Nie ma co porównywać filmu do książki i pewnie dlatego nazwiska bohaterów zostały
zmienione (oprócz Gibarian, który praktycznie nie różnił się od postaci książkowej).
Reżyser niestety wyciął dużą część sc-fi i stworzył melodramat który też nie do końca jest
dobrze przedstawiony (wszystko wyglądało jakby trwało 3 dni a nie 2 miesiące) w przeciwieństwie
do genialnie opisanych uczuć pomiędzy Chrisem i Harey w książce. Jednak zakończenie według mnie
było bardziej ciekawsze niż te pokazane u Lema.
Nie wiem czy bez wcześniejszego przeczytania książki zrozumiałbym film gdyż zabrakło
bardzo ważnych wątków między innymi kim tak naprawdę są "goście", dlaczego nie da się
ich pozbyć, dlaczego się pojawiają i ogólnego przedstawienia "oceanu" jako istoty żywej i
myślącej która potrafi wkradać się do pamięci bohaterów co było najważniejszym wątkiem
całego Solaris.
Mimo wszystko daje filmowi ocenę 8 bo zdecydowanie brakuje takich filmów sc-fi. Wszystko
było spójne i w miarę logiczne w przeciwieństwie do większości filmów tego typu gdzie
głównym wątkiem jest strzelanie do ufoldków bez jakiejkolwiek logiki.