Po pierwsze mało wyrazistej muzyki podkreślającej daną akcję czy też po prostu zwykłą scenę,w pierwowzorze to muzyka odgrywała główna role moim zdaniem zrobiła tamten film ,tutaj m i tego zabrakło!Po drugie Danzel Washington którego uwielbiam zagrał jakoś tak mało wyraziście.Po trzecie postacie są bardzo mało nakreślone a wręcz wcale wszystko po łebkach nie ma kiedy ich poznać a przecież przez dłuższy moment tak naprawdę nic się nie dzieje i własnie dlatego ten film jest dziwny niby wszystko ok do bólu poprawny ale nic poza tym on nie pójdzie własną ścieżka bo wszystko to już było gdzieś indziej i nie mowie tu o pierwszych Siedmiu wspaniałych.Jednym słowem taki jakis nijaki ten film niby jest a jak by go nie było nie wywarł na mnie żadnego wrażenia choć 7 musi być za warsztat! Duży plus dla Chris Pratt, Haley Bennett...bardzo mi się podobała jak grała rozpacz ,jeden z niewielu momentów kiedy poczułem ten film .Vincent D'Onofrio Klasa sama w sobie super zagrał i chyba obok kobietki podobał mi sie najbardziej.
Spoilery.
Haley dobra, lepsza niż w poprzednich filmach, więc albo się szlifuje, albo rola podpasowała. Vincent doskonały - duży talent - niestety spore gabaryty trochę ograniczają jego grę ruchem. Chris Pratt na swoim poziomie - nie przebił chociażby siebie ze Strażników, ale jego postać dawała się szybko polubić i żal było, że zginął. Zgadzam się co do Denzela i Martina - pierwszy za mało wyrazisty (dopiero na sam koniec w kościele), a drugi wrzucony na siłę. Ethan Hawke niezły, ale wiadomo, że dużo umie ;-).
Główny zakapior trochę zbyt mdły. Nie trzyma się w kupie tak wielkiej bandy ludzi tak słabą osobowością. Scenarzyści mogliby się tu uczyć od twórców serialu The walking dead (postać Negana).