film jest pełny niedorzeczności a sama historia średnio się kupy trzyma.
Można by to długo wyliczać ale napisze o paru najbardziej rażących błędach.

Sam bohater grany przez del Toro, był on prokuratorem który z zemsty został mścicielem, pomijając komiksowy wątek jest to po prostu głupie.
Bo chęci nie zmienią tego że żeby być zabójcą trzeba być do tego szkolonym mieć umiejętności i doświadczenie.

Dalej wątek tunelu, nie ma żadnego sensu dlaczego w ogóle szukali tego tunelu.
Bo był im potrzebny tylko po to żeby przejść do meksyku!
A tylko dlatego udało się cokolwiek na tym zyskać bo akurat w magazynie był policjant (bardzo wygodny zbieg okoliczności) bo gdyby go nie było, del Toro został by w meksyku bez transportu i możliwości przechwycenia celu.

Dalej cel jechał sam, nie miał żadnego ochroniarza a do tego jechał prosto do kryjówki bossa, która nie była widać taka ukryta.
Te dwa kawałki są całkiem nierealistyczne.
Do tego śmieszna ochrona bossa kartelu który na 100% miałby duża ochronę.
Do tego kartele narkotykowe rekrutują były żołnierzy sił specjalnych, czyli ludzie którzy mają doświadczenie, umiejętności itp żeby skutecznie zabijać, zupełnie w przeciwieństwie do del Toro.

I na sam koniec wątek agentki FBI, jeśli chcieli mieć kogoś kto nie będzie im przeszkadzał, mogli wziąć kogoś kto jest pragmatyczny (a nie młodą idealistkę), mogli temu komuś po prostu kazać zostać dalej nie wtrącać się w ich robotę, mogli nawet całkowicie sfałszować takie zezwolenie, czy prościej robić wszystko nieoficjalnie.

I jeszcze końcówka. Del toro grozi naszej agentce bronią, gdyby się nie zgodziła zastrzelił by ją?
I służby miałby by na to przymknąć oko?


Ale ciekawe było wrażenie że amerykanie to aroganccy imperialiści którzy robią sobie co chcą nawet w innych krajach.