Postanowiłem napisać recenzję tego filmu, który niedawno obejrzałem. Widziałem wiele negatywnych opinii, dlatego nie
spodziewałem się genialnego widowiska. A takie zobaczyłem.


Nie wiem czemu tak dużo ludzi porównuje Skarb narodów z Indianą Jones. To są filmy o lekko zbliżonej tematyce!
Fabuła się bardzo się różni. Jeśli jednak trzymać się tego porównania lepiej wypada Skarb narodów. Dlaczego? Indiana
Jones to bardzo dobry film, nie ukrywam, ale Skarb narodów ma to "coś", coś co trzyma widza przy ekranie. Jak
obejrzałem pierwsze 10 minut filmu, wiedziałem, że choćby ten film trwał 5 godzin, obejrzę go do końca. Indianie
tego "czegoś" zabrakło. Pierwsze momenty filmu wydawały mi się trochę nudne.

Na plus Skarbu narodów zdecydowanie obsada. Wiele reżyserów marzyłoby o takiej obsadzie: Nicolas Cage, Diane Kruger,
Sean Bean... Wszyscy zagrali bardzo przyzwoicie i na aktorstwo w tym filmie nie można w ogóle narzekać.

Co dalej? Oczywiście muzyka. Gdy słuchałem soundtracku byłem zafascynowany muzyką. Trzyma napięcię, bardzo dobrze
się słucha przyw widowiskowych scenach (a takich nie brakowało).

Nie rozumiem opinii, że mamy na przemian widowiskowe sceny, świetne efekty specjalne, a zaraz potem nudna rozmowa,
gdzie najczęściej chciałoby się ją przewinąć na kolejne widowisko sceny. Oglądaliście film Con Air: Lot skazańców.
Świetne f=efekty specjalne, niby wszystko na poziomie. Ale... akcja za szybka, bez przerw i zrobił się chaotyczny
film, co wpłynęło też na fabułę.

Właśnie fabuła... Może nie jest jakaś super rewelacyjna, ale trzyma poziom i mimo licznych kontrowersji u mnie znowu
wychodzi na plus. Może i jest troszkę przewidywalna, ale nie przesadzajmy. Jest wiele filmów o gorszej fabule.

Tak więc ocena końcowa: 9,5/10

Czekam na opinie