogli wyjaśnić sobie ewentualnych wątpliwości. Aby nie mieszać rządu USA, DOA knuje intrygę wynajęcia agenta CIA i zatrudnienia najemników... Plan rwie się jak stare prześcieradło, a DOA podejmuje decyzją, żeby CIA "wyczyściło" sprawę tj. zakatrupiło wszystkich którzy wiedzą cokolwiek o sprawie... w tym porwaną, zaufanego człowieka CIA w Meksyku itd... przy pomocy rosyjskich najemników oczywiście. Bzdura pogania bzdurę... może będzie trzecia część i wyjaśnią jakieś ukryte szczegóły tego planu... bo to co przedstawiono w filmie to jakaś totalna głupota...