Nie wiem, jak ustosunkować się do tego projektu.
Nakręcenie kolejnego filmu o Sindbadzie to niezły pomysł. Zastosowanie starych technik efektów specjalnych to ŚWIETNY pomysł. To doda niewątpliwego uroku i klimatu, wyróżni film spośród innych współczesnych produkcji, a przede wszystkim wywoła nostalgię i przywoła ducha starych, dobrych "Sindbadów". Powrót Dynamation, potwory w stop-motion... Czegóż więcej chcieć? Nawet jeśli fabuła nie będzie powalać (a i w poprzednich "Sindbadach" nie powalała) to wynagrodzi to ten nostalgiczny powrót starych technik. Dobrze wiedzieć, że Ray Harryhausen doczekał się następców.
Gorzej natomiast przedstawia się sprawa tego, co film będzie w sobie zawierał. Efekty efektami, ale równie istotne jest to, co się za ich pomocą pokaże. A w "The fifth voyage", wygląda na to, że będziemy mieli jedną wielką powtórkę z rozrywki. Bedzie więc cyklop - ale przecież był już w "7th voyage of Sindbad", możnaby więc dać mu już spokój. Będzie posąg bogini Kali - ale był już w "Golden voyage of Sindbad". Owszem, to fajny motyw, bo statua kozacko naparzała się sześcioma szablami naraz, ale to już było. Wolałbym zobaczyć jakieś nowe potwory w stop-motion, zamiast oglądać jedno wielkie cytowanie klasyki. Twórcy nowego filmu zaś najwyraźniej po prostu pościągali motywy z poprzednich "Sindbadów", zamiast wykorzystać stare techniki do pokazania czegoś nowego. Trochę szkoda.