Tylko leciutki spoiler, możecie czytać.
Po obejrzeniu tego filmu dalej nie wiem, czy tytuł się zgadza. To, co miało być SILENT HILL, drugą częścią klasyki horrorów, okazało się komedią.
Po pierwsze - wątek. Okej, sam pomysł jest dobry, ale przez pierwsze 10 minut. Potem sceny praktycznie nie trzymają się kupy, a niektóre są po prostu śmieszne.
Gra aktorska? Pani Adelaide Clemens powinna albo nauczyć się robić coś więcej, niż tylko jeden raz krzyknąć i uciekać, albo wrócić do ''Dlaczego ja?''.
Soundtrack? Jaki soundtrack? Soundtrack w tym filmie to niema żenada.
No i efekty specjalne. Czasem są dobre, czasem są denne. Scena z manekinowym potworem - dobra, Pyramid head ucinający ręce - dobra. No i tu się chyba kończy... Scena z Alessą - no to po prostu było zabójstwo dla filmu. Pyramid head kręcący karuzelą? Nie wiem, to jakiś dowcip? Poza tym, ostateczna ''walka''... No po prostu nie skomentuję.
No więc podsumowując - Fabuła pociągnięta słabo, gra aktorska leży, soundtrack ssie i się krztusi, a efekty specjalne średnie. 3/10 +1 punkt za cycki przed manekinem. 4/10, koniec pieśni.