Gdy jechali samochodem w miejsce ostatniej zbrodni, wiedziałem, że będzie to akcja związana z żoną Millsa. Po prostu byłem o tym pewny w 100%.
Zawiodłem się na tym filmie. Czytałem tyle opinii wychwalających ten film, wysokie noty i klops. Mills mnie zawiódł, tak jak chyba i Johna w filmie. Myślałem, że to mądry, ponadprzeciętny umysł, ale był zwykłym detektywem.
Daje 8 za pana Kevina.
Ja przeczuwałam coś już, gdy rola jaką zaczęła odgrywać żona Millsa robiła się zbyt obszerna dla takiego filmu. A kiedy morderca oznajmił, że zostały już tylko dwie ofiary byłam pewna, że jedną z nich jest właśnie ona. Trochę szkoda, że tak wcześnie i że w ogóle...
Mi raczej chodziło o to, że Doe się zawiódł, bo na początku przecież osobiście składał mu gratulacje i był pełen podziwu dla nich obojga.
W samochodzie zachował się jak szczeniak (Mills), więc myślę, że to był osobisty zawód Doe.
Satysfakcje mu sprawił, fakt, zabijając go.
Doe to przewidzial, znał Millsa, wiedział, że był porywczy. W innym wypadku nie wybrał by go do swojego planu prawda? Gdyby np. wybrał Somerseta jest prawie pewne, że końcówka wyglądałaby inaczej, bo on zwyczajnie diametralnie się różni od Millsa, co jest wielokrotnie podkreślane w filmie.
mnie zawiodła rola Somerseta. Kiedy już gość otworzył usta, żeby coś powiedzieć, moim zdaniem niebanalnego i mądrego, wychodziły z tego jakieś banały. Nie zauważyłam w jego wypowiedziach mądrości i inteligencji, którą bohater ten musiał się przecież odznaczać. Co do końcówki, to przypuszczałam, że w tym pudle będą jakieś pokrojone szczątki człowieka, ale jakoś mnie nie poruszyła ta śmierć żony Millsa. MOże także podświadomie coś przeczuwałam..? Ale sami przyznacie chyba, że nie spodziewaliście się, że Jon Doe obmyśli plan swojego zabójstwa tak precyzyjnie, uwzględniając najmniejszy szczegół. Ja pieprzę, ten Spacey z każdym filmem zadziwia mnie coraz bardziej.
Hmmm... no nie niestety ja tez czuję nutkę rozczarowania. Problem w tym, że obejrzałam przed "Siedem" sporo thrillerów o podobnym motywie psychopaty, który zabija z pobudek religijno-fanatycznych...
Także domyśliłam się, że Platrow na końcu prawdopodobnie dokona żywota, choć aż tak mi jej nie było żal, bo jest jedną z najbardziej mdłych i mamejowatych aktorek w Hollywood :P
Z początku myślałam, że psycholem lub zamieszanym w to mógł być ten cieć w okularach zamazujący nazwisko Somerseta na komendzie jakoś tak dziwnie wyeksponowali tę postać i źle mu z oczu patrzyło ;P
A czy ktoś zauważył, że z połowa scen była kręcona w rzęsistym deszczu?? Ciekawe czemu?? Czy można się doszukiwać jakiejś symboliki??