Może Ktoś mi napisze czy oprócz emocjonującej historii mogę liczyć na zobaczenie czegoś co sprawi że wyjdę z filmu wzbogacony o wiedzę dotyczącą człowieka, społeczeństwa. ? Czy ten film jest może próbą odpowiedzi na któreś z najważniejszych egzystencjalnych pytań ?. Czy to jest kino, którego szukam ?
Cytując Nietzschego: "Ten, który walczy z potworami, powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas."
Z nikim nie walczę. Moją pasją jest poznawanie człowieka i to w jaki sposób przyczyny zewnętrzne, zupełnie niezależne od niego determinują jego zachowania, postawy i "wybory". Który z takich elementów jak ewolucja, genetyka, środowisko hormonalne w okresie płodowym, sposób socjalizacji, doświadczenia, choroby, sposób odżywiania, środowisko kulturowe wpływa na ostateczny produkt pt. człowiek. Już dawno doszedłem do wniosku że tylko nam się wydaje że podejmujemy decyzje, że mamy "wolny wybór". Tak naprawdę każdy człowiek jest jedynie wypadkową okoliczności, na które nie ma wpływu. Pesymistyczna wizja, ale moje obserwacje potwierdzają ją w całej rozciągłości. Takie spojrzenie na człowieka sprawia że "nic co ludzkie nie jest mi obce", nic mnie nie brzydzi i niczemu się nie dziwię. Nie jestem potworem a raczej pobłażliwym obserwatorem, który czasami stara się być jednym z elementów zewnętrznych w delikatny i przyjazny sposób kształtującym ludzi, z którymi się stykam. PS. Tzw. filmów akcji nie lubię ze względu na to że jestem skrajnym introwertykiem. Zbyt duży natłok dźwięków, obrazów zdarzeń irytuje mnie i drażni. Z moich doświadczeń wynika także że taki film szybko znika z mojej pamięci. Nie ma tam czegoś co głęboko zapisze się we wspomnieniu. Absolutnie nie mam nic przeciwko tym, którzy w kinie poszukują rozrywki. To ja raczej jestem dziwakiem i we mnie tkwi problem mojego stosunku do filmów , które mają po prostu bawić i wywoływać proste emocje. Inna sprawa że w każdym gatunku filmowym można znaleźć wartościowe pozycje...... Pozdrawiam.
Ale się zagalopowałeś :) Nie ma tu nic z tych rzeczy. Film jest potwornie trywialny i banalny. Chyba, że jesteś jak młody pelikan i łykasz te wszystkie wydumane metafory "otchłani", w zaniku bądź prymitywne, po czym doznajesz oświecenia.
Najbardziej nie lubię w kinie taniego moralizatorstwa, czarno-białego uproszczonego obrazu świata, tanich emocji, tanich słodkich perfum kiczowatej pobożności, braku logiki, braku prawdy psychologicznej i uleganie poprawności politycznej zakłamującej rzeczywistość. Wkurza mnie przerost formy nad treścią, używanie środków artystycznych których jedynym zadaniem jest udziwnienie filmu, w celu przykrycia braku jakiejkolwiek ciekawej myśli czy pomysłu. Żenują także "wydumane metafory" jak piszesz, filozofowanie na poziomie szkółki niedzielnej czy skrzywienie ideologiczne uniemożliwiające możliwie obiektywne podejście do tematu. "Zagalopowanie się" to była taka mała prowokacja :-) Pozdrawiam