z początku podchodziłem nieco sceptycznie. podcas seansu kilka scen nakazało mi mysleć ze może coś jednak z tego będzie. końcówka jednak rozwiała moje wątpliwości. to bardziej uładzona, wyestetyzowana pseudo-mroczna baśń, a nie rasowy horror. są tu ciekawe elementy, ale koniec końców wszystko okazuje się tylko sentymentalnym, łzawym do tego skokiem na kasę. może wynika to z mojego uprzedzenia, jako że zwyczajnie nie przepadam za filmami o dzieciach, ale wydaje mi się że można było z tej historii wykrzesać coś ciekawego. tymczasem użyte tu motywy są w gruncie rzeczy strasznie ograne. na mnie sprawiło to wrażenie takiej sztampowej mieszanki "Ringu", "Innych" i "Labiryntu Fauna". wszystko jest obliczone na odpowiedni efekt: makabra - tak, ale byle w niezbyt dużych ilościach, tak żeby lekko postraszyć popcornową widownię która zeszczać może się już na sam widok dziewczynki z długimi czarnymi włosami. modne, głosne i własciwie kompletnie niewarte całego szumu. a końcowe sceny to jak dla mnie już czysta porażka, poczułem się mocno tym zażenowany.