...obawiam się że podobnie jak na Złotych Globach, nagrodę Lawrance. Jej rola w American Hustle
była dobra, ale tym razem nie na miarę Oscara.
A ja się waham między nimi. Obie dobrze zagrały.
Ale na pewno Meryl Streep zasługuje, bo zagrała świetnie. Wcześniej byłam zachwycona Cate Blanchett, ale jednak Meryl Streep lepsza.
Ja w tej kategorii obstawiam przy swoim i trzymam kciuki za Bullock, choć pewnie Oscara nie dostanie. Roberts zrobiła na mnie duże wrażenie, zawsze ją ceniłam ale zawsze miała w sobie lekką charakterystyczną manierę aktorską, nie wiem, może musiała dojrzeć żeby zagrać na tak wysokim poziomie. Bardzo cenię Jennifer Lawrance, była genialna w "Pamiętniku pozytywnego myślenia" ( choć też wtedy kibicowałam Chastain ), ale tym razem Oscar byłby przyznany niezasłużenie, chyba dla samego show że tak młoda aktorka zdobyła dwie statuetki pod rząd.
Biorąc tę kwestię pod uwagę, również skłaniałabym się ku J.Roberts - co by się J.Lawrence za młodu w głowie nie poprzewracało :)
Ale z "niezasłużenie" się nie zgodzę.
Wiesz, gdyby jej rola naprawdę była genialna to nie rzuciłabym hasłem "niezasłużenie". Rola Jennifer jest bardziej ekspresyjna, lecz troszkę nazbyt "przerysowan", ( lecz wciąż naprawdę dobra) a Roberts zrobiła w "Sierpniu..." coś takiego, że na jej kamiennej twarzy widać było paletę emocji, od żalu po tę specyficzną miłość do matki. Dla mnie to rola Roberts była dużym, i bardzo miłym zaskoczeniem.
Osobiście kibicuję Roberts. Zawsze widziałam ją w filmach, w których przeważnie grała tzw. "słodkie role", a tutaj naprawdę mnie zaskoczyła. Była genialna, a ja byłam pod wrażeniem, że potrafiła zagrać tak trudną rolę. J. Lawrence osobiście nie toleruję i nie rozumiem dlaczego robią wokół niej taki szum, gdyż żadną super aktorką nie jest. Nie taką, na miarę drugiego Oscara i to rok po roku. Co do Meryl to nie będę się wypowiadać, bo jest genialna i powinna dostać 4 Oscara, no ale wiadomo, że go nie dostanie, jeśli się przeanalizuje decyzje Akademii. No, ale niestety narody od nas nie zależą :(