Polazłem z moim kolegą na ten film, bo miał za darmolca bilety. On jest fanem popcornowych pierdół. Jego ulubione filmy to american pie i wojna światów, bo są widowiskowe. Aha i nie znosi japońskich horrorów (SIC!), jest natomiast zakochany w tych amerykańskich remake'ach i filmów typu Halloween. Nie poszedł by na to w życiu gdyby nie to że za darmo. Narzekał przez całe reklamy, że się wynudzi. Na sali oprócz nas było kilka osób, dosłownie kilka i to sami fani ciężkiego artystycznego kina (gadali o czeskich melodramatach :-)). I wyobraźcie sobie, że wszyscy ci pozerzy, pseudoartyści łazili do kibla co 5 minut, a mój kolega normalnie chciał wypaść z fotela, tak bardzo się do ekranu przysuwał :-). Był pod OGROMNYM wrażeniem, całą drogę do domu gadał o swoich przemyśleniach na temat fabuły. A jak ja powiedziałem, że fajnie fajnie, ale on nie był straszny. To on, fan horrorów typu ciszaciszacisza BU!, powiedział "czy ludzie zawsze przywiązują wagę tylko do tego, jak dużo strasznych scen było? Ważniejsza jest fabuła i klimat". Normalnie zdziwił mnie. Ogląda ten film niemalże co tydzień.