PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33510}
6,1 30 tys. ocen
6,1 10 1 30270
5,8 12 krytyków
Solaris
powrót do forum filmu Solaris

ee, co to mialo byc?? stanislaw lem, to dla mnie guru swiatowej literatury s-f. przeczytalem wiele z jego dorobku i kazda pozycja byla warta poswiecenia czasu. ale traf chcial, ze "solaris" nie czytalem ;] obejrzalem film i mowie: cholerka, jesli film ma byc odzwierciedleniem ksiazki, to ja powiem, ze stasiu powinien pisarczykiem romansidel zostac ;] ale uwierzyc w to nie moglem, zbyt wielkim szacunkiem darze pana stanislawa, zeby dac wiare mozliwosci napisania przez niego takiego nietrwalego artystycznie bohomazu s-f. wiec, po obejrzeniu filmu przeczytalem ksiazke. zupelnie niedawno, zreszta. powiem krotko: ksiazka ma tyle wspolnego z tym smiesznym romansidlem filmowym, co nic ;] mysle - chyba wiekszosc przyzna mi racje - ze problematyka ksiazki skupia się bardziej na temacie problemu mozliwosci jakiegokolwiek kontaktu z istota obca, a nie na rozterkach milosnych bohatera. sposób poddania się dzialaniu solaris nie jest problemem przewodnim ksiazki. mowie tu o poddaniu sie dzialaniu, bo o ludzkim rozumieniu kontaktu boje sie powiedziec ;] problem jaki chcial pokazac staszek jest ludzki. chcial pokazac dylemat komunikacji. kontakt, to kontakt i takiego chca solarysci. tyle, ze jakosci jego solarysci nie sa w stanie poznac. poznaja, ale takim jakim on jest - dla nas niemozliwy do zrozumienia i nie dajacy zadnych odpowiedzi - a nie takim, jakim bysmy chcieli, żeby był - z gory ziszczalny. sam motyw milosny był wszczepiony w lekturze, jako ten, który unaocznia nam niemoznosc kontaktu z plynnym solaris. ta kobitka, która w filmie tak smiesznie mowi: "oh my god" ;] to przeciez tylko, a raczej az zmaterializowane najglebsze zakamarki myslowe glownego bohatera, wykreowane przez solaris. solaris jest konsekwentne w swoich poczynaniach i nie wchodzi z nami - ludzmi - w żadne konwenanse. jest niebotycznie kategoryczne. wykreowane postacie, gniezdzace się w ludzkim sumieniu, powracaja nawet po wydaleniu ich w przestrzen kosmosu. i to był czynnik dzialania solaris, sposób, w jaki autor chcial nam pokazac jego modus faciendi co do ludzkich istot pojawiajacych się, ni stad, ni zowad, na jego terytorium. te ksiazkowe opisy symetriad, asymetriad, mimoidow, które sa analizowane, katalogowane jak tylko możliwe, na wszystkie mozliwe sposoby, nie znajduja w ogole odbicia w filmie, a chciałbym to zobaczyc, tym bardziejm, ze mozliwosci efektow specjalnych teraz sa duze ;] a tu nic :/ zadnego tworu oceanicznego w filmie nie widzialem, a przeciez staszek poswiecil im bardzo wiele w swojej ksiazce. twory te były analizowane, eksplorowane, klasyfikowane, katalogowane, selekcjonowane, sklejane i rozklejane w probie wymodelowania ogolnego zarysu sposobu myslenia, sorki, nie myslenia tylko sposobu istnosci solaris. ale nic to nie dawalo, tylko wiecej dowodow prowadzacych do niczego. ponieważ solaris nie był ludzki na ludzki sposób, nie był humanoidalny.
i to wlasnie, tak mysle, chcial wyrazic staszek. chyba chodzilo mu o problem kontaktu, nie zas o wewnetrzne rozterki milosne bohatera zawieszonego w kosmicznej prozni ;] coz, w kazdym badz razie analogia do lektury rezyserowi nie wypalila ;]
film - straszna klapa. ksiazka - jedna z lepszych jakie czytalem. rezyserowi dalbym minus nieskonczonosc za ten film, a staszkowi plus tej samej wartosci za wspaniala lekturke ;] uwierzcie mi, adaptacja to nie jest, na pewno ;]