PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=168}

Siedem lat w Tybecie

Seven Years in Tibet
1997
7,5 144 tys. ocen
7,5 10 1 143891
6,6 24 krytyków
Siedem lat w Tybecie
powrót do forum filmu Siedem lat w Tybecie

Film mnie rozczarował ..dlaczego? może spodziewałem sie po rezyserze Jean-Jacques Annaud czegos wiecej...szkoda ze twórca niedzwiadka tworzy film pod gusta amerykanskiej publiczności tworząc komiks o Tybecie. Obsadzenie BP (który w roli wogóle nie czuł) była ukłone w włąsnie w ta strone...film traci wiele równiez po przez mase uproszczen (przedstawieni samego Tybetu czy sytuacji politycznej) - zreszta wszytko jest jak w obrazkowej historii - mało tekstu duzo obrazków ładnych owszem ale bez podpory merytorycznej - tak aby widz sie nie zmeczył delektował góry...i obejrzał BP w "ambitnej" produkcji....gdyby chciał ogadać taki film wolałbym zeby stowrzył go Spielberg on ma wprawe w opowiadaniu bajek i robi to z wiekszą gracja niz JJA...podpobna sprawa była z "topornym" miejscami (lecz nie tak słabym jak 7 lat....) filmem BB mały budda...ten film "układa" sie pod wymogii publiczności (co w tym przypadku jest grzechem rezysera) - to musi wpływaź na ustepstwa artystyczne a na to reżyser tej miary powinnie sie wystrzegać. kolejny film rezysera tylko potwierdził ze autor zagubił sie w świecie amerykanskiego kina i strcił cos waznego - swój własny styl na rzecz amerykanskiego box office....

ocenił(a) film na 8
thom95

Czytałam twój komentarz z narastającym zdziwieniem. Naprawdę trudno mi uwierzyć, że ktoś o już wyrobionym guście filmowym może tak niesprawiedliwie i stronniczo oceniać dzieło Annaud'a. Przede wszystkim to nie jest obraz paradokumentalny, wręcz przeciwnie - to film w klimacie baśni, legendy. Życie Heinrich'a Harrer'a jest dla reżysera tylko pretekstem, żeby opowiedzieć uniwersalną historię mówiącą o psychicznym dojrzewaniu, wzrastaniu dzięki przeciwnościom; o "wędrówce", która może nas odmienić. Myślę , że nie należało sie nadmiernie sugerować tym, iż film oparty jest na autentycznych wydarzeniach. Reżyser ma przecież wolność wyboru środków artystycznych, jak rownież prawo do własnej interpretacji (obiektywizm, wierność faktom i ściśle pojęty realizm obowiazują dokumentalistów). Zauważ też, że ta historia opowiedziana jest z punktu widzenia Harrer'a, a dla udręczonego psychicznie i wycieńczonego fizycznie podróżnika stolica Tybetu mogła wydawać się uosobieniem raju. Jakoś nie dostrzegłam również tej "masy uproszczeń" w przedstawieniu kultury i sytuacji politycznej Tybetu - zresztą przedstawionych wyrywkowo, subiektywnie, bez dokumentalistycznych ambicji, raczej jako tło. Odnosze wrażenie, że nie potrafiłeś znaleźć klucza do odczytania tego filmu, wobec czego użyłeś wytrycha p.t. amerykańskie kino. Cóż, nie zrozumiałeś symboli, aluzji, paraboli, albo uznałeś je za banalne jak przystało na cynicznego intelektualistę. Uważam, że nie usprawiedliwia cię nawet twoje rozczarowanie. Ja również miałam określone oczekiwania jeśli chodzi o "Requiem dla snu" i byłam zdecydowanie rozczarowana, jednak nie nazwałam "Requiem" miernymi popłuczynami po "Trainspotting'u", bo potrafię rozróżnić klasę reżysera.

Gerda

Witaj

hmm czuje sie skazany :) nie mam zadnego suprawiedliwienia rzoumiem wiec ze nie wybaczalne było moje postepowanie :) lecz....moze choc troche spróbuje sie obronic :)

na poczatek twoja odpowiedz dała mi do myslenia...byłem zaskoczony tym jak odebrałas film JJA ...ja osobiście nie potrafie jednak odebrac tego filmu jako baśń - legenda...(tylko moze jako bajkę)...ogólnie rzecz biorac owszem jest to filmem o podrózy , która uczy ..masz absolutna racje nie neguje jego przekazu ..jest on wrecz przejrzysty i własnie
oczywsity - i ta oczywistośc jest dla mnie rozczarowujaca..moze czasami o prostych rzeczach nie trzeba mówic w skoplikowany sposób lecz czasami nie trzeba tego robic tak aby "wsztstko było oczywiste"

rezyser oczywiscie ma prawo do wszytkiego :) tylko nie zawsze jego wybór moze być trafny ...dla nas widzow ..dal mnie jako widza...........JJA wykorzystał historie oparta na prawdziwych wydarzeniach do opowiedzenia "swojej" historii (zreszta to nie piewrszy rezyser , który w ten sposób postepuje) lecz dla mnie wykorształ "typowe" klisze tak
bardzo charakterystyczne i podobne do kina powszechnia uwazanego za "hollywodzkie" ze dla mnie gdzies znikła jego własna indywidualnośc - jego - (czasami trudny do zdefiniowania) styl i sposób widzenia świata...moze to tylko zasłona kina komercyjnego by trafić np do wiekszej liczby widzów ? i przy okazji przemycić coś "swojego" ..lecz to bardzo ryzykowane zagranie z którego (o ile taki był zamiar a mysle ze tak) JJa nie wyszełd obronna reka...ten film to kompromis - miedzy kinem przyswajalnym dla wszytkich a - kinem "swoim" autorskim - i moze masz racje ze z legendy , basni....ja odbieram filmy (lub próbuje :) odbierać na róznych poziomach ...w tym jednka przypadku sprawa jest trudna z jednej strony "typowy" film gatunkowy z morałem dla szerokiej publicznosci z gwiazda i z duzym budzetem (i niezbyt skoplikowana komiksowa narracja) a czymś co moze (a co mi moze umkneło) ambitniejszym filmem wychodzacym poza swój gatunek(i) opowiesci o człowieku, który przechodzi przemiane pod wpływem innej kultury innej wrazliwosci - ale pokazana nie w sposoób banalny i uproszczony
(powierzchowny) lecz dotykajacy jakiejs tajemnicy o nas samych ...byc moze odpowiedzi o sens tego kim jestesmy itd....ja niestety jednak nic takiego poza ogólnikami nie zauwazyłem..nie zauwazyłem takze tej basniowosci ..wiesz moze masz racje ze nie znalazłem do tego filmu "klucza" ze poszedłem troche na skróty - uzyłem wytrycha jak piszesz lecz mysle ze w tym przypadku niepotrzebny jest klucz...poniewaz "tajemnica" filmu wcale nie jest "zamknieta" uktyta i nie trzeba wiec do niej zadnych kluczy........

cyniczny intelektualista :) hmm wiesz masz duzo wiare w rezysera ..wierzysz mu ze potrafił za pomoca tej historii przkazac coś wartosciowego - opowiedziec ją na swój sposób i uszlachetnic ja dodac jej kolorów , znaczen ...ja straciłem zaufanie..formuła ktorej uzył spowodowała ze ja niczego "wielkiego" nie znajduje....upewnił mnie obejrzenie równie "rozbitego" filmu JJA "wróg u bram" , który doskonale pokazuje to ile trzeba płacic za kompromisy ...

7 lat w tybecie.... to ładny film wiem ze znalazłas w nim cos co
Cie zachwyciło ..moge tylko napisac ze znakomicie :) ja jedak byłem rozczarowany ..moze oczekwiałem czegos zupełnie innego
i stad mój zawód...?? i nienasycenie :)

Pozdrowienia Thom


Ps.jedno jednka zrobie napewno jak bede miał okazje zobacze film jeszcze raz lecz teraz bez zadnych uprzedzen (przynajmniej
spróbuje :) - bo po tym co napisałas ogromnie zainteresował mnie ... ten sposób widzenia tej historii :) a to zawsze jest interesujace zmierzyc sie z filmem którego sie nie lubi :)

ocenił(a) film na 8
thom95

Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej długiej odpowiedzi :) Dobrze, że nie potraktowałeś tego, co napisałam nadmiernie poważnie :) Myślę, że każdy (nawet bardzo dobry) film można poddać krytyce, ważne tylko żeby była ona konstruktywna, a twój pierwszy komentarz był niestety takiej krytyki zaprzeczeniem. Rozumiem jednak, że był pisany pod wpływem silnych negatywnych emocji ;) Ale odnosząc się do twojej obszerniejszej wypowiedzi (tym razem już bardziej merytorycznej niż emocjonalnej), wydaje mi się, że jednak nie wszystko w filmie było takie oczywiste. Zarzucasz Annaud'owi, że pod ładną oprawą plastyczną "Siedmiu lat w Tybecie" nie kryją się żadne głębsze przemyślenia. Ja jednak dostrzegam w tym filmie baśniowe archetypy, wpływy tybetańskiego buddyzmu czy literatury Antoine’a de Saint-Exupery’ego, przemyślenia dotyczące religii, filozofii (też filozofii życiowej :), inkulturacji, absurdów wojny, ambiwalencji uczuć. Nie wiem, czy pamiętasz taką scenę, gdy pokazani są mnisi układający misterny wzór na posadzce i chińscy dyplomaci, którzy tę wielogodzinną pracę z pogardą niszczą, komentując swoje postępowanie słynnym cytatem z Marksa, że religia jest opium dla ludu. Oni niszczą to, czego nie rozumieją, nie pojmują siły wiary, która kryję się za ceremoniałem. Oceniają tylko absurdalność pracy, która nie przynosi pragmatycznych efektów, nie umieją też zrozumieć czy docenić piękna (nawet w oderwaniu od religii). To tylko jeden z naprawdę bardzo wielu momentów w filmie, kiedy reżyser dotyka pewnych prawd uniwersalnych, chociaż zgodzę się, że fabuła staje się często bardziej baśniowa niż realistyczna. Będę się zresztą upierać przy określeniu baśniowa zamiast bajkowa, bo to mniej więcej taka różnica jak między "Małą syreną" Andersena a "Małą syrenką" Disney’a ;) Dla mnie również mocną strona filmu jest obsada, a szczególnie B.Pitt, chociaż wcale nie darzę tego aktora nadmierną sympatią. Reżyser jednak potrafił wykorzystać jego chłopięcy narcyzm i stworzyć przekonującą psychologicznie postać i nie ma tu dla mnie znaczenia, czy Pitt ma status gwiazdy czy też nie, liczy się to jak zagrał, a zagrał doskonale. Owszem wiem, że filmowi zarzuca się, że ma zbyt prostą, żeby nie powiedzieć wprost prostacką fabułę. Jednakże nikt w przeczytanych przeze mnie komentarzach nie zauważył na przykład, że film opowiada raczej o zderzeniu różnych światopoglądów niż zderzeniu kultur (bo te odmienne kultury w filmie wzajemnie się doskonale uzupełniają i inspirują :)

Ps. Na koniec tylko jedno pytanie – na czym tak właściwie polega „niezbyt skoplikowana komiksowa narracja” czy „typowe klisze tak bardzo charakterystyczne i podobne do kina powszechnia uwazanego za hollywodzkie”, bo ja użytą w filmie narracje określiłabym raczej jako klasyczną :)

Gerda

Witaj

Zaskoczyłem Cię Hmm ..nie wiem czemu :) ..ale miło mi :) bo rozumiem ze chyba pozytywnie...silne negatywne emocje? no nie do konca tekst powstał raczej pod wpływem duzego rozczarowania ..i mieszanych uczuc w koncu ten film nie jest "zły" ....za duzo moze od niego oczekiwałem.......i hmm dla mnie jest tylko poprawny (by nie napisać słabym) filmem....

JJa zarzucam moze nie to ze nie zawarł w swoim filmie zadnych głebszych mysli ..bo tak nie jest... lecz ze uzył prostego chwytu ...formuły stoworzonej dla widza , który nie musi sie zbytnio wysilac - ten film to taka intelektualna - ale "smaczna" pozywka przełknie ja kazdy - ładne krajobrazy .. ciekawa historia (na dotek oparta na prawdziwej historii) barwnym "inny" swiat ....wszytko fajnie zmieszane + ogólna refleksja o wzajemnym przenikaniu kultur i masz absolutna racje własnie o walce światopogladów ! walce starego z nowym innej odmienej filozfoii zyciowej...kultura, która reprzentuje BP nie "walczy" z kultura lamów - one znakomicie nawzajem sie "wykorzytstuja" biorac tylko to co wazne dla nich samych a jednoczesnie nie wpływaj na siebie destrukcyjnie
...światopoglad chińskich komunistów jest inny - ich "kultura" przywłaszcza sobie prawo do pierwszenstwa - rewolucja zastepuje stare nowym...nie patrzac na konsekwencje (i sensownośc) swoich działań ...inna mysl nie potrafi zrozumiec drugiej innej ...to nie pozwala na wzajemne przenikanie (korzytsanie) szkoda tylko ze ja w tym filmie jakos hmm nie zabardzo "to" widze tzn to jest ..ale gdzieś "na powierzchni"...a moze mi sie tylko tak zdaje :) scena , którą przytoczyłaś - oczywiscie ze pamietam to bardzo dobra scena - jest na "plus" szkoda ze takich "skrótów" myslowych niema wiecej - zresztą jej sens dobrze ujełaś wiec nie bede powtarzał tego co napisałas - bo zagadzam sie z Toba w 100% ..lecz czasami mysle ze ta scena to równiez zgrabny chwyt :) rezysera ale w koncu bardzo udany :)

..... teraz jezeli podjesć do tego filmu jako Basni..hmm moze coś w tym jest jak juz Ci pisałem mi kojarzy sie to z bajkowościa czyli dosc prostym sugestywnym w formie obraz z którego wynika prosty konkretny przekaz bez zadnych zastrzezen - morał - gotowa formułka..... wszytko jest takie "ładne" przejrzyste... moze szukam dziury w całym ale ja jako widz spodziewam sie po tym rezyserze czegoś wiecej nie gotowej formułki Taki film moze zrobić kazdy wystarczy trzymac sie planu......

...choc teraz ma watpliwości :) musze go obejrzec jeszcze raz ....:):):)

BP hmm ja chyba nie lubie tego aktora - pisze chyba poniewaz on mi nie przeszkadza tzn np w filmie siedem czy w kaliforni był interesujacy pasował do roli ktorą mu powierzono podobnie jak wirchach namietnosci....czy fight clubie - lecz czasami ma wrazenie ze jako aktor sie powtarza ..szczególnie w filmie troja (chyba specjalnie rozbudowano watek dla tego aktora) gdzie gra Achillesa....hmm mysle ze jako aktor technicznie nie pokaze juz niczego co mozna by uznac za "duze osiagniecie" ..BP jest aktorem , ktory miał szczescie grac w nie których dobrych filmach graja ciagle w ten sam sposób ta sama postac ..w filmie JJA BP sprawdza te same patenty - które moim zdaniem nie wystarczaja do tej roli..porównałbym to do Toma Cruise i postaci , która gra w ostatnim samuraju , postaci , która zwyczajnie go przerosła (podobnie jak filmie JJA ostatni samuraj rozczarowuje ....ukłonem w kierunku widza ..widza "typowego" - nie znaczy ze taki widz jest zły nie w tym rzecz lecz niekiedy filmom , które powstaja dla szerokiej widowni - czasami nie wychodzi to na dobre - w koncu próba zadowolenia wszytkich widzów (tych co szukaja tylko rozrywki i tych co szukaja czeogś wiecej)....powoduje ze nie zadowala sie nikogo....film JJA jest własnie taki filmem , który próbuje przemycic cos ambitniejszego w popularnej formie filmowego fastfooda - ani tu za duzo tresci tzn jest ale taka dla wszytkich ani za duzo "popularnego kina" - które ma przyciagnac widza od kin....hmm

niezbyt skoplikowana komiksowa narracja - tzn :) taka , która nie pozostawia watpliwości co do np. moralnosci bohaterów ..zły / dobry wiemy to na samym poczatku (nawet jezali bohater zły - przeistacza sie pozniej w dobrego rozumiejac swój "bład" - i próbujac go naprawić) to równiez "ramy" narracyjne wielokrotnie wykorzystywane - zmieniamy tylko bohaterów miejsce i czas ..i napisy w chmurkach :) i włąsnie ta pewne "proste - prostackie" przedstawienie rzeczywistosci - a kino powszechnie uwazane za hollywodzkie :) to własnie klasyczna (ale w złym znaczeniu) narracja..w złym bo archaiczna i przewidywalna.....

Nie wiem czy dobrze wyjasniełem o co mi chodzi :) mam nadzieje ze choc troche :)

Pozdrawiam Thom

ps. Antoine de Saint-Exupery’ego ..znowu mnie zaskoczyłaś :):):) moze coś z jego ksiazek rzeczywiscie w tym filmie jest....:) ale trudno mi sie ustosunkowac do tej mysli :)

ocenił(a) film na 8
thom95

"- Dlaczego płaczesz? - spytał. - Tak brzydko wyglądasz! Fe! - zawołał nagle - Tę różę toczy robak! A patrz, tamta jest zupełnie krzywa. Właściwie te róże są brzydkie.
Kiedy potem przyszła do niego z książką z obrazkami, powiedział, że to dobre dla niemowląt; a kiedy babka opowiadała bajki, miał im zawsze coś do zarzucenia. Jego zabawy zmieniły się teraz całkowicie; stały się takie mądre. Pewnego zimowego dnia, kiedy prószył śnieg, przyniósł sobie wielkie powiększające szkło, rozpostarł połowę swego granatowego płaszczyka i zgarnął na nią płatki śniegu.
- Spójrz no w szkło, Gerdo! - powiedział. Każdy płatek śniegu powiększał się w szkle i wyglądał jak piękny kwiat lub sześciokątna gwiazda; był to wspaniały widok.
- Widzisz, jakie to artystyczne! - mówił Kay - to o wiele ciekawsze od prawdziwych kwiatów! Te kwiaty nie mają żadnych wad, są doskonałe, o ile tylko się nie roztopią." (H. Ch. Andersen)

Pozwoliłam sobie na mały cytacik, ponieważ uważam, że w baśniach tkwią jednak ziarnka prawdy ;) A cokolwiek bym nie napisała, myślę, że nie mam szans cię przekonać. Życzę powodzenia w poszukiwaniu doskonałych filmów :) Ja tymczasem posłucham sobie symfonii Czajkowskiego, chociaż niektórzy uważają, że są one nieznośnie manieryczne...

Gerda

Witaj

moje poszukiwania doskonałych filmów ...na starcie jednak przegrywam te najlepsze filmy juz były moze kiedys znowu beda ... rzeczywiscie trudno mnie zadowolić ..stalem sie moze zabardzo wymagajacy....ale chyba i tak nie jest ze mna tak zle :):):) czasami odbiera filmy jako cos co porostu ma sprawic mi przyjemność :) Chcialas mnie przekonać ?? hmm troche jednak Ci sie udało :) - ale na razie nie wiem w jak duzym stopniu ..ale jak obejrze film po raz drugi ..wtedy sie okaze :)

Pozdrawiam Thom95

ps.Czajkowski :) i Królowa Śniegu ...hmm Baśniowy klimat :):):)