Kiedyś spedzam każdy dzień ze swoją siostrą. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami l, csy jak to mówią BFF. Rozmawiałyśmy o wszystkim, zero tajemnic, zero tematów tabu. Zaczęło się to zmieniać. Nie nagle. Powoli. Subtelnie. Obie pracowalysmy. Wracalysmy zmęczone do domu. Mniej czasu na rozmowy, mniej chęci również. Powoli się od siebie oddalalysmy. Ale! Dostrzeglysmy to w porę (tak mi się przynajmniej wydawało). Przedyskutowałyśmy sprawę i postanowiłysmy naprawić naszą, kiedyś doskonałą relację. Moja siostra (sis) postanowiła w ramach rekonwalescencji naszego związku zaprosić mnie do kina. Ja stawiam powiedziała! Do tego Pepsi dla niej i Pepsi Zero (nie ma zero, jest Max) dla mnie. Zgodziłam się. Ochoczo i z werwą... I to był mój błąd. Zabrała mnie na Slender Mana. I teraz, po seansie zastanawiam się...czy ona aby na pewno chciała aby było między nami lepiej? Nie zabrała mnie na 303,Mamma Mia czy innych Iniemamocnych, a właśnie na Slendera. Wydaje mi się, że miłości i przyjaźni w tym nie ma. Nie wiem co myśleć i nie wiem co robić (zupełnie jak twórcy tego filmu).