Niby rozpoczęcie z wysokiego kopyta, a potem zaraz wszystko osiadło i wlekło się do końca. Niby główną bohaterką jest Emily, która potem ucieka gdzieś na drugi plan i zachowuje się irracjonalnie strojąc fochy i nie mogąc zrozumieć co się dzieje i dlaczego.
Na plus muzyka i to, że nie ma tu jakiejś totalnej rozwałki jak to jest zazwyczaj w amerykańskich filmach. Niby dobrze się zaczęło, ale ziewnąłem parę razy.