Uważam film za mocno przereklamowany. Wydaje się być czymś a'la pop w kategorii muzyki. "Wszyscy to lubią, więc to musi być świetne, prawda?". W rezultacie większość, wnioskując po marnych argumentach ze strony zwolenników filmu, podchodzi do niego bez refleksji, na forum powtarzając, że taki "piękny, wzruszający, przepełniający nadzieją...", czy Bóg wie co jeszcze.
Jasne, że film jest "wzruszający". Tu właśnie leży problem. Wszystko jest podane jak na tacy, żeby każdy skretyniały Amerykanin, poczynając od analfabetów, a kończąc na elicie, znającej nawet nazwę swojego kraju, płakał ze wzruszenia. Osoba choć przeciętnie inteligentna powinna ryczeć ze śmiechu, słysząc tę sztuczną, patetyczną muzykę, patrząc na sielankowe relacje między współwięźniami, z najbardziej słodkim, zawsze gotowym do pomocy i w pełni poprawnym politycznie(według opowiadania Kinga, o dziwo, białym) Redem, dowodzącym całą tą kochającą się grupką gwałcicieli i morderców.
Oceniam na 5(bardzo dobra, może zbyt ekspresyjna, gra aktorska) i pozostaje mi tylko czekać na prequel, w którym Andy, jako porzucony i niekochany, żydowski chłopiec uniknie Holocaustu, by potem cierpieć jako bezdomny w USA, a następnie powróciwszy już do normalnego życia, utracić nogi w wypadku i zostać porzuconym przez żonę, przyjaciół i psa, a w końcu, wciąż starając się żyć jak inni (nigdy nie trać nadziei!) odbuduje swoją dawną pozycję i zafunduje sobie protezy kończyn.
"Skazani na Shawshank" to podobnie prymitywna gra na uczuciach...
To co piszesz jest totalną bzdurą. Ten film jest wyjątkowy i ponadczasowy. Takiego klimatu nie stworzono jeszcze w żadnym filmie. Jedynym Twoim argumentem jest to, że ten film podoba się tak dużej liczbie osób i że niby jest komercyjny i przez to mniej wartościowy. Pamiętaj, że komercja to jest wymówka dla ludzi, którzy nie potrafią stworzyć czegoś co jest dobre i się dobrze sprzedaje.
Skazani na Shawshank podoba się tylu ludziom, bo jest po prostu rewelacyjnym i magicznym filmem. To tak kobieta, która jest na prawdę piękna podoba się prawie wszystkim. Oczywiście, ze znajdą się faceci, którzy twierdzą, że jest brzydka, ale najczęściej są to goście bez gustu, albo geje.
Nic konkretnego nie piszesz tylko lejesz bezsmakową watę.
"Pamiętaj, że komercja to jest wymówka dla ludzi, którzy nie potrafią stworzyć czegoś co jest dobre i się dobrze sprzedaje. "
To wymówka też osób, którzy za zbyt trudne dla siebie rzeczy dają parę gwiazdek do noty tym nie-komercyjnym.
"Skazani na Shawshank podoba się tylu ludziom, bo jest po prostu rewelacyjnym i magicznym filmem." Nie dlatego, że jest magicznym tylko dlatego, że jest skierowany do wszystkich czyli jak to przetłumaczyć do przeciętnych.
prawdziwa sztuka sama się obroni,
pomimo, że nikt nikomu nie każe słuchać Mozarta to za 100 lat nikt nie będzie kojarzył Lady GaGa a MOzarta owszem
Skazani na Shawshank zasługuje na 10/10. Najlepsze w tym filmie jest to że każdego widza bez wyjątku potrafi zaskoczyć. Od momentu zbiórki przed celami. Nikomu nawet przez myśl nie przeszło że główny bohater ucieknie z wiezienia. a już na pewno że w taki sposób. A to do tego, który założył ten temat: Jeśli na prawdę jesteś takim indywidualistą za jakiego się chcesz uważać to bardzo mnie to cieszy oby więcej takich ludzi, ale jeśli np. kupujesz rzeczy które są firmowe a i tak robione w chinach albo robisz coś bo wszyscy tak robią i tak wypada to jesteś jak inne owce i w dodatku hipokrytą. Indywidualizm to nie jest krzykactwo, indywidualizm to jest styl życia
"Nikomu nawet przez myśl nie przeszło że główny bohater ucieknie z wiezienia. " W amerykańskich bajkach takich jak ta należy się tylko tego spodziewać.
"zasługuje na 10/10" - nie zasługuje ani trochę a tyś mało wybredny jest.
"Zasługuje na 10/10"- według niego zasługuje i jest to jego subiektywna opinia. Zajebiście ci współczuję, bo widzę, że nie przejmujesz do wiadomości tego, że ktoś może mieć swoje zdanie. I popracuj nad interpunkcją i skończ z tym wyszukanym słownictwem, pseudo-erudyto, bo wygląda to sztucznie i kompletnie błazeńsko.
Ale to ja mam rację chłopcze więc jak mam jego zdanie przyjmować do wiadomości? :D Ty popracuj nad tym byś nie był taki cofnięty jak obecnie bo na bystrzaka to nie wyglądasz jak takie wyszukane słownictwo używam jak ci się wydaję i się w nim gubisz. Nie muszę nic w interpunkcji cycku poprawiać, wymyśl jakieś lepsze próby ugryzienia mnie. :D Lepiej sam popracuj nad swoim gustem filmowym.
W zasadzie to nie była próba "ugryzienia cię"- cokolwiek to znaczy (zwrot grzecznościowy piszemy z dużej litery, ale taki tępy taboret jak ty nie zasługuje na szacunek z mojej strony).
"wydaje", nie "wydaję"
"w interpunkcji, cycku", nie "w interpunkcji cycku"
"mam rację, chłopcze", a nie "mam rację chłopcze"
"nad tym, byś", a nie "nad tym byś"
"obecnie, bo", a nie "obecnie bo"
"wyszukanego słownictwa", a nie "wyszukane słownictwo" (deklinacja rzeczowników też leży odłogiem)
Rzeczywiście, masz rację, nie potrzebujesz pracować nad interpunkcją. A mój gust filmowy jest moją indywidualną sprawą. Jak już ci włoski na jajkach/cipce urosną i zmieni ci się to prymitywne myślenie na bardziej dojrzałe, to może zrozumiesz, że nie wszyscy ludzie są tacy sami. I być może inni dostrzegają inne wartości niż ty. Jak zauważyłeś/aś, zniżyłem się do twojego poziomu (musiałem położyć się plackiem na podłodze) i też ci pojechałem, ale w innym komentarzu. Bo kto normalny ocenia "Kacze opowieści" na dychę?! Także zluzuj pompę, bo ci ciśnienie skoczy.
A tak przy okazji; po twojej wypowiedzi wyżej wnioskuję, że nie rozumiesz tego filmu z jednego powodu- nigdy nie miałeś przyjaciół.
Jakbym nie wyprowadził cię z równowagi to nie używałbyś prostackiego języka ze wsi =) Pieczołowicie dobierałem wyżej słownictwo, by nie podlegało to pod 216 art. K.K (to jest zniewaga). Wobec tego będę starał się o bana dla ciebie, jako że poczułem się obrażony twoim postem =] Próbujesz budować własną wartość poprzez stosowanie tanich tekstów z bluzgatora, sprawiasz wrażenie niekochanego nastolatka, któremu wydaje się, że nikt go nie rozumie. Zaplątałeś się w siatkę psychologicznych złudzeń i masz wrażenie, że pisząc takie "cięte wbity" masz nad kimś przewagę, ale dla mnie nadal jesteś zerem :) Twoje słownictwo jest burackie, a mnogość chamskich odzywek w twoich postach sugeruje, że twoi rodzice musieli stosować wobec siebie przemoc. Proponuję konsultację z psychoanalitykiem. Buźka :*
Nie chcę się wtrącać, ale byłem przekonany, że tu się dyskutuje na temat "Skazanych na Shawshank". Poza tym: "Jak już Ci włoski na jajkach/cipce urosną" - faktycznie, pieczołowicie dobrane słownictwo. Zresztą, z całym szacunkiem panowie, wszystkie te "głupie pętaki", "przyczłapy" czy "luzowanie pompy", nie są na zbyt wysokim poziomie. Może to i "tylko filmweb jest", ale tu się o filmach dyskutuje. :) Dajcie sobie spokój obaj. Proszę was. ;]
P.S. "Kacze opowieści" fajne są :P
"Jak już Ci włoski na jajkach/cipce urosną"- Ale to nie podchodzi pod zniewagę :) Wulgaryzm jest środkiem stylistycznym, może trochę nie na miejscu, ale z pewnością nie sadziłem mu tanich wbit na zasadzie "ciołku", "matole", "bałwanie", które mnie obrażają. I napisałem to, bo "kiedy wchodzisz między wrony musisz krakać tak jak one" ;]
Może masz rację. A ja sam wulgaryzmów też nie unikam. ;) Tylko po co, w ogóle, się wdawać w taką dyskusje? Jeśli chcesz okazać, że jesteś na wyższym poziomie niż rozmówca to nie robisz tego zniżając się do jego poziomu, prawda? ;) Wiem, że fajnie jest odnosić swoje zachowanie do przysłów, ale problem w tym, że nie ważne co robisz zawsze znajdziesz jakieś nawiązanie. "Co za dużo to nie zdrowo", ale "od przybytku głowa nie boli", nie? ;D Jak na mój gust to okażesz wyższość dając sobie spokoj z taka dyskusja. ;) Już Panie w przedszkolu uczyły, że jak Cię ktoś zaczepia to lepiej nie reagować. ;P A jeśli już nawiązujecie tutaj jakakolwiek polemike, to starajcie się ją odnieść do filmu. Bo to FILMweb jest ;)
"Już Panie w przedszkolu uczyły, że jak Cię ktoś zaczepia to lepiej nie reagować. ;P A jeśli już nawiązujecie tutaj jakakolwiek polemike, to starajcie się ją odnieść do filmu. Bo to FILMweb jest ;)"
No właśnie. Wyjaśniliśmy sobie to i owo, możemy powracać do sedna sprawy. :D
Chłopcze, język dostosowuje do rozmówcy. Zawsze mogę zmienić "reguły gry" ( przy okazji godny obejrzenia stary klasyk ) i pisać normalnie. Czym ja jestem dla ciebie to mi naprawdę lata koło dupy. Obelgi pisałem z pełną pogodą ducha i uśmiechem na twarzy. Co ci się wydaje to się jedynie wydaje. :D I może zajmijmy się teraz głównym tematem: czemuż to ewidentny, zwyczajny wytwór popkultury, którego motywy od których się tak podniecasz pojawiają się w setkach innych filmów urasta do rangi najwartościowszych rzekomo dokonań kinematografii w ogóle? ( Co jest jak komuś tam mówiłem po prostu zabawne :D ) Czyimiś gustami się tego nie tłumaczy.
"Buźka :* "
Nawzajem. :D Serdecznie życzę owocnego szczytowania przy kolejnych seansach z Shawshank.
Z jednym się muszę zgodzić. Nie można wszystkiego gustami tłumaczyć. Bo nie powiecie mi, że "Wiedźmin" jest lepszą ekranizacja wspaniałej książki niż trylogia "Władcy Pierścieni", bo "taki mam gust". Niemniej nie popadajmy w skrajność. "Skazani..." złym filmem nie jest. I jest filmem na tyle dobrym, żeby kwestią gustu było to czy dajemy im 7,8,9 czy 10.
"Skazani..." złym filmem nie jest."
Oczywiście, że nie. Tak jak jasnym jest, że jakimś szczególnym osiągnięciem ludzkiej myśli również nie. :P
Oczywiście, że nie. ;) Ale zacząłbym od tego, że spoleczenstwo potrzebuje takich filmów. Nawiążmy do tytułu całej dyskuji. Jak ktoś idzie do klubu potańczyć, wypic kilka piw, "wyrwać" kilka lasek, to na kiego grzyba mu tam Mozart? Lady Gaga nadaje się zdecydowanie lepiej. Ja tez czasem nie mam ochoty wytężać wszystkich zmysłów i skupiać się na filmie do granic możliwości. Czasem mam ochote popatrzeć jak Jason Statham tłucze bandziorów po mordach, jak panowie z Kac Vegas walczą z nagim Chinczykiem, krzyknąć "Hakuna matata" i przetrzeć łezki bo tak bardzo wszyscy się kochają w "To właśnie miłość". Inna sprawa, że dla niektórych "Skazani..." to szczyt horyzontów myślowych. Ale takie filmy gwarantują przetrwanie kinematografii. Jak w kinach leci taki "Mr. Nobody" to sam na sali siedzisz. Jak byłem na Avatarze to rezerwując dzień wcześniej na godzine 22:30 wcisnałem sie tylko w jakieś miejsce w kącie. ;)
"Inna sprawa, że dla niektórych "Skazani..." to szczyt horyzontów myślowych."
I to jest problem z tym jego kultem. A jak się zderzają z czymś bardziej wymagającym to odbijają się jak od ściany i piszą jakieś kulawe narzekania. A bo nudny, a bo nie wiadomo co w zasadzie autor chciał powiedzieć, interpretuj se to sam autorze filmu itp. Ot, ostatnio paru delikwentów poległo w starciu z Kubrickiem mając jednocześnie za ulubione te bajeczki od Darabonta. I weź tu takich traktuj jako wzorcowy przykład kondycji intelektualnej narodu. :D Za to nie szkodzi im przewartościowywać rzeczy prostszej przy których też łezkę uronić można. Ja wiem, że to ranking popularności i trudno żeby wszyscy zaraz rzucali ochami na lewo i prawo przy seansie z jakimś tam "Powiększeniem" ale granicę rozsądku wypadałoby też wyznaczyć bo będą właśnie takie absurdy, że dobrze zrobiona rozrywkowa komercha jest lepsza od doskonałego lecz trudnego i co idzie za tym niszowego kina oraz zakładania przez userów tematów typu: najlepsze filmy świata - "Shawshank", "Mila", "jakiś inny film przy którym się popłakałem". O "Mr. Nobody" to różne rzeczy słyszałem - podobno pretensjonalny. W tym wypadku nie wykluczałbym o wyższości dobrej rozrywki. :D
No to jest problem. Dla nas. Filmweb to portal otwarty dla każdego i co się z tym wiąże filmy typu "Skazani..." czy "Zielona Mila" zawsze będą na szczycie. Nie masz na to wpływu. I tak należy się cieszyć, że filmy np. Kubricka cieszą się wcale nie takim najgorszym uznaniem. A patrzac na ranking reżyserów czy scenarzystów można zobaczyć takich ludzi jak Lech Majewski. A na szczycie sa Kubrick czy Bergman. Wiec nie jest tak najgorzej. ;) Wolę już tych "Skazanych..." niż dajmy na to "Avatara", bo to dopiero jest popkulturowa papka. Zmierzam tylko do tego, ze jak na portal otwarty dla wszystkich ludzi te pierwsza miejsca trzymają jako taki poziom.
A "Mr. Nobody", który mi osobiście naprawdę się podobał, przywołałem dlatego, że pretensjonalny czy też nie, na pewno wymaga uwagi odbiorcy. ;)
Ale przyznasz, że autor tego tematu jednak ma rację, może nie we wszystkim ale mimo to Lady Gaga - Mozart 1:0, czy nie?
Jak najbardziej. Tyle tylko, że to zjawisko nie powinno nas dziwić ani jakoś wyjątkowo bulwersować. Tak jest od lat i raczej się to nie zmieni. Niemniej jesli względem słów, które padły wcześniej wychodzimy teraz z założenia, ze Lady Gaga nie jest taka zła, ale nie jest też wybitna, w przeciwieństwie do Mozarta to wszystko się zgadza. Także to, że jeśli gdzieś grają Mozarta to przychodzi maksymalnie kilkaset, kilka tysiecy ludzi. A na Gage? Dziesiątki tysiecy. Nie wygrasz z tym, więc bądź ponad tym i trzymaj się swojego. ;) Koniec i bomba, a kto czytał ten trąba.
"Nie wygrasz z tym, więc bądź ponad tym i trzymaj się swojego. "
Nie miałem takiego zamiaru by z tym wygrywać bo to co piszesz to wiem i ja. Ale nie zaszkodzi od czasu do czasu wbić szpilkę w dobre samopoczucie owych dziesiątek tysięcy. :D
Ba. Tylko jak dla kogoś tacy "Skazani..." są absolutnie i niezaprzeczalnie wybitnym dziełem, to do niego nie przemówisz. I możesz argumentować, tłumaczyć, podawać przykłady, a i tak Ci powiedzą, że debil jesteś i się na filmach nie znasz, a ich racja jest najprawdziwsza. Podeprą to argumentem, że jest tak, bo tak. A że oni tak uważaja to inaczej byc nie moze. I tej szpilki nawet nie poczują. Bo przecież jak debil, który nie ma racji moze im tą szpilke wbić? Ewentualnie jeszcze Cie zbluzgają jakimiś pustymi słowami. ;) Jak dla mnie szkoda w ogole zaczynać. Bo i po co? Z niektórymi po prostu nie podyskutujesz. A i niektórzy są nawet za głupi żeby ich obrazić. ;D
Nie wątpie. Co nie zmienia faktu, że tak się dzieje jak ktoś złe slowo powie o czyimś ukochanym Avatarku, Skazanych czy Legalnej Blondynce. ;P
Wydaje mi się, że trzeba zwrócić uwagę na fakt, że nic nie jest albo czarne albo białe. Moim zdaniem "Skazni na Shawshank" to bezsprzecznie dobry film, ale na pewno nie wybitne dzieło. Historia jest przewidywalna i mocno wyidealizowana, ale jak dla mnie ma to swój urok. Nie zapominajmy, że fabułę filmu determinuje przede wszystkim proza Stephena Kinga, która również skierowana jest głównie do masowego odbiorcy. Poza tym wydaje mi się, że od każdego filmu oczekujemy czego innego, a nie tego samego od wszystkich. Jeśli oglądamy, dajmy na to, komedie to chyba najbardziej liczymy na to, ze się usmiejemy (wiem, że to prostacki przykład, ale oddaje o co mi chodzi), a nie na to, ze autor dokona szczegółowej analizy psychiki głównego bohatera i wpływu otaczajacego go swiata na nią. Tak więc jeśli sięgamy po hollywoodzki film na podstawie prozy popularnego pisarza to powinniśmy oceniac go pod troche innym katem niz filmy Almodovara, Bergmana czy choćby rodzimego Majewskiego.
Wracajac do filmu, krótko: Dobry, ale pierwsza pozycja w swiatowym rankingu to o wiele za wysoko.
Oglądając ten film po raz pierwszy, nie wiedziałem, że jest on (lub dopiero będzie) takim hitem. Wywołał on jednak u mnie tak wielkie emocje, że w ciągu miesiąca obejrzałem go conajmniej 4 razy. Fantastyczny, ponadczasowy, piękny. Pierwsze miejsce w światowym rankingu jak najbardziej zasłużone. Do dziś tylko jeden film uważam, za mogący równać się ze skazanymi - No country for old men.
Nie jest to film tak skomplikowany jak dzieła Antonioniego, to fakt. Zdobył popularność, bo jest wzruszający, też fakt. Jednak podobnie jak w przypadku "Ojca chrzestnego", opinia krytyków i filmoznawców jest tutaj równie pozytywna jak opinia widzów, więc nie robiłbym z tego afery. Zwłaszcza że film jest znakomicie wyreżyserowany i zagrany, a widz naprawdę kibicuje Andy'emu. Rottentomatoes daje mu 8/10, co oznacza już naprawdę wysoką półkę.
Kibicuje się na tej samej zasadzie co w każdym dobrym filmie w którym przeciwstawia się sobie dobro i zło. To co jest tu najlepsze to sposób snucia tej opowieści - niezwykle płynny dzięki czemu tak łatwo się to przyswaja i jest programowo pozytywny a zarazem jego pozytywność typowa dla amerykańskich komercyjnych "hitów". Jakkolwiek zebrał trochę uznania od krytyki ci podchodzą bardziej sceptycznie.
Film jest świetny , magiczny, dobra gra aktorów ale głównie fabuła jest zaskakująca. Efekt, który powiedziałeś przypisałbym do Ojca Chrzestnego, nie do tego filmu. Nie sugerowałem się żadną opinią przed obejrzeniem filmu, ba nawet wcześniej nie wiedziałem, że takowy film istnieje. Po obejrzeniu pomyślałem, że zasługuje na ocenę 10/10. Ale i tak wolę kino Hitchcocka ;p
"Efekt, który powiedziałeś przypisałbym do Ojca Chrzestnego, nie do tego filmu." - pasuje do tego filmu wprost idealnie a to dlatego, że to pop w czystej postaci. :D
Może i dla ciebie jest powiedzmy średni [albo jaki chcesz], ale to dla ciebie ;p Możesz nawet go nienawidzić lub co tam chcesz, ale ja też mam swoje zdanie i ten film cholernie mi się podoba ;p
cheers
Ja uważam go za całkiem dobry ale też dziwi mnie to masowe spuszczanie się nad zwykłą bajką ku pokrzepieniu serc nie lepszą i nie gorszą od innych podobnych bajek. Pisanie, że to jeden z 10 najlepszych filmów świata jest po prostu zabawne :D Hitchcock o którym wspominasz to zdecydowanie wyższa półka. Pozdrawiam.
Zaznaczyłem, że Hitchcock o wiele bardziej mi leży. No dobra, kicz nie jest dobry ale ten akurat jest fajny. Hmm "spuszczanie" się z powodu tego filmu, odniosłem czasami takie wrażenie u niektórych użytkowników, ale film jest całkiem dobry no i "fajny". Szczerze wolę coś smutnego i poważnego np. Sokół Maltański, Pianista, Dzień Świra[ dla mnie dramat], ale humorem absurdalnym też nie pogardzę. To jest twoja opinia, trzeba to uszanować, nawet konstytucja to gwarantuje ;p.
Aby zobaczyć film nie trzeba być profesorem wyższej uczelni ani mieć IQ powyżej 130. Sztuka nie jest tylko dla ludzi inteligentnych, a raczej powinna trafiać do każdego. Faktem jest, że film ten nie wymaga jakichś niezwykłych przemyśleń i wiedzy, ale to co miało zostać przekazane zostało przekazane w sposób rewelacyjny. Gra na emocjach jest, ale co w związku z tym? Nawet jeśli jest prymitywna (tj. nie wymaga myślenia), to nie przeszkadza to zbytnio w odbiorze filmu. Film zasługuje na najwyższą notę moim zdaniem - nie nudziłem się jak to ma miejsce w niektórych produkcjach, a wręcz przeciwnie - byłem zafascynowany tym co się dzieje na ekranie i z wielką chęcią oczekiwałem kolejnych scen. Bardzo dobra gra aktorów, świetnie wyreżyserowany. Naprawdę wybitne dzieło.
"Sztuka nie jest tylko dla ludzi inteligentnych, a raczej powinna trafiać do każdego. " Uproszczenie sprawy, sztuki na pewno nie uprawia się po to by miała trafiać do każdego.
Ale zwykle każdy chce być zauważonym przez jak najszersze grono. Oczywiście, że jest wiele przypadków, gdzie dany twór robi się pod sprecyzowaną grupę, ale uniwersalizm świadczy też niejako o klasie. Może i ogół łatwiej zadowolić, bo dana grupa społeczna raczej jest wybredniejsza, ale trudno zrobić coś, co będzie podobało się wszystkim. Nie mniej jednak chodziło mi tutaj o podkreślenie właśnie uniwersalizmu tego filmu, bo krytyka pada na jego prymitywne przesyłane sztucznie uczucia, które kpią z wysokiej inteligencji co po niektórych widzów. A wydaje mi się, że właśnie tak nie jest i zaletą tego filmu jest to, że trafia do tak szerokiej rzeszy fanów. Mniej złożony psychologicznie film nie oznacza, że jest gorszy - w "Skazani na Shawshank" nie trzeba jakoś wybitnie myśleć, doszukiwać się ukrytych alegorii itp., ale mimo to sprawia on bardzo dobre wrażenie - ośmielę się stwierdzić, że lepsze od niektórych filmów z złożoną wielowątkową fabułą; nie widziałem może ich zbyt wielu, ale nie czuję się zagrożony tym stwierdzeniem.
"Ale zwykle każdy chce być zauważonym przez jak najszersze grono." - Zwykle to różnie z tym bywa.
"bo krytyka pada na jego prymitywne przesyłane sztucznie uczucia, które kpią z wysokiej inteligencji co po niektórych widzów" - ja akurat za to go nie krytykuję bo przecież taki miał być. Na pewno kpi mi z inteligencji jego nieumiarkowana gloryfikacja.
"A wydaje mi się, że właśnie tak nie jest i zaletą tego filmu jest to, że trafia do tak szerokiej rzeszy fanów. " Nie wiem czy to świadczy o jakiejś szczególnej zalecie czy po prostu o masowości filmu. Cele jego powstania były stricte komercyjne, okazało się jednak iż Darabont wstrzelił się idealnie w ową "szeroką rzeszę" bo każdy lubi takie budujące historie, bo ładnie ukazano kumpelski klimat co też każdy lubi, bo nie jest niby dziecinny i posiada zwroty akcji ( a to też każdy lubi ) i w sumie nie ma się o co przyczepiać. Dobrze skrojony twór rozrywkowy. I tyle.
"Mniej złożony psychologicznie film nie oznacza, że jest gorszy" - zazwyczaj to je wolę, dobrą rozrywkę też docenię. Ale też dobrej rozrywki, która niczym innym nie jest jak nią nie jest wartościowszym kinem niż film autora stawiającego sobie trudniejsze zadanie.
Film jest bardzo dobry, ale na tym koniec. 8/10, nie więcej. Za dużo w nim niedociągnięć, np. w kwestii ucieczki.
Przez 20 lat żadnemu strażnikowi nie przyszło do głowy choćby opukać ścian pałką czy zajrzeć pod plakaty. Cele były notorycznie sprawdzane a przez 20 lat żaden nie wpadł na to żeby zajrzeć do biblii, a przecież chowanie kontrabandy w książkach to żadna nowość. Bez sensu. Przez 20 lat mimo codziennego poruszania plakat się nie podarł ani nawet nie wyblakł. No i na koniec okazuje się żeby opuścić bardzo ciężkie więzienie dla najgroźniejszych przestępców wystarczy zatkać nos i przeczołgać się kawałek rurą od ścieków i ot tak, wyskoczyć sobie do rzeczki. Bo na to, żeby zamontować jakąś kratę w tej rurze nikt nigdy nie wpadł.
Kawał dobrego kina, ale bez rewelacji.