To nie może być to złe dzieło, a tak mam z tym filmem. Przed premierą specjalnie przeczytałem książkę, wiedząc że w 9/10 przypadków książka jest lepsza niż film, a chciałem mieć własne wyobrażenie tego wszystkiego. Reżyser zaskoczył mnie, bo potraktował książkę tylko jako bazę, ale nie trzymał się go kurczowo, i mogę powiedzieć że wyszło świetnie. Wyróżnia się też muzyka Cliffa Martineza, która doskonale funkcjonuje bez filmu.