Z jednej strony film ma zgrabne momenty, fajny montaż a i historia jest całkiem ciekawa. Moment kiedy Xavier wychodzi z pożegnalnej balangi jest naprawdę nostalgiczny i łza się w oku kręci. Kilka razy tak się czułem... Sceny z nowej pracy sugestywne. No i koniec "jak trzeba". Ale po pierwsze te postacie są jakieś takie - jak nie przerysowane to sztuczne, po drugie ta dydaktyka europejska - aż mdli chwilami. Czułem się jakbym oglądał film powstały na zlecenie UE. "Zróbcie nam tu Klapisch taki film żeby o Europie Zjednoczonej było zgodnie z przyjętą linią i jednocześnie żeby się czarny lud nie zorientował co mu reklamujemy. Może dajcie ze dwie lesby i jakiś skok w bok żeby o tolerancji było". Szanuję Klapischa za "Rodzinne klimaty" i "Być może" - oba filmy urocze a temu czegoś brakuje.