Bardzo dobry film, wzruszający, pozytywny, wartościowy przekaz. Warto go zobaczyć... Złych
raczej zirytuje ;)
Uderz w stół a nożyce się odezwą ;) Wiem, że życie jest potrafi dokopać, ale więcej optymizmu chłopie ...
Zgadzam się z Jokris, to świetny film. Kicz jest pojęciem pejoratywnym ale na szczęście względnym, to co dla jednych jest kiczem, dla innych może być wartościowym dziełem. To prawda, wszystko zależy od tego jakimi wartościami człowiek się kieruje w życiu, a co za tym idzie, jakim jest człowiekiem. Kiczem dla mnie będzie niepotrzebny nadmiar i przepych w złym guście ale film ma przecież sensowną fabułę i wszystko trzyma się kupy. Przez swoją bezmyślność odebrał żonie i 6 osobom życie, uznał że jego życie też straciło sens, wiec postanowił je sobie odebrać, jednocześnie uratować być może nawet przed śmiercią 7 osób oddając im swoje narządy czy szpik ( być może w jakimś sensie odkupić swoją winę)... Tak, to szokujące zachowanie ale chyba bardzo pozytywnie, czy zbędne? Z tym się nie zgodzę ... Historia również, nie uważam by została opowiedziana w jakiś przesadnie tkliwy sposób, ja bynajmniej kiczu tu nie widzę. Pozdrawiam
Jedynym kiczem jest ta twoja Zielona mila. Ten film pomimo swojego patetycznego wydźwięku stawia nas przed jednym, bardzo ważnym pytaniem: Co tak naprawdę mogę zrobić, aby być lepszym człowiekiem?
Zielona Mila nie jest "moja" geniuszu bo nie jestem fanem tego filmu (dałem 7/10), ale jest lepszy od tej ckliwej papki ze Smithem. Nie no pytanie godne Bergmana normalnie.
Dobrze wiedziec ze jak ktos zna sie na kinie to jest złyyyyy:)) Super argument. A film kiepski i marne argumenty tego nie zmienia, Jokris chyba dobrego filmu w zyciu nie widzial. a aktorstwo smitha to smiech na sali. pozdrawiam
Naucz się czytać ze zrozumieniem dziewczę, to po pierwsze, po drugie, naskakując na mnie nie poczujesz się chyba lepszą? :) Po trzecie, Taka z Ciebie znawczyni dobrego kina ale nie wiesz, że po kropce należy pisać z wielkiej litery i żadne marne argumenty tego nie zmienią. A to co Jokris widział a czego nie pozostawię bez komentarza, gdyż Twoja indywidualna, indolencja, intelektualna mnie powaliła i konwersacje z Tobą uważam za zbędną :)) Pozdrawiam
haha no prosze coz za elokwencja.Nie naskakuje na Ciebie, tylko twierdze iż argument że ten film sie nie podoba tylko złym ludziom mówi duzo o Twoim intelekcie:) POZDRAWIAM :))
Nigdzie nie napisałem, że " film się nie spodoba tylko złym ludziom" napisałem jedynie ;" złych RACZEJ zirytuje" a to znacząca różnica, jeśli jej nie rozumiesz to już Twój problem ale nie naskakuj na mnie z jakimiś wyssanymi z palca argumentami, bo ja żadnych argumentów nie podałem. Argument w retoryce - to stwierdzenie mające uzasadnić pewną tezę, a ja ani żadnych tez nie stawiałem, ani nie starałem się ich uzasadniać. Naucz się lepiej czytać ze zrozumieniem, poprawnej gramatyki i nie używaj słów których znaczenia nie rozumiesz, bo ktoś może pomyśleć, iż Twój intelekt pozostawia wiele do życzenia :))
z wykształcenia jestem psychologiem wiec znam znaczenie slowa intelekt:) nie musisz sie o to martwic. Nie mam zamiaru na nikogo naskakiwac wiec wybacz jesli Cie urazilam gdyz nie mialam takiego zamiaru. Ta wymiana zdan chyba zaszla za daleko a obrazanie sie nawzajem chyba nie jest celem tego portalu wiec ze swiej strony przepraszam jesli Cie urazilam pozdrawiam:)
Owszem, tu się z Tobą zgodzę, ten portal służy do tego by komentować filmy, do subiektywnego wyrażania swojego zdania na ich temat, co też uczyniłem... Dziewczę w moim mniemaniu to młoda dziewczyna, czy to dla Ciebie jakaś ujma? By The Way... Z doświadczenia zawodowego wiem, iż użycie słowa dziewczę, starszym kobietom imponuje, zaś młode irytuje :) Bez urazy, ale słaby albo bardzo młody z Ciebie psycholog, dla mnie Twoje; "a dziewczę, to możesz nazywać swoje kolezanki z gimnazjum" zabrzmiało jak komplement :)) Pozdrawiam
Bardzo dobrze ze byl to dla Ciebie komplement :) szkoda tylko ze po dwoch wypowiedziach na tym forum wnioskujesz ze slaby ze mnie psycholog , no ale trudno:) a młody to i owszem:) pozdrawiam
Bądź uprzejma zauważyć, że napisałem " słaby ALBO bardzo młody z Ciebie psycholog." Co sama potwierdziłaś. W poprzednim komentarzu, również nie nie miałem na myśli tego, iż nie rozumiesz słowa intelekt, a słowa argument i to myślę jasno wynika z kontekstu mojej wypowiedzi. Mam wrażenie, że wszystko interpretujesz po swojemu i czepiasz się stwierdzeń wyrwanych z kontekstu, co nie ma sensu. Jednym słowem " słyszysz co chcesz " a może inaczej, co Twój mózg " nakazuje Ci słyszeć" a co przypuszczam znalazło by podstawy w psychologii, jak myślisz? ;) Nie wiem już sam, a może to rzeczywiście ze mną coś nie tak? W końcu jak to zasugerowałaś, mój intelekt nie jest najwyższych polotów ;))
Z góry zwracam uwagę na SPOILERY zawarte w tym poście.
Ostatnio w każdym temacie, na który wchodzę z zamiarem wypowiedzenia się, toczy się żarliwy bój dwóch osób (choć tutaj w nadzwyczaj przyzwoitej formie), ale tak sobie myślę, że to chyba już powszechne. No cóż, zniszczę trochę te dywagacje, rzucając się w objęcia głównego kontekstu tego wątku.
"Jesteś dobrym człowiekiem?" Bardzo ciekawy nagłówek. I nie dlatego, że to pytanie uniwersalne, że pada w jednym z dialogów filmu, czy też, że zmusza nas do spojrzenie w głąb siebie; ale dlatego, że należałoby się zastanowić, czy główny bohater "Siedmiu dusz" był dobrym człowiekiem.
Pozornie należałoby postawić znak równości między "Ben Thomas" a "dobry". Jednak, czy aby na pewno? Bez wątpienia pozostaje fakt, że Will Smith odegrał rolę mężczyzny charakteryzującego się olbrzymią uczynnością, ale nad "czystą", "złotą"
dobrocią, bym się zastanowił.
Więc od początku: Ben miał wypadek, w którym między innymi ginie jego ukochana. Po pewnym czasie postanawia odkupić wszelkie zło, które uczynił, ofiarując innym cząstkę siebie.
Teraz kluczowe pytanie: Czy Ben był dobry, czy może dobre działanie to tylko efekt uszczerbku psychicznego, który spowodowało wcześniejsze tragiczne zdarzenie?
Pewnie część osób mnie nie zrozumie..., ale ktoś kiedyś stwierdził, że czyny osoby psychicznie chorej lub takiej, która działa nieświadomie / pod wpływem impulsu, nie odzwierciedlają jej charakteru. Dla przykładu: można uchronić się od kary pozbawienia wolności za spowodowanie śmierci, kiedy wykaże się min. niepoczytalność.
Druga sprawa to taka, że dobroć powinna być przejawem empatii (oczywiście można się spierać), a czy Ben myślał w taki sposób? Czy może przeciwnie - w jego umyśle cały czas była zapisana instrukcja "siedem za siedem"?
Kolejna rzecz - dobro jest bezinteresowne, a Thomas niejednokrotnie się upewniał, czy osoba której pomaga jest osobą szlachetną.
Ostatnie "rzucenie światła" na problem (być może najidiotyczniejsze): W serialu "Dr House" w odcinku 3 ósmego sezonu (odcinek z Wentworthem Millerem), tytułowy bohater musi zmierzyć się z chorym, którego zachowanie jest zbyt dobre - pokuszę się nawet o stwierdzenie - nieludzko dobre. Czy coś takiego nie przytrafiło się Benowi?
Nie wiem jak ja bym postąpił na jego miejscu, bo nigdy w takiej sytuacji się nie znalazłem, ale z punktu widzenia osoby siedzącej przed ekranem monitora i mającej świadomość "że to olbrzymie oddanie i świetnie coś takiego zrobić dla świata", mimo to stwierdzam, że nikt o zdrowych zmysłach i tak nie zabiłby siebie dla kogoś obcego. Oczywiście można twierdzić inaczej, ale nie wyobrażam sobie czegoś takiego w świecie realnym.
PS: Chodzi mi o całokształt "dobroczynności" Bena.
Można twierdzić, że skoro zbliżył się do Emily, to w tym przypadku sytuacja musiała wyglądać inaczej, niż przy pomocy innym. Tylko trzeba też zwrócić uwagę, że wybrał ją jeszcze zanim mieli okazję poznać się twarzą w twarz.
Dobroć, formalność, zaburzenie psychiczne, czy skaza po wypadku? Jak sądzicie?
Otóż to, pisząc tego prowokacyjnego posta, miałem nadzieję, że zwróci on uwagę intelektualistów i zobliguje ich do polemiki nad wartością treści filmu. Niestety, zauważyli go jedynie ludzie " wykształceni" oraz " znawcy dobrego kina " ale jak wynika z powyższych komentarzy, ja do nich nie należę ;)
Powracając do meritum i postawionego przez Ciebie stwierdzenia: " mimo to stwierdzam, że nikt o zdrowych zmysłach i tak nie zabiłby siebie dla kogoś obcego." Uważam, iż po doznanej niewątpliwie traumie Bena, zaburzeń psychicznych nie można wykluczyć (aczkolwiek w tym temacie, zapewne bardziej kompetentną będzie Pani psycholog, Monisia233 ) Tylko czy takie złożenie jest trafne? Biorąc pod uwagę chociażby ludzi, poświęcających swoje życie dla idei, przekonań politycznych, czy religijnych ( nie będę tu przetaczał przykładów, bo niewątpliwie je znasz) Jednym słowem, czy wszystkich ludzi, wybiegających poza przyjętą, w pojęciu ogólnym normę, należy klasyfikować jako ludzi z zaburzeniami psychicznymi?
Tak na prawdę myślę, że wszystkie zachowania emocjonalne, możemy sprowadzić do zmian chemicznych zachodzących w mózgu, na przykład trauma, w wyniku której, może nastąpić zmniejszenie wydzielania dopaminy w mózgu, przejawia się w uczuciu cierpienia, depresji, a racjonalne postrzeganie rzeczywistości, staje się ograniczone, zaś jej nadmiar towarzyszy zwiększonemu tolerancji np na głód, zimno, ból. Wiara we własne możliwości, staje się wysoce niebezpieczna, zaś trzeźwa ocena sytuacji zanika (tak się dzieje np w wyniku zakochania)...
Powracając do osoby Bena, myślę, iż w każdej fazie przedstawionej historii, doznawał on innej formy emocjonalnej, co mogło mieć wpływ na jego zachowanie. Pytanie jednak dalej pozostaje, czy Ben był dobrym człowiekiem? To myślę zależy od tego, kto jakie przyjmuje wartości i co rozumie pod pojęciem dobra.
Arystoteles twierdził np, że naturę dobra znajdzie się nie przez abstrakcyjne myślenie, lecz przez ustalenie jakie w rzeczywistym życiu postawimy sobie cele.
Sokrates wynosił dobra moralne ponad wszystkie. Dla nich, twierdził, człowiek powinien poświęcić dobra niższe i pozorne nad dobro wyższe, a to jest dobrem wyższym, co na prawdę pożyteczne. Według niego prawdziwym dobrem jest cnota.
Karol Wojtyła nauczał, że przyjemność, radość, zadowolenie są uważane jako dobre, ale człowiek staje wobec alternatywy - przyjemność, czy obowiązek, za którym tak na prawdę kryje się to prawdziwe dobro moralne, dlatego wartość obiektywnego dobra polega na tym, że wartości duchowe są najwyższe...
Motywów filmowych, w których ktoś jest gotów poświęcić swoje życie dla innych jest całkiem sporo (przywołam choćby Johna Q). A tak bardziej z życia, jeśli ktoś jest w stanie podczas wojny oddać swoje życie za wolność bliskich, jeśli strażak jest gotów ratować kogoś z pożaru narażając przy tym swoje życie, to myślę, że znaleźliby się również gotowi palnąć sobie w łeb dla ratowania np. własnego dziecka. Jak dla mnie sytuacja całkiem realna, abstrahując od tego, czy można komuś zapisać swoje organy w spadku :)
Czy Ben był dobry? Film skonstruowano tak aby każdy odpowiedział sam sobie. Wg mnie na pewno nie jest zły, ma dobre motywacje, jednak trudno nie dostrzec trochę takiej księgowej kalkulacji. Zbilansować mu się jednak nie udało - wyszło ostatecznie 8:7.
Czy ten szok spowodował u niego chorobę psychiczną? Zdecydowanie nie, mimo iż każdy samobójca ma coś w głowie przestawione. On po prostu wytyczył sobie plan i go realizował. Nie chciał dłużej żyć, mógł po prostu wyskoczyć z okna. Ale chciał, aby jego śmierć nie poszła na marne (jak tamtych 7 osób), a przy okazji odkupić winę.
Nie kompromituj się chłopie... Sam podział ludzi na dobrych i złych jest na poziomie szkoły podstawowej. A pisanie, że film zirytuje ludzi złych to szczyt absurdu i debilizmu. Dokształć się trochę dobry człowieku i troche wiedzy filmowej też się przyda. Ten film to katastrofa.
Uuuu, aleś zabłysnął intelektualnie ;) Musisz być pewnie bardzo wykształcony, prawda? Noooo....(Nie musisz odpowiadać , to pytanie retoryczne, a odpowiedzi udzieliłem za Ciebie) Bezbłędnie zrozumiałeś mój przekaz, ba, nawet drogą dedukcji doszedłeś do tego, jaki mam poziom, ale wnioski przez Ciebie wyciągnięte - "Dokształć się trochę dobry człowieku i troche wiedzy filmowej też się przyda". To już mnie powaliły na kolana, na prawdę jestem pod wrażeniem Twojej błyskotliwości. Dziękuję za radę, wezmę ja sobie głęboko do serca ;D
Ten film jest prosty jak budowa cepa, to samo z tym całym "przekazem" - szukać nie trzeba było go zbytnio. Wzruszający? Owszem, wymuszający wzruszenie raczej. A takich filmów jest masa. Nawet nie musisz daleko szukać("Zielona Mila"). Nic odkrywczego.
SPOILER ALERT
Ten film jest jednym z najgorszych gniotów jakie widziałem. i żeby nie było, że tylko i wyłącznie hejtuję, to poleca argumenty:
- gra aktorska: Smith przez CAŁY film ma jeden wyraz twarzy, przypominający kota na pustyni mającego naprawdę ciężkie zatwardzenie. Drewno takie, że Keanu Reeves by się nie powstydził.
- fabuła: totalnie bez ładu i składu. Koleś oddaje swoje narządy wewnętrzne w ramach odkupienia. wszyscy się jarają, jaki to on nie jest dobry, poświęca się itd. Gdyby chciał naprawiać świat po tym, jak mu się wizja świata zmieniła, to miał po temu masę innych możliwości (kasę miał przecież, rozkręcić fundacje czy cokolwiek). to co zrobił, jest na moje wyrafinowaną i porąbaną formą samobójstwa i wskazuje bardziej na chorobę psychiczna niż chęć pomocy innym. Poza tym scena z meduzą - noż kurde, bez jaj, zwijałem się ze śmiechu jak to widziałem.
- audio/video - oprawa sama była w porządku - ani nic wybitnie dobrego, ani złego, w pamięć nie zapadła
Podsumowując: najbardziej tani wyciskacz łez jaki widziałem kiedykolwiek. Nie broni sie ani klimatem, ani grą aktorską, ani fabułą. Poziom prawie Zielonej Mili czy Skazanych na Shawshank (choć tamte filmy przynajmniej czymś sie broniły, a ten nie broni się niczym)
<Idzie po popcorn i czeka na hejterów>
Jacy ludzie leniwi w tych czasach, wystarczy parę kliknięć w mysz i można się dowiedzieć.
Ale żeby nie być gołosłownym wymienię parę: Stalker, Taxi Driver, Deer Hunter, There will be blood, wejdź na profil poczytać dalej.
I bez urazy, ale dyskusja z kimś, kto daje 10/10 Final Destination i Czy leci z nami pilot wydaje mi się bezprzedmiotowa,
Tak, to jest zawsze najmocniejszy "argument" - jak ktoś ocenia xxxxxxxxxxx na *10/10 to jest idiotą i ja, super znawca kina, nie będę z nim rozmawiał. Żałosne.
Nie żałosne, prawdziwe. Są gusta i guściki, ale w momencie gdy przekroczony zostaje pewien poziom, to dyskusja staje się bezprzedmiotowa. A dwa wymienione przeze mnie filmy to po prostu gnioty i tyle, a wysoka ocena tego filmu jest tylko i wyłącznie dla mnie potwierdzeniem tego, że rozmowa nie ma sensu.
Dodam do tego to, że Twoja odpowiedź nie odnosiła się do mojej odpowiedzi na to, co pisałeś wcześniej, więc zapytam się po prostu - jak nie interesuje Cie odpowiedź, to na ch*j pytasz?
Filmy nie są ani gniotami ani superhitami, są tylko ludzie oceniający je wysoko lub nisko. Jeżeli sądzisz, że możesz je autorytarnie uznać za gnioty, to po prostu masz megalomanię. To jest właśnie przekroczenie pewnego poziomu. Mógłbym zrobić to samo, ale nie zamierzam się zniżać.
"Są gusta i guściki" - i mówi to ktoś, kto ocenił Gladiatora na 5, a takie "dzieło" jak Avengers czy Crank na 8-9 :)
Gladiator - przynajmniej mnie - znudził i nie podobał mi się pod kilkoma względami.
Co do Avengersów - najlepszy blockbuster jaki widziałem od dawna, dostałem dokładnie to, co taki film powinien zawierać: dobre efekty, względnie szybka akcja i parę dobrych tekstów, czyli w swojej kategorii (co ważne, bo na tej podstawie oceniam) film rewelacyjny, czyli 10 jak nic.
Co do Crank - jako komedia sensacyjna (bo to z całą pewnością nie jest film poważny) moim zdaniem wgniata w fotel, przebite tylko przez Maczetę. Tempo akcji jest świetne, teksty co poniektóre dobre, ale ogląda się jednym ciągiem i nie ma żadnych dłużyzn etc. więc jak na film tego typu 8 leci spokojnie.
Ty jednak oceniasz innych na podstawie ocen filmów i używasz tego jako sposobu - tyleż głupiego co nieskutecznego - do ich ośmieszenia. Zapewne w Twoim przypadku "pewien poziom" nigdy nie zostaje przekroczony.
Ależ oczywiście, nie dorastam Ci do pięt, jeśli chodzi o gust filmowy, a mój poziom intelektualny i estetyczny dawno już przywalił w dno jak Tupolew w brzozę.
Nie wiem, czy zrozumiałeś/aś co pisałem wcześniej, ale w krótkich żołnierskich słowach: rozumiem, że w sztuce liczy się to, co się komu podoba i każdemu może się podobać co innego. Z tym, że jak ktoś nazywa sztuką sprzedawanie własnej kupy w puszce i przyrównuje to do rzeźby Dawida, to ch*j mnie strzela prosto w czoło. I tak, jak rozumiem spór na temat tego, czy komuś bardziej się podobają symfonie Beethovena czy Dworzaka, bo to kwestia gustu, ale zrównywanie Beethovena np. z Puccinim to przegięcie, co powie każdy, kto ma chociaż podstawowe obycie w tym zakresie - Beethoven napisał parę(naście) arcydzieł, a Puccini pisał chałtury, które są niestrawne po minucie słuchania.
I dlatego uważam, że jest po prostu pewien poziom filmów, który jest wyznaczany zależnie od tego, jakiego rodzaju jest to film (czego innego żąda się od dramatu, czego innego od filmu akcji) poniżej którego film staje się absolutnie niestrawny i zwyczajnie kiepski. Siedem dusz akurat zbliża się do kolejnego pułapu, gdzie jest już tak źle, że aż dobrze, w sensie z dramatu komedia im wyszła.
W każdym razie - uważam, że mam prawo oceniać autorytatywnie filmy, które są aż tak tragiczne jak to.
Dla krytyków filmowych i ludzi z gustem także. Siedem Dusz to cierpiętniczy gniot dla przedszkolaków.
Oczywiście, natomiast Avengers to film wysokich lotów i bardzo ambitna produkcja dla dojrzałych ludzi, a nie bajeczka. Nie rozśmieszaj mnie.
Sorry, to tylko takie moje subiektywne zdanie, ale myślę, iż przedszkolaki raczej tego filmu nie zrozumieją, zaś Avengers, na swój sposób na pewno tak... Mało tego, śmiem twierdzić, iż własnie do takich filmów, moze do tego by takie filmy docenić, trzeba dorosnąć...
Do "Siedmiu Dusz". Toż to słabiutki wyciskacz łez właśnie dla przedszkolaków. Jakieś popłuczyny po Zielonych Milach i innych tego typu średniakach kochanych przez masy. Dorosnąć to trzeba np. do Bergmana czy Tarkowskiego, a nie do tego typu słabych produkcji.
PS. Kolejny fan Armageddonu i już wiemy skąd średnia tego filmu. Ludzie oglądający filmy wyłącznie w typie filmów Baya biorą tą słabiznę z ambitne kino.
Czy Ty rozumiesz słowo fan, czy ja gdzieś napisałem ,ze to ambitne kino? Nie, to komercyjne ale bardzo dobre, lekkie kino, a to co się komu podoba, a co nie, to rzecz gustu, o gustach się nie dyskutuje, bo to zbyt sugestywna każdego ocena, co nie znaczy, że gorsza czy lepsza, po prostu inna. Taki z Ciebie intelektualista, a nie rozumiesz takich podstaw... Pozdrawiam
Ten film był lekki? Fatalnie wyreżyserowany i ślamazarny. Lekkie to są jakieś Amerykańskie komedyjki.
No w mojej ocenie był lekki,( czytaj; wszystko dla mnie było zrozumiałe i nie wymagające jakiejś głębszej analizy ) Piszesz ;" Fatalnie wyreżyserowany i ślamazarny". Nie jestem krytytykiem filmowym, nie kończyłem również w szkole filmowej, kierunku-reżyseria, ale jeśli Ty, masz odwagę w tej kategorii oceniać film, to domniemam, iż musisz mieć do tego odpowiednie kompetencje. Zatem prośba, podaj mi konkretne argumenty na to, iż film nie został "dobrze" wyreżyserowany, może się od Ciebie czegoś od nauczę. Co do jego ślamazarności, nie wiem, może również się na tym nie znam, ale wydaje mi się, że film nie był "kinem akcji" wiec wydaje mi się, że miał prawo być poprowadzony mało dynamicznie. Mylę się? Jeśli tak, wytłumacz mi proszę dlaczego. W końcu, człowiek, uczy się całe życie, widać ja mam w tej dziedzinie duuuże braki...
Pozdrawiam
"Moim zdaniem" - zapomniałeś dodać. Obydwa wymienione tytułu darzę sentymentem z dzieciństwa, stąd wysoka ocena. Jak dorośniesz, to przestaniesz podniecać się bajeczkami o superbohaterach w kostiumach :)