Według mnie, film ma 4 bohaterów głównych - co jest jedną z większych jego wad, bo nie znajduje to w filmie uzasadnienia. Więc po kolei:
1. Młoda ale doświadczona, utalentowana agentka, która potrafi bez mrugnięcia okiem zabić przeciwnika, a w trudnych sytuacjach umie zachować zimną krew
2. Nastolatka zagubiona w świecie, która niczego nie rozumie i chce się zbuntować, ale nie bardzo wie jak. Z bohatera staje się widzem - obserwuje akcję nie uczestnicząc w niej, jak widz przed ekranem
3. Super-zabójca z gry komputerowej, który w pojedynkę realizuje kolejne misje i zabija kolejnych bossów, słysząc cały czas ze słuchawek aktualizacje misji; dodatkowo ma super-umiejętność: potrafi zabić dwóch lub nawet trzech przeciwników jednym strzałem
4. Kapitan Willard, który dociera do posesji wielkiego, złego bossa, a gdy okazuje się, że ten lubi filozofować, ucina sobie z nim pogawędkę, a na końcu zabija.
Na końcu super-zabójca odwiedza widza, który już wie, że jest tylko widzem i że jest tu tylko dlatego, że takie są zasady. Szantażuje go, bo wie, że jest zagubiony i przerażony po tym co zobaczył. Wiemy, jak się to kończy.
Dla mnie nie wystarczy jednak, że zaprezentowano mi ciężką emocjonalnie historię i ciekawy sposób narracji. Nie podpiszę się pod tym. Szczególnie, że te pozytywy są często osiągnięte w zbyt prosty sposób: akcja często jest spowalniana bezsensownymi ujęciami (np. jakieś krajobrazy podczas lotu, część scen podróży po Juarez), a bohaterowie są skonstruowani zbyt jaskrawo - to, co miało (chyba) być głębią psychologiczną, jest okropnie przerysowane.
Ogólnie: film zły nie jest, ma wiele pozytywnych stron, ale mam wrażenie że ma zdecydowanie zbyt wysokie ambicje. Dodatkowo wiele fragmentów scenariusza lepiej pasowałoby do gry komputerowej.