Po powrocie z kina długo mnie to przygnębienie trzymało. To film mocny i trudny. Nie ma tu fajerwerków, jest za to świetna praca kamery na detalach i zbliżeniach. Emocje bez zwyczajowego makijażu dają widzowi popalić. W filmie nie ma łatwych spraw i łatwych wyborów. Meryl, klasa sama w sobie. Nie zawiodła mnie, co też niektórzy forumowicze jej zarzucali. Bardzo, bardzo dobra, wyważona rola. I taka pełna smutku. Julia Roberts - świetna. Naprawdę nie sądziłam, ze aktorkę klasy "B" stać na taki majstersztyk. A tu proszę. Role męskie też świetne, choć toną w blasku tych kobiecych. I zdaje mi się też, że jedna z aktorek/córek została mało dostrzeżona. Jak dla mnie rola równie świetna. Chodzi o tę "trzecią" zagubioną córkę. Julian Nicholson również zagrała świetnie. Tylko pozostała w cieniu. I filmu. i fabuły. Gorąco polecam ten film ludziom lubiącym chwile zadumy nad losem, życiem i rodziną jako taką