Film miał wspaniały klimat, Morgan Freeman zagrał na prawdę dobrze (w przeciwieństwie do Brada
Pitta), bardzo dobra rola Johna Doe, świetny pomysł z tymi grzechami, ale lekko się rozczarowałem
w końcówce, bo niestety zakończenie było mocno przewidywalne, wiedziałem, że tak się ten film
skończy, ale miałem nadzieję, że czymś mnie jeszcze zaskoczy. Kiedy pierwszy raz ujrzałem żonę
Millsa, od razu wiedziałem, że na końcu ona zginie. Daje 8/10, jednak jestem trochę rozczarowany
zakończeniem.