Siedem

Se7en
1995
8,3 634 tys. ocen
8,3 10 1 633738
8,4 78 krytyków
Siedem
powrót do forum filmu Siedem

John Doe i tak i tak był świrem, bo nie zabija się ludzi według własnego widzi mi się, to oczywiste. Ale do końcowego, kulminacyjnego momentu, kiedy dowiadujemy się że zabił Tracy, powiedzmy że te jego zbrodnie miały, co prawda wypaczony, ale jakiś tam sens, przesłanie.
Natomiast zbrodnia z zazdrości, odbiera jego wcześniejszym działaniom jakikolwiek sens. Spójrzmy jak to wygląda..Doe gardzi i wymierza kary poszczególnym ludziom, którzy popełniają grzechy główne. Karze ludzi za obżarstwo, lenistwo etc, ale czym są te przewinienia w porównaniu z morderstwem zupełnie niewinnej, do tego będącej w ciąży kobiety, jakąkolwiek wiarygodność traci.

Gdyby zabił te siedem (winnych) osób, następnie zgłosił się na policję. To można powiedzieć że odniósłby swój cel, popapraniec, ale postąpił konsekwentnie, i powiedzmy że wypełnił swoje zadanie i zwrócił uwagę na jakiś problem (przynajmniej w jego mniemaniu).
Natomiast kiedy zabił Tracy, wyszedł na świra totalnego, który nawet nie jest wiarygodny w stosunku do własnego ''chorego'' kodeksu. Tym samym przekreśla swoje ''dzieło'', staje się zwykłym, brutalnym świrem.

forzaroma

jak to? przeciez Doe byl zazdrosny o piekna zone i normalne zycie - mowi o tym na samym koncu, zostal ukarany. Mills tez zostal ukarany poprzez wiezenie za gniew i zabicie Doe. takze wszystko sie zgadza ;)

ocenił(a) film na 7
Freddie

Jeśli chodzi o siedem grzechów i siedem ukaranych osób to tak wszystko się zgadza..Mi chodzi o to że Joe zabijając zupełnie niewinną Tracy, sam staje się zwykłym prymitywnym mordercą, nieporównywalnie gorszym od tych których sam karał. I w tym momencie, jego ''ideologia'' nie ma już większego sensu.

ocenił(a) film na 8
forzaroma

zabił Tracy tylko po to, żeby następnie Mills zabił jego, bo wyłącznie w taki sposób mógł go do tego sprowokować. udało mu się wciągnąć Millsa w swoją chorą grę i tym razem to policjant wymierza karę śmierci za grzech swojej ofiary (zazdrość), tym samym pomagając Johnowi ukończyć jego "dzieło". na tym polegał sens zakończenia :)

efka93

zgadzam się z efka93, nie wiem skąd te wątpliwości co do zakończenia. dla mnie jest bardzo jasne i czytelne- Doe dokładnie poznał osobowość Millsa i wiedział, że jak zabije mu żonę, to ten go zastrzeli. Tym samym skazał Millsa na wieczne cierpienie, bo po zabiciu Johna nie zostało mu już nic.

ocenił(a) film na 10
forzaroma

Zgadzam się, pozostałe ofiary (poza Millsem) same wybrały życie w grzechu, natomiast Mills został do grzechu zmuszony, co każe postawić pytanie, czy John Doe faktycznie był narzędziem, czy jedynie psychopatą. Uważam, że film byłby mocniejszy, gdyby trudniej było zakwestionować motywy mordercy.

ocenił(a) film na 10
forzaroma

Na przykład dlatego, że karą nijak nie jest śmierć?
Część ofiar umarła, ale może ze 3 z nich umrzeć musiały, cała reszta przeżyła, bądź miała taką możliwość...

On odniósł swój cel dokładnie w taki sposób jak chciał. Zabił z zazdrości, a nie aby ukarać zazdrość. Karą za zazdrość była śmierć Doe, a morderstwo Tracy było karą za gniew. I nie była to kara wymierzona w Tracy...


Troszkę więcej myślenia przy oglądaniu filmów.

ocenił(a) film na 7
Dealric

'... a morderstwo Tracy było karą za gniew....'

Kara poprzedzająca zbrodnie? Bez sensu jest to co piszesz bo gdyby Doe nie zabił Tracy to wtedy Mills nie musiałby zabijać Doe. Tym samym nie popełniłby grzechu gniewu.

ocenił(a) film na 10
xxoxx

Jego zbrodnią był gniew. Nie gniew po śmierci żony, a gniew ukazywany przez całe życie. Troszkę pomyśleć i wszystko się rozwiązuje.

ocenił(a) film na 7
Dealric

Ja mam kompletnie inne zdanie. Mills popełnił grzech gniewu zabijając Doe a karą która go miała za to spotkać było więzienie. Poza tym nie wiem na czym miałby polegać ten jego "gniew ukazywany przez całe życie"

xxoxx

Dosyć dawno oglądałem film. Pamiętam jednak scene, w której to dowiedziliśmy się, że: gdyby Mills mógłby się znaleźć z Doem sam na sam, to by mu zrobił krzywde. Nie jestem pewny, ale chyba miało miejsce coś takiego. To też jest przykład "gniewu"

ocenił(a) film na 10
mejbirdus

Dlatego Doe wybrał Millsa na ofiarę, Mills tak naprawdę sam na to zasłużył. Ten film jest spójny i logiczny, jak rzadko który.

Lothers

Ja to doskonale rozumiem :D Chciałem to tylko uświadomić koledze wyżej

ocenił(a) film na 10
forzaroma

'' powiedzmy że wypełnił swoje zadanie i zwrócił uwagę na jakiś problem (przynajmniej w jego mniemaniu)''. To jest bardzo niepoprawne myślenie, I z przykrością stwierdzę że odrzucasz od siebie problem globalnego grzechu tym samym uważając siebie za świętego.

ocenił(a) film na 7
alcapone1973_filmweb

Chodziło mi raczej o to, że urządzanie krwawej jatki to raczej marny i dziwny sposób zwracanie uwagi na jakieś społeczne problemy.

ocenił(a) film na 10
forzaroma

A jakie to ma znaczenie?. Zauważ że Jezus nie mordował a i tak go zabiliśmy.

ocenił(a) film na 10
forzaroma

John Doe pragnął przede wszystkim unaocznić, że my, zwykli ludzie wcale nie jesteśmy lepsi od tych, których "ukarał" za grzechy. On sam nie uważał się wcale za świętego, z tego co pamiętam mówił o sobie, że jest kimś w rodzaju narzędzia w rękach Boga, ale jako człowiek jest tak samo grzeszny jak inni - zabicie Tracy z zazdrości to udowadnia. I tak samo Mills nie okazał się lepszy - zabijając Johna w gniewie pokazał, że słabości i zdolność do zła tkwią w każdym z nas. Miało to tym silniejszy wydźwięk, że Mills był przez cały film kreowany na tego bohatera, który wierzy w jakieś dobro, w jakiś sens. Był przeciwieństwem Somerseta, który wyzbył się wszelkich złudzeń co do natury świata. Cios, jaki spada na Millsa i jego decyzja, by pociągnąć za spust są jak walnięcie obuchem w łeb.
Tu miało to jeszcze ten dodatkowy "smaczek", że Mills był policjantem, ścigał Johna za zbrodnie, które ten popełnił, jak sam uważał, w słusznej sprawie. Mills natomiast reprezentuje prawo, a więc instytucję, która ma chronić społeczeństwo przed taką samowolą, przed chaosem. Narzuca pewne reguły i wymierza sprawiedliwość, gdy ktoś je złamie. Zabijając Johna w afekcie właściwie przekreślił sens swojego powołania. Doe wysłał w ten sposób sygnał - "patrzcie, nawet prawa i instytucje mające stać na straży porządku nie są wolne od słabości, są tak samo zepsute jak wszystko inne".

ocenił(a) film na 7
Dwight_

Nie no przecież ja rozumiem to wszystko o czym piszecie.Doe wypełnił swój plan tak jak zamierzał.

Dla mnie po prostu jego postępowanie jest lekko nie konsekwentne. Zakładam że Doe faktycznie chciał 'zwrócić' uwagę na jakiś problem, a poprzez zabicie Tracy ludzie będą odbierać jego czyny głównie przez pryzmat zabójstwa zupełnie niewinnej młodej kobiety. Ale oczywiście każdy może oceniać to inaczej.

ocenił(a) film na 10
forzaroma

Dokładnie,karze innych ale sam konsekwentnie też popełnia ten najgorszy chyba wyszedł z założenia cel uświęca środki.

ocenił(a) film na 10
forzaroma

Dlaczego uważasz jego postępowanie za niekonsekwentne? Jak dla mnie było to przemyślane i logiczne dopełnienie całości "dzieła". Owszem - Tracy była niewinna, ale nie o nią tu chodziło, była tylko środkiem do celu. To Doe popełnił grzech i poniósł za to karę, tak samo jak pozostałe osoby, które ukarał za ich grzechy. Z tą różnicą, że w tym przypadku sędzią i katem był Mills - sam winien grzechu gniewu. Doe w ten sposób nie mówi prostego "trzeba karać ludzi za ich grzechy", ale pokazuje, że zło tkwi w każdym z nas. Nawet jeśli sami mamy się za lepszych, nie uciekniemy od odpowiedzialności za swoje winy.

ocenił(a) film na 10
Dwight_

Tak sobie pomyślałem,toć to była prowokacja ze strony Doe.

ocenił(a) film na 9
forzaroma

Zgadzam się z Tobą, jeśli Joe dobierał swoje ofiary, wg. klucza ich ,,winy", i szczegóły tego doboru, przedstawia Sommerset'owi i Mills'owi w drodze na miejsce, to Tracy, jest odstępstwem od tej reguły. Jest to duża niespójność, i odstąpienie od dotychczasowego ,,doboru" ofiar.
Po pierwsze: śmierć Tracy, która nie była niczemu winna, nie popełniła żadnej zbrodni, nie ,,zgrzeszyła" wg. schematu jaki istniał w głowie Joe. Nawet jeśli miało to sprowokować Mills'a do jego zabicia, nie tłumaczy to ofiary postronnej jaką była Tracy, pomimo faktu, że była to jedyna droga sprowokowania Mills'a do dopełnienia ,,dzieła" która zaczął. Po drugie za 7 grzechów, powinno zostać ukaranych 7 osób, a zostało 8, można nawet doliczyć Sommerset'a jako dziewiątą ,,ofiarę" planu Doe - na którym to wydarzenie, musiało się jakoś odbić. Tracy zginęła niesłusznie, i było to niejako rozczarowujące. Poza tym jeśli już przyjąć ten plan, za spełniony, czy nie powinien w ramach ,,kary" jaką wymierzał grzesznikom, odebrać Mills'owi tej przyjemności, i np. spróbować ucieczki, co sprowokowałoby snajperów w helikopterze, do zastrzelenia go, i tym samym odebrało poczucie sprawiedliwości, i możliwość zgrzeszenia gniewem?

ocenił(a) film na 9
Faeliv

Było siedem ofiar. Tracy nie była żadną z nich. Czemu miałby odbierać możliwość zgrzeszenia gniewem? Przecież o to właśnie mu chodziło.

ocenił(a) film na 10
forzaroma

Myślę, że wszystko to, co było to powiedzenia, już zostało w tym temacie napisane. John Doe chciał za jednym zamachem ukarać i zazdrość, i gniew. Myślę, że prowokując własną śmierć, chciał po prostu pokazać, jak wiele jego krucjata dla niego znaczy. Przypomnijmy sobie, iż gdy cała trójka jechała samochodem (z Doe na tyłach), to David nabijał się z Johna: "Jesteś tylko gwiazdką tygodnia". Myślę, że John o tym wiedział i właśnie dlatego postanawia zakończyć swe dzieło z hukiem: by upewnić się, że nikt o tym już nie zapomni. Sam przecież tak stwierdził we wspomnianej scenie w radiowozie.

John poddał się odkrytemu w sobie grzechowi, chcąc równocześnie obrócić go w narzędzie do ukarania innego. Myślę, że właśnie to chciał przekazać: "Jestem posłańcem, który wierzy w to co robi, do tego stopnia, iż sam jest gotów ukarać sam siebie. Jednakże, nawet wtedy nie zamierzam od tak się poddać, lecz zrobić z mojej śmierci coś pożytecznego. Zabić się może każdy, ale to nic nie da. W moim zaś przypadku da".


Jest jednak coś innego, co mnie intryguje. Z filmu wynika, iż John Doe już od bardzo dawna planował to wszystko, co się tyczyło poprzednich zbrodni. Tyle tylko, że Doe NIE MÓGŁ już wtedy przewidzieć, że odkryje w sobie zazdrość do śledczego. Jak miał to zrobić, skoro to się wydarzyło całkiem nagle, dopiero w miarę przyglądania się śledzącym go ludziom. Plan z pudełkiem naszedł go pod wpływem chwili, co też nie mógł wcześniej przewidzieć. Krótko mówiąc, jak mógł podejść się swojego długiego planu, nie wiedząc jeszcze, czy w ogóle wymyśli rozprawę z dwoma ostatnimi grzechami? Jedyne, co mi się nasuwa do głowy to myśl, iż już wcześniej Doe czuł zazdrość do abstrakcyjnie rozumianych, normalnych ludzi i już wtedy miał w głowie, jak to się wszystko zakończy. Chyba po prostu to dopasował do poznanego Davida.

ocenił(a) film na 7
Ketosz

Kwestia ostatnich grzechów, zazdrości w sobie jako części planu... gdy Doe rozmawia przez telefon z Millisem mówi mu że zaskoczyli go, że podziwia ich i że musi zmienić plan. Sposób "nauki" na temat ostatnich dwóch grzechów wymyślił zatem później. Tak więc to jest akurat jak najbardziej spójne.

ocenił(a) film na 7
forzaroma

Każdy różnie patrzy na tą końcówkę i postępowanie Doe. Mnie rozkłada jeszcze jedna rzecz w tej logice Doe. Stary cwaniak z niego, tak to sobie zorganizował że za najgorszy grzech wybrał sobie praktycznie najlżejszą karę ;)

forzaroma

Masz rację o tym samym pomyślałem