PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33510}
6,1 30 tys. ocen
6,1 10 1 30270
5,8 12 krytyków
Solaris
powrót do forum filmu Solaris

Co nie wyszło?

ocenił(a) film na 4

Minęło kilka dni od obejrzenia, i złość mi nieco przeszła. Wtedy byłem gotów przejechać się po filmie bezlitośnie - więc dobrze, że tego nie zrobiłem. W znacznej części byłoby to niesłuszne, bo film ma kilka zalet.
Tym gorzej zresztą. W momencie, kiedy obraz jest po prostu fatalny, nie jest go żal. Choćby oczekiwania były spore, niesmak w końcu przechodzi. Nawet ekranizację cenionej książki można przeboleć - i zapomnieć o niej, jeśli nic sobą nie stanowi. Ale jeśli w dobrym obrazie zawodzi jeden element, poczucia zawiedzenia dużo trudniej się pozbyć.
"Solaris" od samego początku budował niesamowitą atmosferę. Interesujące zdjęcia - specyficznie kadrowane, wyostrzone na postaciach, bawiące się kolorami: brązem dla przeszłości i chłodnym błękitem teraźniejszości (de facto bardzo podobnie jak w "Trafficu" tego samego reżysera). Przyjemna dla ucha, klimatyczna muzyka doskonale wypełniała tło. Intrygujący, nieco rwany montaż, uatrakcyjniał toczącą się opowieść...
I nagle - rozmowa Krisa z Harey (tu pod zmienionym imieniem, nie pamiętam jakim). I zdjęcie do podłogi. O ile do tej pory dialogi nie schodziły po niżej pewnego pułapu - ten był wręcz boleśnie drewniany i odpychający. Jego sztuczność przebijała do tego stopnia, że nawet aktorzy do tej pory grający dobrze zdawali się gubić w swoich rolach. Pierwszy szok złagodziła kolejna długa, pozbawiona wypowiedzi sekwencja scen tuż po tej rozmowie. I kiedy powoli zacząłem odzyskiwać wiarę w film - kolejna rozmowa (nie pamiętam już jaka) powtórzyła efekt wcześniejszej. Do samego końca obraz balansował między nastrojowymi, nie-mówionymi minutami i przerywnikami w postaci miażdżących rozmów. W momencie, kiedy w filmie pojawiać się zaczęły obiekty chrzczone na "urządzenia X", zacząłem się czuć jak podczas jakiejś rozrywkowej tanizny...
Choć zakończenie było dość dobre, nie potrafiłem się nim cieszyć. Postacie nie zdołały mnie do siebie przekonać, przez co ich dążenia i chęci były mi obce. A w takiej sytuacji obojętnieję na cały film. I przykro tylko tej zmarnowanej szansy. Gdyby ktoś zechciał popracować nad scenariuszem miesiąc dłużej i go doszlifować, wyszłaby historia dobra jak mało...